25/11/2014

Mogę

Jeszcze pięć lat temu, gdy usiłowałam napisać swój pierwszy list do zagranicznej gwiazdy, byłam święcie przekonana (a przy tym i bliska płaczu), że nie mogę i nigdy nie będę mogła napisać po angielsku listu tak swobodnie, jak piszę je po polsku. Dziś mogę się z tego głośno śmiać, bo już niejeden taki napisałam (choć, rzecz jasna, nie do zagranicznej gwiazdy – z tego, szczęśliwie, zdołałam wyrosnąć). I to śmiać się tym głośniej, że teraz, paradoksalnie, wiele rzeczy łatwiej idzie mi wyrazić na piśmie po angielsku, aniżeli po polsku.


Okazuje się bowiem, że zawsze mogłam więcej niż mi się wydawało. I wciąż mogę.
Trochę długo trwało zanim to sobie wreszcie uświadomiłam, ale lepiej późno niż wcale.
To brzmi banalnie i, uwaga, takie właśnie jest: dziecinnie proste.
Mogę. Mogę decydować. Mogę powiedzieć nie. Mogę próbować.
Oczywiście, że na to moje mogę, tak samo jak na wszelkie odmiany mojego nie mogę, składa się niezliczona ilość mniejszych lub większych czynników. Jasne: nie każdy może to samo, co mogę ja. Ale tu nie chodzi o możliwości jednolitość, ale o to by z tych danych nam tu i teraz, w pełni korzystać. Żeby móc rozróżnić, kiedy naprawdę nie możemy, a kiedy tylko tak nam się wydaje. Bo w przerażającej ilości przypadków okazuje się, że tylko nam się wydawało.
Tak jak mi te pięć lat temu.
Na szczęście teraz już wiem: dziś książki nie napiszę, ale za pięć lat napisać ją mogę.
Wiem, że mogę. Tylko i aż.

A ty? Możesz?