30/01/2013

Związek toksyczny?

Krzyczę na siebie w myślach potwornie, ale bez większego skutku.
Nie ma to jak na własne życzenie dać sobie narzucić presję, a potem sobie z nią nie radzić.
Nie żeby same minusy, bo wreszcie się mogę uczyć po angielsku o angielskim. A po tym co działo się ostatnio, to naprawdę duży postęp. I naprawdę nie powinnam narzekać.
Tylko ta cholerna choroba.
Sesja w zestawieniu z chorowaniem to jakiś żart wszechczasów.

26/01/2013

Speaking English

Dzisiejszy post jest o angielskim, do czego, pośrednio, natchnęła mnie uczelnia. Bowiem na konwersacjach, już od dwóch lat, bardzo często poruszamy temat tego, jak się w Polsce języka uczymy, jakie mamy bariery i jak powinniśmy sobie z tym radzić.
Orzech trudny do zgryzienia.
W podstawówce, gimnazjum i liceum kładziono nacisk głównie na pisanie, czytanie i gramatykę - prawie w ogóle na rozmowę. Nigdy nie korzystałam z lekcji dodatkowych (nie licząc trzeciej klasy podstawówki, ale wtedy jeszcze w ogóle nie miałam angielskiego w szkole, więc był to krótki kurs dla początkujących), dlatego mój kontakt z językiem przez pierwsze 7 lat językowej edukacji ograniczał się tylko i wyłącznie do szkoły (nie licząc obsesji na punkcie Harry’ego Pottera, która znacznie wzbogaciła mój zasób słownictwa).

21/01/2013

2013: metry śniegu

Polubiłam samotne zimowe spacery, kiedy na cmentarzu tak cudownie skrzypi pod nogami śnieg, a cisza wokół koi nerwy. Nawet paskudna pogoda nie ma znaczenia w obliczu chwili wytchnienia od piętrzących się zaległości na ciasnym biurku.



10/01/2013

Studenckie frustracje

W trudny okres weszłam i choć po cichu obiecywałam sobie, że nie będę lamentować na prawo i lewo, to i tak nie jestem w stanie powstrzymać się od naskrobania kilku ironicznych, przepełnionych frustracją i złością zdań. Enjoy.

03/01/2013

Bright Lights

Uśmiech przez łzy, znowu.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, ani tego dobrego, co by się jakimś złem nie odpłaciło. Takie prawdy nigdy się nie zestarzeją.
To ten nastrój, przy którym nie wypada mi słuchać Muse. Te ich niezawodnie wywoływane wibracje w moim rozstrojonym sercu jakoś nie potrafią współgrać z zawieszeniem, w które popadam już kolejny wieczór z rzędu.
Fizycznie zresztą nie wiszę, tylko cierpliwie czekam, aż moje chwilowo otępiałe neurony w końcu dogadają się między sobą i postanowią wybrać to, co i tak wybieram zawsze. Nie każę im się zresztą spieszyć, bo i mentalna martwica ma swoje plusy. Przez krótką chwilę wyraźniej dostrzegam drugą stronę medalu. I choć i tak wiem, jaki będzie ostateczny wynik tego mojego niezdecydowania, doceniam każdą najmniejszą wątpliwość. 

01/01/2013

Czerwone niebo

Wieczorne niebo nad trzepakiem przybierało różne barwy.
Najbardziej lubiła, gdy zalewało się czerwienią podszytą różem. Uwielbiała ten kojąco-niepokojący widok. Wokół zawsze panowała głucha cisza, a nad jej głową, mimo iż prawie nieruchoma, czerwień zdawała się nadciągać niczym burza.
Potrafiła przyglądać się zaróżowionym chmurom bez końca.