20/11/2020

Nie bój się niezręczności

Pewnego słonecznego, październikowego dnia, spacerując po plaży, z wiatrem we włosach i tęczą na horyzoncie, rozkminiałyśmy sobie z przyjaciółką życie. Obie ostatnimi czasy przeszłyśmy w życiu spore (choć zupełnie inne) rewolucje i dzieliłyśmy się nowymi, zuniwersalizowanymi wnioskami. Dużo mówiłyśmy o szeroko pojętych relacjach (z rodzicami, partnerami, przyjaciółmi i samym sobą) oraz samoświadomości. Bo człowiek to się jednak całe życie o sobie uczy, i co chwila dochodzi do nowych wniosków.

I dyskutując na temat blokad i powodów dla których ukrywamy coś nie tylko przed innymi, ale przede wszystkim przed samym/ą sobą (czy może raczej nasza podświadomość to przed nami ukrywa), weszłyśmy na temat niezręczności. Bo czasem to ona nas blokuje. Czasem boimy się jej do tego sotopnia, że wolimy się nie odzywać wcale.

A to, oczywiście, jest na dłuższą metę bardzo krzywdzące.


13/11/2020

Ciężkie jest życie blondynki (10)

W serii: * cz. 1 * cz. 2 * cz. 3 * cz. 4 * cz. 5 * cz. 6 * cz. 7 * cz. 8 * cz. 9 *



Bo:

 

Po pierwsze:

Mamy w pracy, za recepcją, niebieskie drzwi prowadzące do małego pomieszczenia, które robi za magazyn studenckich paczek, szatnię i tak zwaną „kanciapę”. Drzwi zatrzaskują się same, a otwierają je dwa klucze: jeden przypięty do naszego ogólnego pęczka, który nosimy przy sobie na każdej zmianie, i drugi, zapasowy, wiszący na haczyku w skrzynce. Z tym że kluczyk do skrzynki jest przypiety do ogólnego pęczka. Gdy więc pozamykam wszystko i wyjdę do toalety, nieświadomie zatrzaskując pęczęk kluczy w „kanciapie”, to pozostaję bez dostępu do czegokolwiek poza telefonem i komputerem.

Tak, dobrze myślicie, ponieważ takie sytuacje były na porządku dziennym, toteż zapasowy klucz szybko wylądował zakamuflowany w jednej z ogólnodostępnych szuflad, żeby ułatwić mi (i tym co zmuszeni byli mnie ratować) życie. Nie uchroniło mnie to jednak od nierzadkich palpitacji serca, gdy nie mogę tego naszego pęczka kluczy znaleźć, a potem się okazuje, że on cały czas był w mojej kieszeni. Albo gdy jestem przekonana, że zgubiłam gdzieś w pracy klucze do mieszkania, i szukam ich przez bite pół godziny we wszystkich możliwych pomieszczeniach, a potem się okazuje, że nigdy nie wzięłam ich z domu, bo drzwi zamknęła za mną współlokatorka.

06/11/2020

Inwestycje i transakcje

Mój przyjaciel uważa, że jestem potwornie cyniczna, bo kiedyś mu powiedziałam, że dla mnie każda relacja to swoistego rodzaju transakcja. Zestawienie kosztów i inwestycji. Oponował ostro, ale mojego zdania nie zmienił. I wątpię czy ktokolwiek, kiedykolwiek je zmieni. Cynizm czy pesymizm, jak zawsze rozchodzi się tu o definicję i jej rozumienie.  



Przyznam szczerze, że gdy pierwszy raz tak pragmatycznie o relacjach (wszelakich) pomyślałam, też w pierwszym odruchu mną wstrząsnęło, szczególnie że całe życie miałam się raczej za niepoprawną romantyczkę (stąd między innymi mój nieco żenujący, blogowy pseudonim). Transakcje? Koszty? Inwestycje? Jak można tak oschle mówić o ludzkich relacjach i uczuciach!? Ale im dłużej się nad tym zastanawiałam (a uwierzcie, ja naprawdę chorobliwie wszystko analizuję), tym bardziej przyznawałam samej sobie rację. Każda relacja jest jak transakcja, tylko waluta jest tu inna niż pieniądz.