27/12/2012

To gdzie składasz na magisterkę?

Zauważyłam, że ludzie wokół mnie, szczególnie ci 40+, mają zaskakującą tendencję do pytania o jedno i to samo: „to gdzie składasz na magisterkę?” Większość nawet celuje w jedną i tą samą uczelnię, jakby w całej Polsce nie było żadnej innej.


Po pierwsze – denerwuje mnie to ogólne i (w oczach wielu starszych) absolutnie niepodważalne założenie, że po licencjacie koniecznością jest od razu iść na magisterkę. Czy to jest zapisane w obowiązkach młodego obywatela Polski? Czy nie sprostanie temu oczekiwaniu wypchnie mnie poza margines społeczny? Bo takie można odnieść wrażenie.
Po drugie – nie wydaje mi się, aby ktokolwiek (nawet moja własna rodzina) znał się lepiej ode mnie na moich marzeniach, przekonaniach, potrzebach i celach. A od jakiegoś czasu chyba właśnie to próbują mi udowodnić.
Po trzecie – nawet, jeśli wypowiadają swoje zdanie w dobrej wierze i ze szlachetnymi intencjami, w imieniu własnym i wszystkich innych młodych ludzi, głośno protestuję. Jestem dorosła, mam (jako takie) swoje życie. Ale jestem też młoda. I jeśli nawet jestem zagubiona i nie wiem, co robię, dlaczego nie pozwolić mi samej się odnaleźć? Jeśli nie teraz, to kiedy mam popełniać własne błędy i uczyć się ponosić za nie konsekwencje? Doceniam tą wszechobecną troskę o moją przyszłość, ale pozwólcie mi obierać własne ścieżki.

20/12/2012

Niedowartościowani

Często mówię o rzeczach, które mnie wkurzają, bo przykra prawda jest taka, że z natury jestem osobą bardzo burzliwą i wkurzam się praktycznie non-stop.


Dziś, najbardziej na świecie, wkurzają mnie osoby niedowartościowane, o niskim (lub w ogóle nieistniejącym) poczuciu własnej wartości. Absolutnie nie dbam o to, skąd im się to całe zaniżanie, obniżanie i wybrakowanie bierze – zwalajcie sobie na co chcecie, ja wiem jedno: marnujecie sobie życie, które macie jedno i strasznie mnie tym wkurwiacie. 

14/12/2012

2012: zimowe spacery

Przy wzmożonym wysiłku umysłowym, zimowe spacery w promieniach zachodzącego słońca są prawdziwym zbawieniem. Mózg się skutecznie resetuje.
 


11/12/2012

My week

Studiowanie. Trzeci rok. Praca licencjacka. Sześć egzaminów. Nauka.

I dwa koncerty niezawodnie rozświetlające poszarzałe niebo (jeden wspomnieniami, drugi ekscytująco-nerwowym oczekiwaniem).  



Cały weekend muszę sobie przypominać, że czytam lektury nie dla wykładowcy, ale dla siebie. Kupkę z przygotowanymi materiałami do naskrobania pierwszego rozdziału przesuwam z miejsca na miejsce. Wypociłam trzy strony. Dlaczego nikt mi nigdy nie powiedział, że parafrazowanie cudzych słów to najgorsza forma pisania jaką ktokolwiek, kiedykolwiek wymyślił? Złoszczę się. Tydzień przerwy. Wypociłam następne dwie. Brainwashing nadgryziony, ale za to Orwell siedzi w kącie i płacze gorzko, że go zaniedbuję. Czas ucieka, zegar tyka, stres mi się włącza. Robię sobie herbatę. Planuję nowe dziwolągi na brudnych resztkach moich żółtych ścian. Oglądam nie to, co trzeba. Piszę, ale nie to co trzeba. Włączam się w dyskusje, w których mnie w ogóle nie chcą. Ignoruję zmieniające się cyfry na komputerowym zegarze. A w nocy zasnąć nie mogę, bo zżera mnie wewnętrzny stres i wyrzuty sumienia, że czas zmarnowałam i wciąż niewiele napisałam. Nienawidzę deadline’ów.

