30/08/2021

Razem przez piekło

[Uwaga, będą spojlery filmu Together]

 

To nie był żaden szczególny wieczór. Wróciłam do domu stosunkowo późno, za oknem było szaro i ponuro, oboje nie mieliśmy tego dnia zbyt dużych pokładów energii. Odgrzewałam nam obiad, gdy M skakał po nowościach w TV. Jak zasiadłam z jedzeniem na kanapie, M miał dla mnie propozycję nie do odrzucenia: nowiusieńki film BBC z moim ukochanym Jamesem McAvoyem w roli głównej. Ania kupiona od razu!

Już gdzieś w połowie nabrałam przekonania, że będzie to jeden z filmów, które przywołam na koniec roku, w ramach corocznych, filmowych polecajek. Ale na jakieś 10 minut przed końcem, M stanowczo oświadczył: "umówmy się, że w prawdziwym życiu jak chcesz kogoś faktycznie otruć, to jest to zdecydowany indykator, żeby się czym prędzej rozejść".



16/08/2021

Trzeba siebie polubić

Jest w życiu jedno kluczowe zadanie, którego wykonanie (szczególnie gdy kroczy w towarzystwie samoświadomości i umiejętności regulowania własnych emocji) sprawia, że życie staje się niewyobrażalnie wręcz lżejsze: trzeba siebie polubić.

Co oczywiście łatwo powiedzieć, a trudno zrobić. Są ludzie, którzy siłują się z tym całe życie, i ludzie, którym nigdy osiągnąć się tego nie udaje. Zawalczyć o siebie jednak zawsze warto. I być może brzmi to potwornie kołczowato, ale nie potrafię przywołać bardziej uniwersalnego przepisu na polepszenie jakości swojego życia. To jest podstawa do wszystkiego co w życiu wartościowe, i w żadnym stopniu nie da się tego obejść.


[fotka spod zdolnych palców dangerouspea1]

02/08/2021

Ciężkie jest życie blondynki (12)

 W serii: * cz. 1 * cz. 2 * cz. 3 * cz. 4 * cz. 5 * cz. 6 * cz. 7 * cz. 8 * cz. 9 * cz. 10 * cz.11

 


Bo:

 

Po pierwsze:

Lato 2020 i mój cudowny lockdown (który wspominam z niesamowitym rozrzewnieniem dziś). Razem z moim ulubionym współlokatorem wybraliśmy się na moje ukochane Cramond Island, gdzie wypiliśmy kawkę i zjedliśmy zapakowane śniadanie, a potem niespiesznie ruszyliśmy w stronę domu przez Corstorphine Hill (jedno z moich ukochanych, edynburskich wzgórz). Odległości to były niemałe, więc zrobiliśmy sobie przerwę na łące. Były puste ławeczki, ale bez oparcia, więc wyciągnęłam kocyk i rozciągnęłam się na trawce. Mówię do M, że coś mi tu gównem śmierdzi. I czy może mi podać plecak, który zostawiłam przy ławce. M zbliża się z plecakiem i mówi: Ania, śmierdzi gównem, bo się w nim wyturlałaś. Nie było to najfajniejsze doświadczenie, bo uwalona psim gównem wracałam przez całe miasto. Ale ile my z tego mamy śmiechu to nasze. Jedno z najfajniejszych wspomnień zeszłego roku. Shit happens.