25/10/2022

Ciemne strony emigracji

Przy okazji mojej ostatniej (emocjonalnie mocno obciążającej) wizyty w Polsce, dużo myślałam o emigracji, w szczególności o jej mniej radosnych stronach. Emigracja to z pewnością niełatwa sprawa, nawet jeśli w ogólnym rozrachunku znacznie poprawia jakość twojego życia. Możesz znaleźć swoje miejsce na ziemi, zbudować nowy dom poza domem, nawet czuć się częścią lokalnej wspólnoty, ale to wcale magicznie nie sprawi, że emigracja przestanie być trudna. Bo trudność to jej naturalna składowa. Powroty do domu czy wizyty rodziny zawsze łączą się z trudnymi emocjami: wybudzają poczucie wyobcowania, straty i zmiany. Przypominają o smutniejszych konsekwencjach podjętych decyzji.

 


11/10/2022

Mity psychoterapii

Żyjemy w tak zwanym kryzysie zdrowia psychicznego. Który, w razie jakby nikt nie zauważył zbieżności, ściśle łączy się z ogólnoświatowym kryzysem tak w ogóle (na Guardianie był niedawno świetny artykuł poruszający tę kwestię). Śmiało zakładam, że każdy z nas ma, jeśli nie doświadczenia, to na pewno jakieś wyobrażenia o psychoterapii.

Ja też je kiedyś miałam i dlatego chcę dziś niektóre mity obalić.



17/08/2022

Cierpień

Lato w rozkwicie, pogoda piękna, temperatura idealna, a ty idziesz struta przez swoje ukochane miasto, bo każda mijana para, każdy najmniejszy ślad czułości czy uśmiechu na cudzej twarzy jest jak sztylet w serce. Desperacko próbujesz odciągnąć myśli od własnego bólu, ale bez szczególnego skutku. Wypełnia cię po brzegi: w którąkolwiek stronę się nie zwrócisz, on tam na ciebie czeka, w cudzych gestach, dźwiękach, zapachach, w tym żółtym, krzywo wymalowanym sercu na chodniku. Tak jakby twój mózg został zaprogramowany by wszystko łączyć z tym, przez co sama aktualnie przechodzisz. Obezwładniająca pustka krzyczy i nie wiesz jak ją zagłuszyć.

A świat się kręci dalej, jak gdyby nigdy nic.


06/08/2022

Nie lekceważ nadziei

Przyjaciółka mi ostatnio powiedziała, że ona całe życie ganiła się za swoją naiwność. Jejku, jak wiele razy to słyszałam! I od ilu osób! I ile lat samą siebie za to ganiłam: w myślach, rozmowach i pamiętniku. Ah, no i nie zapominajmy: wciąż często to słyszę. Że jestem „nieuleczalną” bądź „straszną” idealistką. Że mam „zbyt” romantyczną wizję życia i świata. Że to naiwne i niedojrzałe.

A co zabawne, sporo się też w swoim życiu nasłuchałam komentarzy, że jestem zbyt cyniczna, że za dużo we mnie pesymizmu, że za bardzo sama sobie wszystko komplikuję i wszystkich tylko tą swoją postawą odpycham.

No to jak to w końcu jest?



14/07/2022

Antidotum samotności

Współlokator wrócił z zabiegu w szpitalu i podzielił się smutną refleksją: trzy inne osoby obecne w sali zabiegowej, mimo takiej możliwości, nie decydują się na ułatwiający życie zabieg, bo nie mają nikogo kogo mogliby poprosić o pomoc, gdy po zabiegu będą dochodzić do siebie. Nikogo kto poświęciłby im tydzień lub dwa. Nikogo przy kim mogliby być po prostu słabi, zależni, obolali. To osoby koło pięćdziesiątki, młodsi od moich rodziców. Nie oceniam tego, że nie mają rodziny, ale przyjaciół? Życzliwych sobie ludzi? Kogoś bliskiego?

Koleżanka w pracy dzieli się ze mną swoim lękiem, bo właśnie wysłuchała w radiu audycji o tym, jak bardzo młodzi ludzie czują się odizolowani i osamotnieni. To wszystko przez media społecznościowe i telefony, mówi. Ludzie nie komunikują się tak jak dawniej, nie wychodzą. Dwa lata pandemii też nie pomogły. Czy jej dzieci też będą się tak czuły gdy pójdą do liceum i na studia? Czy można jeszcze w ogóle liczyć na poczucie bliskości i przynależności, czy samotność jest nam wszystkim po prostu pisana?

