Styczeń, ze względu na gorący okres na studiach i bliskość Nowego Roku, zawsze jest jednym z najintensywniejszych miesięcy w roku, i tegoroczny wyjątkiem nie był. To było 31 dni próby ogarniania wszystkiego. Z racji, że jego lwią część spędziłam bez aparatu i telefonu (mój EOS po ponad 5 latach intensywnego użytkowania doczekał się czyszczenia matrycy, a telefon powędrował na reklamację po raz drugi…), obawiałam się, że niewiele będę miała do pokazania. Okazało się jednak, że zrobiłam więcej zdjęć niż pamiętałam ;)
Enjoy.
Ostatnie wieczory przy choince.