21/06/2021

Życie bez Boga

Problemy z katolicyzmem zaczęłam mieć po liceum (w którym, co zabawne, byłam obsesyjnie wręcz religijna). Kwestionowanie przyszło nie wiadomo skąd i rozsądek po prostu nie dawał za wygraną. Przemęczyłam tak kilka kolejnych lat, co niedzielę uczestnicząc w mszy świętej, bo to rodzinny rytuał. Kazania spędzałam na przemian albo dostając białej gorączki od wykłócania się z księdzem w mojej głowie, albo wyobrażając sobie jak zaaranżowałabym przestrzeń wewnątrz katedry, gdyby dane mi było przerobić ją na cokolwiek innego (spoiler alert: kilka lat później odkryłam, że w Szkocji już dawno na to wpadli). Ku niezadowoleniu rodziny, w drodze z kościoła do domu, zaczęłam wytykać nieścisłości kazań i nauk Kościoła. Z tygodnia na tydzień coraz gorliwiej, aż w końcu rodzicielka mi powiedziała, że jak tak bardzo mnie to denerwuje, to może lepiej żebym na te msze nie chodziła.

Od tamtej pory byłam w kościele, w ramach nabożeństwa, może ze dwa razy. Na ślubie.

Nie chcę urazić wierzących, ale bez Kościoła żyje mi się o niebo (sic!) lepiej. Już szczególnie odkąd mieszkam w mocno świeckim kraju.


07/06/2021

Postępu nie zatrzymasz

Obejrzeliśmy ostatnio Czarnobyl (jak ktoś jeszcze nie widział, koniecznie nadróbcie!): ja po raz drugi, moi współlokatorzy po raz pierwszy. Wcale nie skłamię jak powiem, że stresowałam się chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem. Doskonale pamiętam, jak za dzieciaka panicznie bałam się radioaktywności i ten strach gdzieś tam ciągle we mnie siedzi. Odkąd pierwszy raz usłyszałam o Czarnobylu, byłam święcie przekonana, że każdy reaktor prędzej czy później wybuchnie, że to tylko kwestia czasu. Energia nuklearna to było dla mnie największe zło tego świata: niewidzialny morderca! Nawet terroryzm po atakach na WTC tego dziecięcego strachu nie przebił.

Ale czy dziś, będąc świadoma wszystkich składowych tej tragedii (włącznie z aspektem naukowym, bo mam w domu niedoszłego inżyniera chemii, który wziął sobie za punkt honoru nie tylko zrozumieć jak dokładnie do tego wybuchu doszło, ale też mi to łopatologicznie wytłumaczyć), jestem z automatu przeciwna energii nuklearnej? Absolutnie nie.