Jeden z moich Szkockich przyjaciół, gdzieś na początku naszej znajomości powiedział mi, że to niesamowite, że będąc tak młodym człowiekiem (sam jest starszy) mam tak wyczulony radar marnowania czasu i energii na to, co ze mną nie współgra. Inna sprawa, że poznał mnie akurat w tym momencie życia, gdy zaczęło mi się w głowie wiele układać i rzeczywiście zaczęłam otwarcie dbać o to, z kim i jak spędzam czas. Komplement (bo tak to sklasyfikowałam) potraktowałam bardzo poważnie, bo łał, w końcu znalazł się ktoś, kto zamiast mojej rzekomej wrogości czy niedostępności dostrzegł faktyczny zamysł: nie chcę marnować życia na to, co zamiast ciągnąć mnie na wyżyny, wciąga w permanentny dołek.
Proste, jasne i oczywiste, nie?