07/12/2012

Pokłosie

Byłam w kinie. Na bardzo dobrym filmie. Być może nawet najlepszym tego roku. Który w dodatku, jak dowiedziałam się później, wywołał niezłe kontrowersje w naszym narodzie.
Jeszcze siedząc w kinowej sali wiedziałam, że skoro rok temu wyraziłam swoją opinię na temat W Ciemności (przeczytać ją można TU), to mojej opinii na temat Pokłosia absolutnie nie może tu zabraknąć. Bo to dopiero jest film z prawdziwego zdarzenia. I to jeszcze z Maciejem Stuhrem we własnej skromnej, mądrej i zabawnej osobie na deser (uwielbiam go!). 
Żyć nie umieraćPolskie kino zdecydowanie daje radę!

03/12/2012

Bezinteresowność

Pomyślałam sobie, że w naturze ludzkiej nie istnieje coś takiego jak bezinteresowność. Nie ma rzeczy, której nie robiliśmy bez powodu – mniej czy bardziej świadomego. To takie przekleństwo istot myślących. Bezinteresowność to tylko wymyślony przez nas frazes, nie niosący za sobą prawdziwego znaczenia. Bo jak się nad tym dłużej zastanowić, to każde, absolutnie każde działanie ma jakąś motywację, jakiś powód, jakiś cel, który, koniec końców, z zamierzenia, ma przynosić nam korzyść.

29/11/2012

Muse in Poland

Kama mnie trochę wyprzedziła w kwestii relacji, dlatego część poniższego posta jest powtórką z rozrywki. Na żadne recenzje kusić się nie będę, z tej oczywistej przyczyny, że jako psycho-fanka nie potrafię na nich spojrzeć obiektywnie – tak więc po recenzje odsyłam w Google, do lepszych i gorszych fachowców, a po moje odczucia TUTAJ.
A poniżej krótka relacja z trzech najpiękniejszych dni w moim życiu ;)

Łódź od Tarnowa dzieli spora odległość, ale w doborowym towarzystwie kilkugodzinna podróż PKP była wyłącznie przyjemnością: nasz przedział był przedziałem bardzo radosnym i w Łodzi Kaliskiej wysiedliśmy w doborowych humorach ;)


25/11/2012

I've lived my dream

Nie ogarniam niczego.
Wszystko mnie dzisiaj zaczęło boleć, nie mogę się śmiać, nie mogę dotykać żeber, przez telefon z nikim nie umiem się porozumieć, a twarzą w twarz mogę jedynie szeptać. Ale to mnie tak cholernie cieszy! Bo to dowód, że nie śniłam. To działo się naprawdę.
To wielkie marzenie przemienione we wspomnienie nie do zdarcia. Kolejny punkt w moim 21 letnim życiu, do którego powrót samymi myślami będzie wywoływał uśmiech na twarzy i łzy szczęścia w oczach. Punkt, w którym naprawdę czułam, że żyję, całą sobą, pełną piersią, jakby świat miał się zaraz skończyć. Kolejny dzień, w którym świat po prostu nie mógł być ani odrobinę piękniejszy. Kolejne wspomnienie, które będzie dodawać siły, wiary i energii za każdym razem, gdy poczuję, że mi jej brakuje.

19/11/2012

FREAK OUT!

Chcę, żeby wszystko było idealnie. Zgrane, zsynchronizowane, zgodne ze skrupulatnie ułożonym planem, na czas, bez opóźnień i komplikacji. Pełnia szczęścia. Nie da się? Że niby zawsze zostaje jakieś „ale-bo” lub lekki powiew niepewności i niechcianej zależności od rzeczy/osób/zjawisk trzecich? Pierdu, pierdu, moi drodzy.
Trouble will surround you, start taking some control.

12/11/2012

Tylko ludzie

Zabawne, ale naprawdę wszędzie są "tylko" ludzie.

