W ramach rozluźnienia i marnowania cennego czasu, który powinnam poświęcić na naukę, obejrzałam sobie najnowszy walentynkowy romans – The Vow.
Pamiętam, że już sam zimowy zwiastun zachęcił mnie do sięgnięcia po ten film - uwielbiam motyw utraty wspomnień i pamięci na równi z motywem zaburzeń i chorób psychicznych. Nie spodziewałam się cudów, bo koniec końców na plakacie wyraźnie dają do zrozumienia, że to film, na który z założenia idą dzikie tłumy zakochanych par. Generalnie nie zawiodłam się – jak na walentynkowy romans, film jest dobry – słodki, z ładnym przesłaniem, o miłości, która przetrwa wszystko. Przyjemnie się ogląda, choć trudno nie prychnąć z pobłażaniem na widok kolejnego na zabój zakochanego, nierealnego faceta. Bo nie wiem jak inni, ale w moim otoczeniu tacy naprawdę nie istnieją.