I tak pomyślałam sobie, że, no kurczę. Media społecznościowe, telefony i pandemia swoją drogą, ale czy ktokolwiek uczył nas (żebyśmy teraz mogli uczyć nasze dzieci) emocjonalnej otwartości, wrażliwości i życzliwości, które potrafią zaprowadzić do prawdziwej bliskości z drugim człowiekiem? Które są antidotum samotności?

 

29/06/2022

Shit people say (3)

 Czyli jak NIE pocieszać osób w kryzysie.

 
 

Inni mają gorzej

Uwaga, bo jest też wersja jeszcze bardziej hardkorowa (przynajmniej dla mnie): każdy niesie swój krzyż. Wiadomo, dodajmy do tego element kulturowo-religijny i mieszanka wybuchowa gotowa. Ukrywać nie będę, brzydzi mnie to bardzo. Minimalizowanie czyjegoś dramatu, czyichś emocji i tego jak je przeżywa, to najgorsze co można cierpiącemu zrobić. Truizm, ale każdy problem jest relatywny i każda jedna emocja zasługuje na przeżycie, w taki sposób w jaki osoba ją przeżywa. W kryzysowych sytuacjach, w wielkich emocjach, nikogo nie obchodzą inni. Nie ma tu miejsca na świat wokół, jest tylko niesamowita potrzeba wypuszczenia emocji, które duszą. Potrzeba poczucia ulgi. I nie, nikt nie poczuje ulgi myśląc, że ktoś gdzieś ma gorzej niż oni, bo dla niego to co przeżywa w danym momencie jest najgorsze i koncept czegoś gorszego zwyczajnie nie istnieje. Kropka.

15/06/2022

Dorosłość jest ambiwalentna

Moim najbardziej wartościowym instagramowym odkryciem 2021 roku był profil @twojerelacje, który bardzo gorąco polecam. Sylwia, psychoterapeutka systemowa, fantastycznie i bardzo przestępnie opowiada tam o zawiłościach w relacjach międzyludzkich, bardzo dużo uwagi poświęcając emocjom, samoświadomości i dojrzałości. 

W jednym z jej pierwszych postów tego roku, przeczytałam zdanie które bardzo mocno ze mną rezonuje: „dorosłość to umiejętność znoszenia ambiwalencji”. Nie mogłabym się z tym bardziej zgodzić. Dojrzałość emocjonalna, która wynika nie tyle z przeżytych doświadczeń, co z właściwego, rozumnego przeżywania emocji (co jest możliwe do osiągnięcia niemal wyłącznie dzięki samoświadomości), bazuje na znajomości tych ambiwalencji.


06/06/2022

Tak, warto rozkminiać

 To niejako rozwinięcie mojego wywodu sprzed 7 lat.


Dużo się w życiu nasłuchałam zastrzeżeń do mojego ciągłego „rozkminiania”, nadinterpretowania, analizowania, bezustannego malowania większego obrazka i wiecznego nurkowania, byleby głębiej, w otchłań ludzkich bebechów (mentalnych, ma się rozumieć). Że przecież marnuję czas, życie, zasoby, energię. Że to bez sensu, że nie warto. Że to nienormalne. Że może jednak za dużo myślę i analizuję, a za mało faktycznie robię.

Przy mojej obsesji na punkcie bierności i aktywności, takie komentarze to istna woda na młyn Wewnętrznego Krytyka. Sen mi z powiek spędzały. No bo zamiast pisać fikcję i szkolić warsztat pisarski, ja namiętnie spisywałam te wszystkie rozkminy. Bywało, że po kilkanaście stron dziennie, maczkiem. I gdzie mnie to niby miało doprowadzić? Przecież tego nie wydam, żadnych pieniędzy z tego nie będzie. Więc może faktycznie marnuję czas?

Oj tak, mój pamiętnik bardzo długo był tajemnicą, przeszkodą, powodem do wstydu i niekończących się wyrzutów sumienia. Tak jakbym ich mało w swoim (wówczas katolickim) życiu miała…

No i przecież sama pisałam, że myślenie boli!

Więc jaki to wszystko ma niby sens?

A no właśnie ma, i to (dla mnie) coraz większy.