Znacie to uczucie, gdy ludzie w różnych instytucjach, bankach, urzędach, szczególnie Ci wysocy rangą, spotkani jedynie przelotem, wydają Wam się ludźmi wyjątkowo mądrymi, inteligentnymi, niemalże nieomylnymi, a w dodatku z ogromnym zasobem osobliwej wiedzy i skomplikowanych umiejętności? To chyba powszechnie znane odczucie, gdy młody, pokorny i nie do końca wykształcony człowiek, bez zawodowego doświadczenia, mając do czynienia z osobą starszą, doświadczoną i obejmującą poważnie brzmiące stanowisko, z marszu zakłada, że jest gorszy i musi się podporządkować.
Pozory naprawdę potrafią zmylić.

09/11/2012

ZDJ: Jewish Girl


W ramach przewietrzenia naszych przegrzanych mózgów, razem z Natalią wybrałam się na cmentarz Żydowski. Dawno mnie tam nie było. Wycieczka wypadła trochę po omacku, co zniwelowało moje znikome plany na jesienne kadry – deszczowo szare niebo i późna godzina zdecydowanie mojemu ciemnemu obiektywowi nie sprzyjają…


Obiecałam sobie jednak, że jeszcze tej jesieni, na dniach, na Żydowski cmentarz powrócę, w bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych i dam szansę mojemu ciemnemu, ciężkiemu i nielubianemu oku się zrekompensować.
Ten orzeźwiający umysł spacer przypomniał mi jednak o moich „pseudo-żydowskich” kadrach z Agą, które powstały już ponad dwa lata temu. I w przypływie dużego sentymentu postanowiłam je tutaj nieco odświeżyć, przy okazji wybudzając z głebokiego snu moją tęsknotę za 50mm…


02/11/2012

2012: płonące znicze


Słychać przenikający wiatr w koronach jesiennych drzew, pachnie kadzidłem i topionym woskiem. Wokół grobów przyciszone rozmowy i nieco głośniejsze, niespodziewane, rodzinne spotkania. Jest tłumnie, ciasno, bez zadumy. Jakoś tak… idea całego święta mija mi się z rzeczywistością. Tułam się alejkami i unikam wzroku innych, poszukując choćby resztki tego niesamowitego nastroju. 
Raczej bezskutecznie. 



31/10/2012

Laugh at myself

Długie, zimowe wieczory przy ciepłej herbacie z miodem i książce. To tylko w teorii, bo w realiach króluje pożeracz czasu zwany Internetem i muzyka podkręcona do granic możliwości, tak żeby przygłuche sąsiadki nie uroniły choćby jednej brytyjskiej sylaby.


Postanowiłam, że będę się pastwić nad sobą samą. Patrzcie, znowu wpis egocentryczny w pełnej okazałości, bo egocentryzm to moje drugie imię. Jeszcze trochę, a zastąpi i pierwsze. Opowiadam siebie na wirtualnych (a i realnych) kartkach papieru, plotę trzy po trzy (jawnie irytując nadużywanymi przecinkami na k), w tajemnicy choruję psychicznie, inspiruję się dramatami i uwielbiam psychopatów (Skóra w której żyję – CUDO!). Rozpływam się w swojej pyszności i wyobrażam sobie zbyt wiele. A mama tak zawzięcie przestrzegała swoją nieletnią córkę przed ekshibicjonizmem. I co? Przykład ze mnie niemalże książkowy – rodzice mają na nas wpływ tylko do pewnego wieku. Potem, dusza, choć z przypuszczalnie dobrze wpojonymi zasadami, hula i ewoluuje sobie samowolnie.

24/10/2012

Don't let the magic leave us!

Dylematy, paradoksy, absurdy i remisy.

Nie pozwolono mi pisać pracy licencjackiej na temat Muse, więc postanowiłam napisać pracę na temat jednej z ich licznych inspiracji – koniec końców wychodzi na to samo. Tak więc, przez najbliższe 9 miesięcy, będę z dumą zgłębiać tajniki prania mózgu i kontrolowania myśli w twórczości Orwella, przy, jak łatwo można się domyślić, odpowiedniej ścieżce dźwiękowej. Cieszę się tym jak dziecko prezentem urodzinowym, bo w mojej bibliografii już widnieją dwa ulubione tytuły Matta (i w gruncie rzeczy, na razie niewiele poza tym…). Co więcej, sam fakt, że zgłębię swoją znikomą wiedzę o ludzkim umyśle napawa mnie przypuszczalnie większą ekscytacją niż powinno.

