Pewnego słonecznego, październikowego dnia, spacerując po plaży, z wiatrem we włosach i tęczą na horyzoncie, rozkminiałyśmy sobie z przyjaciółką życie. Obie ostatnimi czasy przeszłyśmy w życiu spore (choć zupełnie inne) rewolucje i dzieliłyśmy się nowymi, zuniwersalizowanymi wnioskami. Dużo mówiłyśmy o szeroko pojętych relacjach (z rodzicami, partnerami, przyjaciółmi i samym sobą) oraz samoświadomości. Bo człowiek to się jednak całe życie o sobie uczy, i co chwila dochodzi do nowych wniosków.
I dyskutując na temat blokad i powodów dla których ukrywamy coś nie tylko przed innymi, ale przede wszystkim przed samym/ą sobą (czy może raczej nasza podświadomość to przed nami ukrywa), weszłyśmy na temat niezręczności. Bo czasem to ona nas blokuje. Czasem boimy się jej do tego sotopnia, że wolimy się nie odzywać wcale.
A to, oczywiście, jest na dłuższą metę bardzo krzywdzące.