30/04/2017

2017: kadry kwietniowe

Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że kwiecień minął pięć razy szybciej niż marzec, czy to może jakieś powszechne zjawisko? Ledwie się marzec zaczynał, a tu bach, koniec. Owszem, było intensywnie, i to nie tylko (niestety) w tym pozytywnym sensie… ale przetrwałam, maj przed nami, można zaczynać walkę od nowa. Z nowym, pozytywnym podejściem.
A na kadrach wyłącznie piękne chwile kwietnia!

24/04/2017

2017: Stirling & Conic Hill

Druga część naszej wczesno-kwietniowej wycieczki (pierwsza TU) była inicjatywą Norberta, choć tym razem bez jego typowego, uprzedniego, skrupulatnego planowania: działaliśmy trochę na żywioł, starając się dostosować do kapryśnej, szkockiej pogody. Wyszliśmy na tym wcale nie najgorzej. Ale niestety bez Jakuba, który musiał pracować.
Na poniedziałek zapowiadali deszcz, więc za cel obraliśmy sobie zamek w Stirling, a że we wtorek słońce miało wyglądać zza chmur, to wybraliśmy się nad Loch Lomond.

21/04/2017

Customers sins

Wszyscy znamy złotą zasadę obsługi klienta: klient ma zawsze rację, nawet jeśli jej nie ma. I wszystko fajnie dopóki sam jesteś klientem. Patrzysz na to trochę inaczej, gdy samemu przychodzi ci stać za tą kasą / siedzieć za biurkiem. Klient nasz Pan! I zmora.
Jak wszystkim wiadomo, pracując z ludźmi automatycznie narażamy się na obcowanie z debilizmem: tak było, jest i zawsze już będzie. Taka zależność: gdzie człowiek tam i debilizm. Pracuję w obsłudze klienta od prawie dwóch lat (ponad rok w hostelu, i niebawem będzie pół roku w coffee shopie) i powiem wam jedno: bardziej od tego szerzącego się w gatunku ludzkim debilizmu, wkurwia mnie jednak wszechobecne chamstwo. Które w zachowaniach przy kasie / recepcji jest na tyle częste, że można je sobie podzielić na kategorie. I jestem prawie pewna, że każdy, kto pracuje (bądź pracował) w podobnej działce (czy to w banku, sklepie, restauracji, hostelu czy na help desku), znajdzie w opisanych przeze mnie typach również swoich rozmówców.


Oto cztery typy klientów, których zachowanie odrzuca mnie na kilometr.

17/04/2017

2017: Glasgow

Do Glasgow pojechałam częściowo dlatego, że chwilowo mieszkał tam Jakub (i.e. miałam gdzie spać), częściowo dlatego, że fundowałam wizytę w Glasgow mojemu bratu na urodziny, a częściowo dlatego, że wybierał się tam Norbert. Umówmy się: mieszkając w Edynburgu, bardzo trudno jest docenić Glasgow (i w ogóle jakiekolwiek inne miasto). Nie będę jednak brutalna: choć ogólnie Glasgow mi się nie podobało, to ma jednak swoje „momenty”, które – mam nadzieję – ujęłam na poniższych zdjęciach.
Zdjęć, jak się okazało, zrobiłam więcej niż mi się wydawało.

07/04/2017

Nie masz chłopaka!?

Na wstępie, żeby była jasność: przez zdecydowaną większość mojego życia nie odczuwam szczególnego napiętnowania z powodu bycia “bez pary”. Otaczam się raczej ludźmi, którzy nie widzą w tym nic złego (tudzież nienormalnego). Zasada jest bowiem prosta: jeśli ktoś widzi w tym problem, to wypada z mojego kręgu. Ocierałam, ocieram i pewnie zawsze będę się już jednak ocierać o ludzi, którzy w procesie poznawania mnie, dają po sobie (czasem bardzo dosadnie) poznać, że nie- bycie w związku, ba, nie posiadanie związkowej przeszłości nie jest dla nich stanem normalnym. Niektórzy gotowi byliby się kłócić, że to trzeba leczyć.