27/01/2012

A może wiosna?

Lubię śnieg, mróz i to zimowe słońce. Lubię to specyficzne skrzypienie pod butami, szczypanie mrozu w policzki i zaczerwienione nosy. Lubię ośnieżone drzewa, zasypane skwerki i śnieżnobiałe dachy. Naprawdę, bardzo lubię prawdziwą zimę.


Problem w tym, że w tegoroczna zima spóźniła się, o co najmniej miesiąc i aktualnie absolutnie żadnego pożytku z niej nie mam – urok tych żarzących się lampek w długie, śnieżne wieczory ulotnił się jakieś dwa tygodnie temu, a na zimowe zdjęcia nie mam ani czasu, ani chęci, ani pomysłów. O nartach już nie wspominając.

23/01/2012

NIE dla ACTA!

W mediach huczy, Internet wręcz pogrążony w grupowej histerii, która przeradza się w Internetowe powstanie. Coś się dzieje. A z racji, że sama jestem zapaloną internautką i owy problem dotyka mnie bezpośrednio, postanowiłam zabrać, może mało znaczący, ale jednak głos. Rozchodzi się oczywiście o podpisanie ustawy ACTA.
Oczywiście, o samej ustawie, tak naprawdę, niewiele wiadomo: z założenia miała walczyć z piractwem i chronić prawa do własności intelektualnej, ale że jej treść jest niejasna i niedopracowana, to zdaje się walczyć z wolnością słowa i wywraca całą koncepcję Internetu do góry nogami. Nie wiadomo ile w tym całym zamieszaniu jest prawy, a ile histerii, ale tak, czy siak, problem zrobił się realny.

20/01/2012

ZDJ: Muse Inspires pt V

Wstęp do tematu, czyli o mojej obsesji możecie przeczytać TUTAJ.
Część pierwsza TUTAJ, część druga TUTAJ, część trzecia TUTAJ, a część czwarta TUTAJ.

       __________________________
       MUSE INSPIRES część piąta: autoportrety (znowu). 



Skutek uboczny przeboju zeszłorocznego stycznia - tj. Recess (w dyskografii numer 4 na Hullabaloo Soundtrack CD 1): Hope Suffociating:

13/01/2012

ZDJ: Hello Cold World!

Lubię, gdy w mojej głowie kotłują się pomysły, a energia do ich realizacji nie ginie gdzieś w szarych zakamarkach ponurej, zimowej rzeczywistości. Od kilku dni chodziły za mną zdjęcia, ale nie było śniegu, który stworzyłby odpowiednie tło… dziś, gdy wróciłam po zajęciach do domu, zerwała się śnieżna burza, a zaraz po niej wyszło słońce i zerwał się wiatr (a już się bałam, że w tym roku prawdziwego śniegu w Polsce nie doczekam). Nie ryzykując z czekaniem do jutra (bo przecież do jutra z powodzeniem może stopnieć), złapałam w ręce aparat i pognałam na balkon, czego efektem są autoportrety do mojego prywatnego hymnu 2012: Hello Cold World.


06/01/2012

Stojąc w kolejce

W porównaniu do ludzi z różnorakimi schorzeniami, nie zaliczam się do stałego odbiorcy Polskiej Służby Zdrowia. Nie wiem jak aktualnie wygląda pobyt przeciętnego Polaka w szpitalu, bo, odpukać, swój ostatni i to niedługi, odbyłam pięć lat temu i niewiele już z niego pamiętam. Ale na wizytach u lekarzy „nie-prywatnych” bywałam i wciąż bywam regularnie: chodzę do kontroli, wykonuję zlecone badania i stoję (a jak mam wyjątkowe szczęście to nawet siedzę) w kolejkach, siłą rzeczy wysłuchując (bo nawet moje super-ekstra słuchawki wymiękają w obliczu „kolejkowego jazgotu”) tych wszystkich starszych ode mnie ludzi (bo żeby w kolejce zjawił się ktoś młodszy, to jeszcze mi się nie zdarzyło), którzy z jawną pasją i nieukrywanym entuzjazmem wyrażają swoje niezadowolenie.
Bo dlaczego ja mam być piąta w kolejce, skoro miałam być na 8.00? Na numerki czy na godziny? Ale kto ostatni? Pani doktor wywołuje, czy zgodnie z kolejką? Dlaczego pani wchodzi przede mną, skoro nie mówiła pani, że jest ostatnia? Ale dlaczego pani się pcha, ja przecież byłam pierwsza! Przepraszam, a jaki pani ma numerek? A pani ma wcześniej niż na dziewiątą? Czy to zawsze tak długo trwa? Kto to widział, kto to widział!