13/03/2022

Upadek autorytetu

We wtorek na zajęciach omawialiśmy terapeutyczną metodę pustego krzesła. Naturalnie więc zaczęłam się zastanawiać, kogo sama mogłabym na tym pustym krześle posadzić. I z lekkim zdziwieniem odkryłam, że nie ma w moim otoczeniu żadnej takiej osoby. Nawet zaglądając w przeszłość (która nie jest przedmiotem omawianej terapii gestalt), nie potrafiłam znaleźć powodu dla przywoływania problematycznych osób czy sytuacji, z którymi przecież już dawno się pogodziłam. Mój “cykl doświadczania” został pomyślnie zamknięty, nie noszę w sobie żadnych niedomkniętych rozdziałów. To była bardzo budująca realizacja! Dała mi poczucie, że moja wewnętrzna „orka na ugorze” przynosi realne efekty.



A potem wróciłam do domu, M pokazał mi najnowszy tweet najbardziej poczytnej brytyjskiej autorki i mnie olśniło: J.K. Rowling bym na tym krześle posadziła!

14/02/2022

Ciężkie jest życie blondynki (13)

Wszystkie odcinki z serii do wglądu TUTAJ.

Przed wami edycja walentynkowa! 

Bo:

 

Po pierwsze:

Jedno z pierwszych, bardzo niezręcznych spotkań z chłopcem, sam na sam, rozumiecie. Pierwszy raz w życiu zanosiło się na coś intymnego. Siedzieliśmy przytuleni na łóżku i miło przez chwilę było, ale potem zjadła mnie podszyta niską samooceną trema, a że chłopiec rzucił na to bardzo głupi komentarz, to zapadła niezręczna cisza. Przesunęłam się na skraj łóżka i żeby nie siedzieć bezczynnie, postanowiłam związać sobie włosy. Zawsze w takich przypadkach zwieszam głowę między nogi i gwałtownie zarzucam wszystkie włosy do tyłu. W tym samym czasie chłopiec chyba uznał, że się załamałam i postanowił mnie objąć… dostał z czachy prosto w szczękę. Przeżył, ale nie bez bólu.

03/02/2022

Dreamyania, nie ana

Od wielu lat – a może nawet od samego początku, bo to nigdy nie był pseudonim-eureka – rozmyślam nad inną nazwą dla tego bloga. Na tym rozmyślaniu przeminęła mi już cała dekada i jakoś żadna inne opcja do zmiany mnie nie przekonała. Ze wszystkich Ani na świecie, zawsze najbliżej mi do tej rozmarzonej – taka byłam, jestem i taką być zamierzam. Jasne, moje spojrzenie na marzenia, ich rolę w życiu i to jak osobiście do ich realizacji dążę zmieniało się wielokrotnie. Treść tych marzeń też nagminnie ewoluowała, ewoluuje i ewoluować razem ze mną już pewnie zawsze będzie. Ale same marzenia zawsze były na moim radarze.  

Od zawsze byłam też idealistką i choć nauczyłam się twardo stąpać po ziemi (śmiało nazywając się przy tym empiryczką), to ten idealizm wciąż we mnie drzemie. I ja go sobie bardzo cenię. Bo wszystko w rozsądnej ilości bywa cenne, nawet głupota. Podstawą jest równowaga.

Ale do brzegu!



22/01/2022

Emocjonalny przywilej

W ferworze witania nowego roku, o moją bańkę obiły się motywacyjne cytaty: „to nie rok ma być lepszy, a człowiek”, „to nie życie staje się lepsze, a ty”. W pierwszym odruchu pomyślałam sobie „mądre, to prawda”. Jakby nie było, od lat sama w to wierzę i praktykuję. Doskonale zdaję sobie sprawę, że najważniejsza praca (tj. taka, która przynosi najlepsze życiowe rezultaty) zawsze jest odśrodkowa. Mocno też wierzę, że każdy jest do tej wewnętrznej pracy zdolny, że każdy posiada naturalne zasoby do walki z przeciwnościami.

ALE, ALE, odezwał się ten bardziej krytyczny głos w mojej głowie, przecież bycie do czegoś zdolnym, a egzekucja tej zdolności to są dwie bardzo różne rzeczy! Samo posiadanie zasobów nie znaczy jeszcze, że ma się do nich wolny dostęp i potrafi się je obsłużyć. Można przecież posiadać auto, nawet nie jedno, a wcale nie potrafić go prowadzić. Lub nie mieć na paliwo.