31/03/2017

2017: kadry marcowe

Gdy w Londynie zaczęło mnie ciągnąć do zmiany otoczenia na trochę spokojniejsze (i tańsze), wybór (oczywisty) padł na Edynburg. Jak wszystkim zapewne wiadomo, w Edynburgu zakochałam się (na zabój) latem 2014 roku (prześledzić mój zachwyt można na zdjęciach tututu i tu): do dziś śmiem twierdzić, że to była najcudowniejsza wycieczka w moim życiu. Bo mimo że po niej było już wiele innych, równie ekscytujących, to jednak żadna nie niosła ze sobą takiego emocjonalnego bagażu i znaczenia jak Edynburg. O ile Londyn 2013 był moim pierwszym przełomowym krokiem, tak Edynburg bez wątpienia był drugim. Kto wie czy nie ważniejszym.
Póki co, decyzji o spędzeniu tu kilku miesięcy nie żałuję. Wręcz przeciwnie: z dnia na dzień zakochuję się w tym mieście coraz bardziej. Na tyle, że myślę o zostaniu do końca lata.

26/03/2017

Kobieta

Nie była pewna siebie, nigdy. Od lat nie czuła na sobie spojrzeń mężczyzn. Nie dostrzegała ich, bo sama nie czuła się w pełni kobietą. Od kilku lat żyła w cieniu koleżanek: nie czuła potrzeby, żeby zabłysnąć, nie chciała się wyróżniać. Ale tego dnia postanowiła iść na zakupy. Takie, jakie za grube pieniądze robiły sobie jej koleżanki. Postanowiła wydać wszystko, co zarobiła w tym miesiącu. Odwiedziła wszystkie najdroższe butiki w mieście, które – do tej pory – nigdy jej nie gościły. Przymierzała drogie sukienki, eleganckie żakiety i dystyngowane chusty. Długo przeglądała się w wielkich, nienaturalnie wyszczuplających lustrach i cierpliwie wysłuchiwała fałszywych zachwytów ekspedientek nad jej figurą.

17/03/2017

Zaobserwowane w Londynie

W Londynie spędziłam szczęśliwe, trzy miesiące mojego życia. Ten okres był dla mnie swoistego rodzaju stadium przejściowym, zarówno w kwestii życiowych etapów, jak i mentalnych przemian: odczuwałam bardzo dużą potrzebę pobycia z samą sobą i chyba nie mogłam sobie lepiej wybrać, bo trudno o bardziej idealne miejsce do bycia samotnym (w tym pozytywnym sensie) niż Londyn. Ale chodźmy może po kolei, bo subiektywnych, londyńskich obserwacji przez te trzy miesiące uzbierałam dla was kilka.

10/03/2017

Ciężkie jest życie blondynki (5)

W serii: * cz. 1 * cz. 2 * cz. 3 * cz. 4 * 
 
Bo:

Po pierwsze:
Ja i Kuba – mój serdeczny przyjaciel, z którym w sensie romantycznym nie łączyło i nie łączy mnie absolutnie nic – mamy zwyczaj robić sobie pogaduchy przez skype’a. Któregoś pięknego październikowego dnia, podczas rozmowy z moją inną serdeczną przyjaciółką, Kuba napisał do mnie na czacie, dopytując się, kiedy wpadnę do Rzeszowa. Odpisałam mu, co trzeba, i wróciłam do streszczania moich dramatów ryjących banie. Ryjących ją na tyle, że – dziś z kompletnie dla mnie niezrozumiałego powodu – miałam poważne opory w wypowiedzeniu na głos całkiem normalnego zdania. Uznałam więc, że bezpieczniej będzie napisać. Na czacie. Więc napisałam. I czekałam na reakcję, która nie nadeszła. Bo moja przyjaciółka nic nie dostała. Za to dostał Kuba. Pięć minut po tym jak opisałam mu plany na najbliższy miesiąc, dostał wiadomość pt. „całowaliśmy się w kiblu na imprezie”. W panice kompletnej, po długich a ciężkich, udało mi się usunąć tę felerną wiadomość. Na marne niestety, bo Kuba zdążył ją odczytać. I widział jak znika. Do dzisiaj ciśniemy z tego bekę.

06/03/2017

Ulga

Niemało pisałam już tutaj o odpuszczaniu, bo zaraz obok moich ostatnio uwielbianych zmian, jest to najbardziej zajmujący mnie temat. O którym, tak od czasu do czasu, lubię sobie z kimś pogadać. Wiecie, skonfrontować swoje odkrycia i przekonania z odkryciami i przekonaniami innych. Niedawno zdarzyło mi się to zrobić przy barze w maciupkiej, francuskiej, uroczej, alpejskiej wiosce: sącząc sobie białe wino, razem z przyjacielem radośnie (i zgodnie) wzdychaliśmy na wspomnienie ulgi, jaką w naszych (bardzo różnych) życiach przyniosło… odpuszczanie właśnie. Mentalne, podkreślmy.