Listopad (zgodnie z planem) był przełomowy – na jakiś czas przeprowadziłam się do innego miasta. Kraju nawet. A wszystko zgodnie z obietnicą, którą złożyłam sobie w maju: że jak już do stolicy Anglii wrócę po raz czwarty, to na pewno na dłużej. No i jestem. Po prawie czterech tygodniach na obczyźnie.
Zakochana jeszcze bardziej. Tak, mam dla was skandalicznie dużo kadrów. Ale bardziej zminimalizować ich liczby już nie potrafię. Miłość nie zna granic.