29/10/2019

Samoświadomość

Jeden z moich Szkockich przyjaciół, gdzieś na początku naszej znajomości powiedział mi, że to niesamowite, że będąc tak młodym człowiekiem (sam jest starszy) mam tak wyczulony radar marnowania czasu i energii na to, co ze mną nie współgra. Inna sprawa, że poznał mnie akurat w tym momencie życia, gdy zaczęło mi się w głowie wiele układać i rzeczywiście zaczęłam otwarcie dbać o to, z kim i jak spędzam czas. Komplement (bo tak to sklasyfikowałam) potraktowałam bardzo poważnie, bo łał, w końcu znalazł się ktoś, kto zamiast mojej rzekomej wrogości czy niedostępności dostrzegł faktyczny zamysł: nie chcę marnować życia na to, co zamiast ciągnąć mnie na wyżyny, wciąga w permanentny dołek.
Proste, jasne i oczywiste, nie?

19/10/2019

2019: Piątka września


1.    W przypływie bliżej niesprecyzowanej inspiracji początkiem września kupiłam w Ikei swojego pierwszego, żywego, doniczkowego kwiatka. W miejsce tego, który w spadku po poprzedniej lokatorce, po roku mojej (niezamierzonej, ale jednak) tortury, na wiosnę w końcu wyzionął ducha. Może ten, jako że własny, przetrwa dłużej? Popatrzyłam na niego ostatnio i pomyślałam, że być może ten spontaniczny zakup był symbolicznym wyrazem mojej chęci zapuszczenia tu korzeni. No dobra, ale co z tym Brexitem, pytają. Nie przejmuję się nim na zapas (bo przecież i tak WCIĄŻ nic nie wiadomo na pewno…), ale pre-settle status sobie ogarnęłam, bo lepiej dmuchać na zimne (choć sądząc po tym co się odpierdala, są spore szanse że za jakiś czas może być on nic niewarty). Prawdziwie martwić się zamierzam dopiero wtedy, gdy ktoś faktycznie każe mi się stąd wynosić.