Jakiś czas temu podjęłam świadomą decyzję o ogólnym unikaniu wiadomości – jestem zbyt impulsywna i emocjonalna, żeby dokładać sobie niepotrzebnych zmartwień. Życie mam zresztą tylko jedno i zamierzam je przeżyć na swoich zasadach, pompując energię wyłącznie we własny mikro-świat. Z premedytacją stępiłam w sobie potrzebę malowania większego obrazka. Mój mały wycinek mi wystarcza. Zazwyczaj.
Ale, jak kiedyś słusznie napisał Orwell, nazwanie siebie niepolitycznym, jest samo w sobie oświadczeniem politycznym. Bo chcąc czy nie, żyję w takich czasach, a nie innych, i jestem częścią systemu, który od kilku dobrych lat postępująco gnije od środka (a może nawet gnił sobie od zawsze, tylko wcześniej nie byłam tego świadoma).
I choć z tego punktu dyskusja mogłaby się potoczyć w przynajmniej dwóch politycznych nurtach, ja wracam do malowania tego większego obrazka właśnie.