30/09/2013

Crying Shame

Inspiracja do odsłuchania TUTAJ. 

1
Too late yeah baby it’s too late
And time has made the spell abate
Now it’s time to desecrate

Wpadłam na Nią rok temu na Krakowskim rynku. Niespodziewanie. Przez krótki moment nie byłam nawet pewna skąd znam tą twarz. Po tylu latach przyjaźni. I nawet nie było mi z tego powodu wstyd. A jednak, gdy dotarło do mnie, że to Ona i że bezpośrednie starcie jest już nieuniknione, serce podeszło mi do gardła. Przecież nawet nie miałam pojęcia, co tam studiuje. Przez ostatni rok w ogóle nie pamiętałam o jej istnieniu.
- Cześć – uśmiech numer pięć.
- Hej – jej uśmiech zdawał się mnie parzyć od środka.
I ta krótka chwila niezręcznej ciszy. Nawet nie patrzyłyśmy już sobie w oczy, gorączkowo zastanawiając się, co w ogóle wypada powiedzieć. Bo co można powiedzieć po blisko dwuletnim milczeniu? Czy nie prościej byłoby przejść obok siebie obojętnie, jak dwoje obcych sobie ludzi, którymi i tak się stałyśmy? Przecież tak rzadko bywam w Krakowie, większość mojego czasu spędzam w Warszawie, takie spotkanie już na pewno się nie powtórzy, to był najzwyklejszy przypadek, złośliwość losu, kolejny dowód na to, że „świat jest mały”…

22/09/2013

2013: Autumn's coming

Idzie jesień, uzbrojona w moje ulubione uśmiechy, ciepłe, zachodzące słońce i coraz chłodniejsze wieczory.


 Idą zmiany skąpane jesiennymi kolorami.

20/09/2013

Myślę na papierze

Chwała Bogu (?), myślę na papierze!
„Publicystyczna” blokada zmusiła mnie do refleksji nad słowem pisanym – tym, które z definicji nie nadaje się do jakiegokolwiek upubliczniania.
Właśnie. Bo ja od ponad 9 lat myślę na papierze. I oto pewne nowe stare wnioski na ten temat.

16/09/2013

2013: ostatni powiew lata

Popadłam w stan niemocy i ostatnio nic co wychodzi spod mojego pióra nie nadaje się do publikacji. Dlatego też, z braku laku, oto ostatni powiew lata w postaci kilku górskich (tatrzańskich) kadrów z końca sierpnia. Enjoy.



06/09/2013

Learn subconsciously

Poniekąd znam się na angielskim. Poniekąd. A że młodszym kolegom i koleżankom zaczęła się już szkoła, dziś będzie post z nauką języka związany.
Nie będę pisać o akwizycji języka (bo, mówiąc szczerze, niespecjalnie uważałam na wykładach…), wybitnych lingwistach, historii gramatyki i różnorodności akcentów – nie jedną książkę już o tym napisano. Będę pisać o tym, co uważam za klucz do sukcesu – o CIESZENIU się językiem. O nieświadomym dochodzeniu do perfekcji. O tym, czego sama doświadczam i co wszystkim entuzjastom angielskiego serdecznie polecam. Szczególnie zaś tym, którzy już są nieźli, a chcieliby być jeszcze lepsi.
Jeśli ostatnie trzy lata czegoś mnie nauczyły to właśnie tego, że nic nie wpływa na naukę lepiej, niż entuzjazm i obsesja (jakkolwiek głupio to brzmi). Owszem, trudno być entuzjastycznym i mieć obsesję na punkcie pięciu stron parafraz czy tekstów z lukami do wypełnienia. Dlatego nie biorę pod ostrzał nauki szkolnej.
Bo uczyć się można podświadomie. I mieć z tego wielką frajdę.