25/09/2020

Ciężko jest lekko żyć

Idziemy sobie słonecznym, parkowym deptakiem, ja i troje moich najlepszych przyjaciół. Gadamy o męczących znajomościach, niełatwych decyzjach, bolesnych odmowach, życiu nie od linijki i byciu samym sobie drogowskazem. Bo przecież ciężko jest lekko żyć, pada. O tak!

Tak, tak, tak! Dokładnie tak, cholernie ciężko jest lekko żyć!

Brzmi jak oksymoron? Widać sam żyjesz ciężko i przypatrujesz się żyjącym lekko jak jakimś egzotycznym okazom w zoo. Widząc wyłącznie finalny efekt łatwo jest bowiem założyć, że to strasznie niesprawiedliwe, że tamci mają tak łatwo, a tobie ciągle pod górkę! Pisałam już o tym kiedyś. I napiszę znowu: to szczęście (a nie nieszczęście) wymaga ciężkiej pracy.



Choć smutne życie gołym okiem wydaje się być ciężkie, to jednak zaskakująco łatwo jest być nieszczęśliwym bucem: narzekać bez końca, zrzucając całą odpowiedzialność na otoczenie i niesprawiedliwy los. Bułka z masłem! Wiem, bo sama tam byłam (i czasami jeszcze okazjonalnie bywam). Rola ofiary losu jest najprostsza do odegrania – bo na dobrą sprawę nic nie trzeba robić; życie przecież samo chętnie cię za kłaki wytarmosi. Taka już życia natura, że – szczególnie pozostawione samemu sobie – uwielbia się komplikować. Zdecydowana większość chętnie się w tych komplikacjach pławi, zamiast uczyć się pływać i dobijać do brzegu.

Nie tak jeszcze dawno żyłam od wyjazdu do wyjazdu i od koncertu do koncertu, a szarą codzienność w dużej mierze po prostu ignorowałam. Liczył się tylko ten jasny punkt w przyszłości. Wszystko mogłam przetrwać, gdy na horyzoncie majaczyła wyczekiwana wycieczka albo kolejny niezapomniany koncert. Nowy bilet, nowa data zaznaczona w kalendarzu – to było jak przedłużanie sobie życia: do sierpnia jest po co żyć, bo wtedy znowu zobaczę Muse i będę płakać z nieopisanej radości.

Dopiero niedawno dosadnie zdałam sobie sprawę, że człowiek przestaje szukać szczęścia w punktach w przyszłości, tylko wtedy, gdy potrafi dostrzec to szczęście tu i teraz, w największych, codziennych drobnostkach. W tej szarej, ignorowanej codzienności. Wszyscy mamy tendencję do odkładnia szczęścia na później: jeszcze tylko schudnę / skończę studia / dostanę lepszą pracę / awansuję / znajdę sensownego faceta / wezmę kredyt / kupię mieszkanie / zbuduję dom / urodzę dziecko / zacznę się lepiej odżywiać / wyjadę na urlop / zwiedzę pół globu i wtedy będę szczęśliwa. Wtedy: te oddalone w czasie punkty, do których warto dążyć. Jeszcze pół biedy jak są to jakieś skonkretyzowane plany, znacznie gorzej jak są to tylko pobożne życzenia.

To może zabrzmieć jak wycinek z jakiejś kiepskiej, motywacyjnej książki, ale serio: szczęścia powinno się szukać w tym, co już mamy, co do nas (często nieproszone) przychodzi (tak dobre, jak i złe) i co sami z siebie dajemy innym. Tak, mnie też kiedyś wydawało się to absolutnie niemożliwe: bo niby jak miałam z tej szarej, chujowej rzeczywistości wyłupać choćby odrobinę szczęścia tu i teraz? Ha, i tu właśnie, cały na biało, wkracza wysiłek i ciężka praca. Praca nad budowaniem swojej lepszej codzienności. Satysfakcjonującej teraźniejszości. Bo naprawdę nie ma czasu ciągle na coś czekać. Twój najlepszy czas jest tu i teraz. Nikt ci go nie zwróci, nie da drugiej szansy, nie przyjmie reklamacji.

Wiele rzeczy w życiu (i na świecie) nie zależy od nas i im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas. Zamiast gorzknieć, lepiej skupić energię na tym, co zmienić na pewno się da: swoim myśleniu, decyzjach, mechanizmach i reakcjach na otaczającą nas rzeczywistość. Nie ulega wątpliwościom, że praca nad samym sobą to ciężka orka (każdy kto kiedykolwiek próbował, na pewno to potwierdzi), ale warto próbować i świadomie decydować jak na wyniki tych naszych starań reagujemy. I to jest właśnie ta tytułowa, szczęśliwa lekkość: nie dom, nie dziecko, nie partner, nie miliony na koncie czy 100 koncertów, ale to jak się z ich posiadaniem – lub brakiem – czujesz, jak na to reagujesz. Pewnie nigdy by ci to przez myśl nie przeszło, ale tak, to świadomość i odpowiedzialność za własne działania, myśli i reakcje jest kluczem do szczęśliwszego, prostszego życia.

Świat naprawdę byłby o wiele lepszym miejscem, gdyby wszyscy mieli wystarczająco oleju w głowie, by każdą rewolucję zaczynać od samych siebie.  

Życie jest proste.

Choć ta prostota wymaga dużo pracy nad samym sobą.