21/10/2012

Pride and Prejudice

Pamiętam wykład z literatury angielskiej w zeszłym roku, gdy to nasz zabawny wykładowca, z pełnym przekonaniem oświadczył, że jak przyjdzie co do czego, to pewnie wszystkie obecne na wykładzie panie będą chciały pisać pracę licencjacką o Jane Austen i jej cudownej Pride and PrejudiceOh, jakie ja miałam oczekiwania w stosunku do tej książki! I oh, jak wielkie jest moje rozczarowanie! OhMrDarcy!

07/10/2012

Always a tie

Nie trzeba daleko szukać szczęścia, żeby je znaleźć. Wystarczy tylko bardzo chcieć. To jedna z rzeczy, którą wmawiam sobie od miesięcy. Skupiam się na tym tak bardzo, że widzę coraz większe efekty. Zmuszając się do pozytywnego nastawienia, dochodzę do wniosków, które, choć może malutkimi kroczkami, ale jednak, ułatwiają mi życie.
Przykładem niech będzie mój ostatni wniosek.
Uważnie przyglądając się mojemu pierwszemu tygodniowi na trzecim roku studiów, doszłam bowiem do wniosku, że zawsze będzie remis, jeśli tylko się o to postaram. Remis między złym a dobrym, remis między przyjemnym a nieprzyjemnym, remis między smutkiem a szczęściem, między stresem, a ekscytacją, między demotywacją i inspiracją.
A remis to już coś.

14/09/2012

Życiowe paradoksy

Zbliża się szkoła. To widać, słychać i czuć.
Czarny scenariusz z końca zeszłego roku już postanowił pierwszy krok w moim sielskim, wakacyjnym życiu. Ale to nic, że z sześciu promotorów prac licencjackich znam dwóch. I to nic, że akurat u tej dwójki za nic w świecie nie chciałabym pisać najważniejszej pracy w moim dotychczasowym życiu. Przecież od czasu do czasu trzeba spróbować randki w ciemno – kto wie czy kiedykolwiek nadarzy się jakaś inna okazja. A nóż los zrzuci mi z nieba kolejnego anioła (czyt. wyjątkowo inspirującego człowieka) i przeżyję z nim piękne chwile!

11/09/2012

ZDJ: Muse Inspires pt VI

Wstęp do tematu, czyli o mojej obsesji możecie przeczytać TUTAJ.
Część pierwsza TUTAJ, część druga TUTAJ, część trzecia TUTAJ, część czwarta TUTAJ, i część piąta TUTAJ.

__________________________
MUSE INSPIRES część szósta: autoportrety (znowu).


Falling Down (klik - pierwszy krążek) – zdjęcie wykonane z pomocą Monii:

 

08/09/2012

Eska rock

Po całym dniu słuchania eski rock, mam przemyślenia.

Po pierwsze: to chyba jedyne polskie radio, które w pełni toleruję, jako dobre tło do szarej codzienności. Dwa razy poleciało moje tapetowe "Madness" (bezpretensjonalnie podkręcałam głośniki i wyłam jak posrana, bo przecież nie mogę tego NIE robić) i dwa razy "Oh LoveGreendaya, które ostatnio wyjątkowo głęboko wpadło mi w ucho. Fajne klimaty, bo nawet serwowany na weekend Happysad jest przyjemnie lekkostrawny dla mojego muzycznego żołądka (który, koniec końców, wcale nie jest taki znowu wrażliwy).

07/09/2012

Niemili ludzie

Nie chodzi o charakter, chodzi o zachowanie.

Siedzę w kolejce do lekarza. Kulturalnie, nie zajmuję zbyt wiele miejsca, zdjęłam nawet słuchawki i skupiam się na kolejnym rozdziale książki. Przyczłapała starsza, tęga pani. Usiadła obok. Słyszę jak pan usadowiony po przeciwnej stronie złorzeczy na Polską Służbę Zdrowia, ale twardo skupiam się na losach książkowych bohaterów. Mlask, mlask. Mlask, mlask. To Pani po mojej lewej. Bezwarunkowo zniesmaczona podnoszę na nią wzrok. Mlask, mlask. I pioruny sypiące się z jej złowrogich oczu, bo jakim prawem ja na nią patrzę! Wspaniałomyślnie, choć nie bez trudu, przemilczam to sporadyczne "mlask, mlask".

