21/05/2011

ZDJ: Muse Inspires pt I

Wstęp do tematu, czyli krótką historię mojej obsesji możecie przeczytać TUTAJ.

Jako, że moje życie w dużej mierze kręci się wokół muzycznego trio z Devon, tak i na blogu zabraknąć ich nie może. Z biegiem czasu, Muse, oprócz oczywistej i nieprzerywanej obecności w moich słuchawkach (i głośnikach), zaczął pojawiać się również na zdjęciach. I stąd pomysł na serię postów pt. „Muse Inspires”, gdzie pojawiać się będą kadry inspirowane - pośrednio bądź nie - Ich muzyką. 
Nie będę się silić na wysublimowane i szczególowe opisy: wychodzę bowiem z założenia, że zdjęcia i muzyka będą mówić za siebie. 
Przed Wami część pierwsza. Enjoy. 

___________________________
MUSE INSPIRES, część pierwsza. 


Mój pierwszy poważniejszy projekt zdjęciowy (a i pierwszy tak w ogóle) inspirowany Muse: czteroczęściowa seria zdjęć, nosząca tytuł piosenki City Of Delusion (czwarty album – Black Holes And Revelations). Choć z piosenki bezpośrednio zapożyczyłam tylko tytuł, a zdjęcia do najnowszych nie należą, to wciąż są to jedne z najważniejszych dla mnie ujęć. Na zdjęciach uwieczniłam "złudny" Tarnów, a mówiąć ściślej: ulicę Wałowa, Krakowską, mauzoleum Bema w Parku Strzeleckim, oraz panoramę Tarnowa z Marcinki. City Of Delusion:

02/05/2011

Ogarnij się!

[Gdy zaczynałam to pisać, naprawdę nie spodziewałam się, że wyjdzie z tego tak moralizatorski tekst. Trochę mnie poniosło. Ale jak to powiedział kiedyś Wojciech Mann: czasem, z rozpędu, wymyśli się więcej niż się spodziewało.]
W nawiązaniu do mojego posta o depresji, postanowiłam napisać zuchwały poradnik dla młodych osób, jak przekodować sobie mózg, a przynajmniej jak zrobiłam to ja – albo przynajmniej jak mi się WYDAJE, że to zrobiłam.


Żeby była jasność: nie piję tu do ludzi, którzy przeżywają obecnie prawdziwe osobiste dramaty. Piję do ludzi, którzy wmawiają, wymyślają lub wyolbrzymiają sobie własne tragedie. Piję do przeciętnej Marysi w moim wieku, która ma te naście lat (w moim przypadku to już niewiele tych nastych zostało), dach nad głową, pełną rodzinę, dostęp do edukacji, rozrywki, ludzi w swoim wieku, a z każdej pierdoły: od źle wyprostowanych włosów, po brak smsa od chłopaka, robi życiową tragedię. I zamiast wziąć życie we własne ręce, pogrąża się w smutku, rozpaczy i Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze, a do polepszenia swojej sytuacji droga jest, jak na mój gust, wybitnie prosta. I nie mówię tu o tym, by codziennie rano wstawać, nakładać makijaż i udawać przed wszystkimi, że jest się wesołą nastolatką, podczas gdy w głębi wciąż jedynie mrok, ciemność i rozpacz (ależ to poetycznie zabrzmiało). Nie chodzi o to, żeby zmienić to, jak patrzą na Ciebie ludzie. Chodzi o to, by zmienić to, jak sama na siebie i wszystko wokół patrzysz. Oto kilka moich subiektywnych wskazówek.