Ponieważ tegoroczny sierpień spędziłam na obczyźnie (o tym nieco szerzej niebawem), na zdjęciach pozuje Szwabia, a ściślej mówiąc, całkiem niebrzydki Augsburg, w którym znalazłam się dzięki uprzejmości Asi i Kuby, których bardzo gorąco pozdrawiam! ;-)
Kraj niemiecki – poza językiem (of course!) i wszechobecnym zapachem nawozu naturalnego, którego Niemcy są ewidentnymi fanami – okazał się całkiem znośny.