03/09/2012

Pocahontas

Dziś będzie sentymentalnie (i z dziecięcą złością).

Moje pokolenie miało swoje ukochane bajki Disneya, które - jak to słusznie na „kwejkach”, „facebookach”, „tumblrach” i innych tym podobnych portalach zauważają - ryły psychikę i chorobliwie zawyżały odczekiwania względem płci przeciwnej.
Ale nie można było nie kochać disneyowskich kreskówek!

30/08/2012

Śmiechu warte

Ostatnimi czasy życie nie szczędzi mi powodów do histerycznego śmiechu.
Choć w gruncie rzeczy, bardziej niż życie, przyczynia się do tego głupota człowiecza – tak, człowiecza, bo czy można to ludzkim nazwać, to przekonana nie jestem.
Bawi mnie to całe wzburzenie w gronie fanów Muse. Bawią mnie te wszystkie zawistne wpisy, zawiedzione komentarze i rozpaczliwe wołanie o powrót do tego, co już kiedyś było. Śmiać mi się chce, że ludzie naprawdę są tak krótkowzroczni i nie zamierzają wkładać najmniejszego wysiłku w wytężenie swojego wzroku poza czubek własnego nosa. Bawi mnie ten paradoks, że gdy świat staje przed nami coraz większym otworem i zachęca do poszerzania horyzontów, ludzie jeszcze bardziej zamykają się w swoich schematach, panicznie unikając wychylania choćby palca poza swoją „strefę komfortu”.

26/08/2012

2012: zapach gór

Czasami w wakacyjnych wyjazdach wcale nie chodzi o to by zwiedzić najciekawsze miejsca, zrobić zapierające dech w piersiach zdjęcia, nabrać zniewalającej opalenizny, zakupić niezapomniane pamiątki i spróbować najlepszych lokalnych potraw.
Tak też było tym razem. Nie zdobyłam żadnego znaczącego szczytu, tułałam się jedynie po  mniej znaczących stokach i malowniczych dolinach. Tym razem chodziło nie o widoki, ale o zapachy. Bo tak dawno w górach nie byłam, że już zapomniałam jak pięknie pachnie las po deszczu.

18/08/2012

Polski Biegun Ciepła!

Wsłuchiwanie się w głośno podkręcone "Unsustainable", gdy wracasz z praktyk opustoszałą Krakowską do domu bywa iście obezwładniające, w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ale dzisiaj, z dobroci serca, daruję Wam epopeję na temat Muse. Dziś będzie o... moim mieście.

08/08/2012

2012: creativity outside!

Zabawne, ale po długich miesiącach fotograficznej niemocy, spontanicznie zebrałam się w sobie i w przeciągu kilkunastu godzin zrealizowałam kilka dawno zaplanowanych ujęć.

Oto jedno z nich, inspirowane Biffy Clyro (po szczegóły zapraszam TU): 

 
Reszta zdjęć zjawi się tu w swoim czasie przy okazji Muse Inspires (ale na dniach będę uzupełniać dA, więc zapraszam!), a tymczasem dzielę się z Wami ujęciami in between. Bo było nie tyle kreatywnie, co zabawnie!;)


15/07/2012

Kac osobisty

Kac to znane pojęcie.
Kac moralny też się powszechnie przyjął.
Ale jest też przecież kac osobisty. Dławiące poczucie, że dałeś plamę. Rosnące obrzydzenie w stosunku do własnego zachowania, i to nie dlatego, że kogoś ono uraziło, zraniło lub zgorszyło. Ale dlatego, że mijało się z twoimi oczekiwaniami wobec samego siebie.

08/07/2012

Chcieć to móc?

Nie.
Chcieć to nie to samo, co móc.
A móc, to nie to samo, co wprowadzić w życie.
A i plany nie są synonimem realizacji.

