Jeśli o tematy około-związkowe i feministyczne idzie, największym źródłem inspiracji dla moich przemyśleń są aktualnie grupy na fejsie. Niektóre pytania / historie tam zamieszczane autentycznie mnie szokują, przypominając w jak wygodnej bańce na co dzień żyję.
Ostatnim takim szokiem był dla mnie anonimowy post dziewczyny, młodej mamy, która usłyszała od męża, że mogłaby się wreszcie umalować, założyć szpilki i odpowiednio przywitać go w domu. Momentalnie cała się zagotowałam. Ja wiem: ludzie i ich potrzeby są różne, związkowe priorytety też są różne, dla niektórych to normalne, tak lubią, tak żyją. Ale wiem i rozumiem to tylko w teorii, bo w głowie mi się nie mieści jak można budować życiowy związek (jakim z założenia jest małżeństwo i rodzicielstwo) na bazie szpilek i makijażu. To utrwala tak wiele szkodliwych stereotypów i błędnych kulturowych wyobrażeń o Genderowych rolach, że aż mnie mdli! Sporo na ten temat pisałam kiedyś tutaj.
Im dłużej o tym myślę, tym trudniej mi usprawiedliwić, dlaczego ten temat poruszam. Przecież to nie mój problem, nie mój związek, nawet nie związek kogoś względnie mi bliskiego, więc dlaczego mnie to w ogóle mierzwi?!
No cóż, moja wewnętrzna idealistka i feministka nie może sobie odpuścić. Jest co najmniej pięć kwestii, które cholernie mnie tu uwierają.