04/01/2024

Idiotka 2.0

Od mojego pierwszego idiotkowego tekstu minęły równe trzy lata. Jak to zwykle w życiu bywa, wydawało mi się wtedy (tzn. pisząc ten pierwszy tekst), że pozjadałam wszystkie rozumy i znalazłam w końcu ten osławiony złoty środek. Że to już jest to, eureka totalna, że po takiej lekcji to teraz już naprawdę tylko z górki. Bo przecież już WIEM i ROZUMIEM.

No kurwa, przecież to jest absolutna kwintesencja idiotkowania!


Na przestrzeni ostatnich dwóch lat, całkiem jasnym się dla mnie stało, że własna terapia i studia psychoterapeutyczne bynajmniej mnie od tego idiotkowania nie uchronią.

I nie żebym odejmowała mojej ówczesnej eurece, bo to naprawdę była największa i najważniejsza lekcja w moim życiu (tam i wtedy), która istotnie popchnęła mnie do przodu.

Nie miałam wtedy jednak zielonego pojęcia, że uzbrojona w tę „tajemną wiedzę” szarżowałam nie w stronę życia na tęczy dojrzałego i zdrowego związku, ale ku kolejnej życiowej lekcji. Która okazała się o wiele większa i ważniejsza. Po której ślamazarnie zbieram się do kupy po dziś dzień.  

Częścią tego zbierania się było przeczytanie biblii wszystkich idiotek, która zainspirowała mnie do wyskrobania drugiego odcinka z serii (bo teraz już raczej śmiało zakładam, że to życiowa seria będzie) mojego osobistego idiotkowania.