22/06/2012

Pamiętnikowanie

Lubię te różnorodne reakcje, które wywołuję, gdy przyznaję się, że od 8 lat piszę Pamiętnik i aktualnie zapisuję 23 zeszyt. I bez względu na to, co kto o tym myśli, ja wiem jedno: Pamiętnik, taki prawdziwy, pisany ręcznie i chowany po kątach, taki, który możesz wsadzić do torebki i wziąć do szkoły (choć osobiście nigdy tego nie robię), taki, w którym błędy musisz skreślać lub zamazywać korektorem – z czasem staje się nierozerwalną częścią Ciebie. Nieważne czy to już wyszło z mody. Ciebie to nie obchodzi. Bo Ty masz potrzebę przelewania swoich myśli, doświadczeń i emocji na papier. To Ci wchodzi w krew. 

18/06/2012

And I'm full of joy!

Wprawdzie do wakacji jeszcze kręta droga, ale… w gruncie rzeczy tu nie chodzi ani o wolne, ani o temperaturę, ani nawet o słońce. Bo ja, owszem, o pogodzie, ale ducha.
Wreszcie mam w sobie to, na co czekałam mniej więcej od listopada zeszłego roku. Siłę, energię, motywację i wiarę. I to zupełnie nowe, niezliczone ich pokłady, które zamierzam solidnie pielęgnować i skrupulatnie mnożyć, nowymi sposobami. 

11/06/2012

Idealny Facet Dla Mojej Dziewczyny

Lubię pozytywne, filmowe rozczarowania. Patrząc przez pryzmat tych najbardziej rozreklamowanych filmów, opinia o polskim kinie (w kryteriach artystycznych) nie jest specjalnie pochlebna – nasze kino zdaje się zamykać, albo w śmiertelnie poważnych, patriotycznych obrazach wojennych, albo w nieudanych, żenujących komediach romantycznych, gdzie królują patetycznie sztuczne dialogi. 
Osobiście jednak twierdzę, że w Polsce (mimo wszystko) robi się dobre kino i nie po raz pierwszy to tutaj zaznaczam. Wydaje mi się bowiem, że aby dostrzec ten „dobry” aspekt, nie wystarczy włączyć telewizor i przeczytać zapowiedź w Tele-tygodniu. Najlepsze (moim skromnym zdaniem) tytuły przechodzą bez zbędnego szumu w mediach.
Tym razem jednak jest zgoła inaczej. Film, o którym piszę wywołał dość skrajne emocje, więc śmiem twierdzić, że jest dość kontrowersyjny i, moim jakże skromnym zdaniem, mocno niedoceniany.

04/06/2012

ZDJ: Angels to Fly

Chyba każdy się ze mną zgodzi, że muzyka inspiruje. Oczywiście osobiście najwięcej inspiracji czerpię z twórczości Muse, ale dzięki nim stopniowo przybywa coraz więcej innych zespołów/wykonawców, którzy potrafią mnie oczarować.

W zeszłe wakacje swój czar rzucił na mnie Ed Sheeran. Przyznaję bez bicia: chłopak trochę stopił mi serce. Poniższa seria (w czterech aktach) narodziła z TEGO singla, a nosi tytuł Angel to Fly




 
Pozowała przeurocza (i dzielna) Maja.
A na zdjęciach widnieje strych tarnowskiej kamienicy należącej do mojej rodziny, gdzie panował potworny zaduch, smród i syf. Krótko mówiąc: była to jedna z najbardziej ekspresowych i hardecore’owych sesji, jakie miałam okazję robić. Za wiernych towarzyszy naszych wysiłków robiły dwa gołębie trupy. Creepy!


Fajnie było!

25/05/2012

Recovery

W ramach rozluźnienia i marnowania cennego czasu, który powinnam poświęcić na naukę, obejrzałam sobie najnowszy walentynkowy romans – The Vow.


