Inny miałam plan na piątkową publikację, ale po trzech dniach robienia sobie wody z mózgu i martwienia się wszystkim na zapas, naszło mnie na bardziej pospolite podsumowanie roku. Bo, widzicie, rok 2016 był, dla mnie osobiście, rokiem bardzo dziwnym. O ile 2015 przyniósł kilka ważnych (zarówno w życiu jak i w głowie) transformacji, to 2016 w wielu – zbyt wielu powiedziałabym nawet – kwestiach był rokiem przełomowym. I może właśnie dlatego ciężko mi go sklasyfikować jako zły czy dobry. Przełomy (różnorakie) mają przecież to do siebie, że choć najczęściej wychodzą nam na dobre, to kosztują wiele wysiłku, łez i cierpienia. Co prawda, to, czy przełomy z 2016 rzeczywiście wyszły mi na dobre, jeszcze się okaże. Jedno jest jednak pewne: choć wciąż nie wiem do jakiego celu tak naprawdę dążę, to 2016 na pewno mnie do niego przybliżył. I nie ma co pierdolić, że tak nie jest.