Pamiętam, że już sam zimowy zwiastun zachęcił mnie do sięgnięcia po ten film - uwielbiam motyw utraty wspomnień i pamięci na równi z motywem zaburzeń i chorób psychicznych. Nie spodziewałam się cudów, bo koniec końców na plakacie wyraźnie dają do zrozumienia, że to film, na który z założenia idą dzikie tłumy zakochanych par. Generalnie nie zawiodłam się – jak na walentynkowy romans, film jest dobry – słodki, z ładnym przesłaniem, o miłości, która przetrwa wszystko. Przyjemnie się ogląda, choć trudno nie prychnąć z pobłażaniem na widok kolejnego na zabój zakochanego, nierealnego faceta. Bo nie wiem jak inni, ale w moim otoczeniu tacy naprawdę nie istnieją.

23/05/2012

Drag behind

Dzisiaj egoistyczna hipokrytka Ania moralizuje innych (a przy okazji i siebie).
Stąpam sobie po korytarzach mojej pseudo-uczelni i staram się ogarnąć, dlaczego ludzie są tak ograniczeni. Co jest złego w oczywistym fakcie, że każdy ma swoje indywidualne tempo, indywidualne potrzeby, predyspozycje i umiejętności? Dlaczego przejście nad tym do porządku dziennego jest dla niektórych niemożliwe? O co chodzi? Czy na tym porąbanym świecie, w tym porąbanym kraju już naprawdę nikt nie potrafi skupić się na swoich własnych interesach? Skąd się bierze ta niepohamowana zawiść?

11/05/2012

Leżakowanie

Leżenie w łóżku naprawdę potrafi człowieka wynudzić. Z tych nudów wróciłam do picia mleka z kawą i trzema łyżeczkami cukru – bardzo mądrze. I przeglądam całe gigabajty starych zdjęć. Zamiast się uczyć, rzecz jasna. Albo chociaż filmy nadganiać.
Apropos! Posiadanie konta na filmwebie rujnuje moje życie. Mam więcej filmów do oglądnięcia niż tych już oglądniętych. Rutynowe przeglądanie galerii zdjęć poszczególnych produkcji, czy aktorów zawsze kończy się wyłapaniem kolejnej znajomej twarzy i dodaniem trzech następnych tytułów do listy „MUST SEE”, a „kinowe” okienko w kokpicie nieustannie namawia mnie na wydanie miesięcznych oszczędności. Horror!
A na oglądnie czasu nie mam. Chęciami jakoś też niespecjalnie dysponuję, a jak już mnie najdzie (a zazwyczaj nachodzi wtedy, gdy absolutnie nie powinnam marnować czasu), to nigdy nie wiem za co się wziąć najpierw. Nawet to przymusowe leżenie w łóżku nie zaowocowało żadnym konkretnym wzbogaceniem mojej listy „obejrzanych” – pomijając fakt, że połknęłam wszystkie cztery sezony Secret Diary Of A Call Girl, ale to się przecież nie liczy. Brytyjskie seriale są jak narkotyki – jak już zaczniesz to nie spoczniesz póki nie skończysz. A potem i tak masz ochotę do tego wracać. Bo mają w sobie coś, czego Amerykańskim produkcjom (z mojego punktu widzenia) brakuje. Ale może to tylko moje odczucie. Tak czy siak, obsesyjnych nałogów staram się nie mylić z filmowymi doznaniami. 

09/05/2012

ZDJ: New York City

Zebrało mi się na wspomnienia, więc odgrzewam bardzo stare kotlety zdjęciowe. 

W gruncie rzeczy to dosyć zabawne, bo lecąc do Stanów, Nowy Jork niewiele dla mnie znaczył. Owszem - jedno z największych i najpopularniejszych miast świata – to wie każdy. Każdy też kojarzy skądinąd obrazki podobne do tych poniższych. Ale nie każdy już wie, co to znaczy doświadczyć Nowego Jorku. I przywieźć do domu własne obrazki.

06/05/2012

Boli

Gdy odmawiasz sobie przyjemności przez ponad rok, a to wciąż jest za mało.
Gdy planujesz coś uporczywie i dokładnie, a koniec końców plany i tak się sypią.
Gdy obiecujesz sobie coś, czego i tak nigdy nie umiesz dotrzymać.
Gdy idziesz na rower i rozwalasz sobie nogę w ciulowym miejscu.
Gdy chcesz w końcu się ogarnąć, a to cholerstwo wciąż piecze, boli i wkurwia.
Gdy obiecujesz sobie, że zrobisz coś konstruktywnego, a leżysz na łóżku gapiąc się w sufit. 
Gdy tak cholernie się starasz, a to i tak nie wychodzi.
Gdy tak bardzo chcesz się przytulić, a nie masz do kogo.
Gdy próbujesz przekonać samą siebie, że za bardzo przeżywasz.
Gdy tak bardzo chcesz się wykazać, a złośliwość rzeczy martwych Ci to uniemożliwia.
Gdy tak bardzo chcesz coś zmienić, a mimo to, stoisz w miejscu.
Gdy tak bardzo cenisz odwagę u innych, a sam pozostajesz tchórzem.
Audentes fortuna iuvat, powiadał Wergiliusz. 
Happy crying, humany-wumany

02/05/2012

26 Nagroda Filmowa

Dwudziestą szóstą Tarnowską Nagrodę Filmową, tak samo jak nagrodę publiczności, zgarnęła Róża
Jury Młodzieżowe za najlepszy film uznało Lęk wysokości.

28/04/2012

Egoiści

Każdy ma swój egocentryczny półświatek. Swoją własną percepcję otaczających go ludzi.
Przyglądamy się, krytykujemy, porównujemy, dowartościowujemy się. Nie, nie kłam, że tak nie robisz, bo i tak Ci nie uwierzę – nie musisz robić tego głośno, wiem, że ta myśl i tak się gdzieś czai i nawet jeśli konsekwentnie ją odpychasz, czasami i tak wypływa.

18/04/2012

Dowód

Zrobiło mi się smutno, gdy pewna wysoko postawiona pani z żalem przyznała, że nieopłacalne jest wystawianie ambitniejszych sztuk, bo szybciej, pewniej i lepiej sprzeda się kolejna farsa niewymagająca udziały choćby najmniejszych pokładów szarych komórek.  Na farsie sala będzie pękać w szwach. Przy dramacie zawsze jakieś wolne miejsca zostaną.

[zdjęcie pobrane stąd]

14/04/2012

Titanic

Dzisiejszej nocy mija dokładnie 100 lat od zatonięcia jednego z najbardziej znanych statków świata. Media nie dają o tym zapomnieć, więc i moją myśl nawiedził ostatnimi dniami sławetny Titanic. Po obejrzeniu niecałego filmu dokumentalnego na National Geographic nagle nabrałam potwornej ochoty by po paru ładnych latach oglądnąć ukoronowany Oskarami film ponownie. Po raz trzeci.


Z mojego "drugiego razu" zapamiętałam tylko tyle, że film był cholernie długi i chwilami do bólu nużący, a na jego oglądanie straciłam aż dwa wieczory (to były czasy, gdy moim jedynym źródłem oglądania filmów był telewizor). Przy czym chyba nie oglądałam zbyt uważnie, bo jakoś tak przez mgłę to wszystko pamiętam.

08/04/2012

Nudno

Czasami nie mam sobie nic do zarzucenia. Wstaję rano i myślę sobie „jest okej”. Życie idzie w odpowiednim kierunku, własnym torem, własnym tempem i dobrze mi z tym.
A czasami po prostu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że prowadzę najnudniejsze życie na tej planecie. Mam poczucie, że absolutnie nic się nie dzieje, a ja marnuję swój cenny czas na „sama-nie-wiem-czym”. Przed oczami mam same czarne scenariusze przyszłości i zamiast coś z tym zrobić, siedzę bezczynnie i pogrążam się w poczuciu beznadziejności.
Co za paskudne uczucie, bezczelnie wykradające energię do życia.

30/03/2012

ZDJ: something about sundowns

Zimno mi i źle, dlatego dla ogrzania atmosfery dzielę się moim skromnym zbiorem ciepłych obrazków – bo choć zachody słońca to jedne z najbanalniejszych ujęć, to jednak jest w nich coś bezsprzecznie magicznego.