30/08/2021

Razem przez piekło

[Uwaga, będą spojlery filmu Together]

 

To nie był żaden szczególny wieczór. Wróciłam do domu stosunkowo późno, za oknem było szaro i ponuro, oboje nie mieliśmy tego dnia zbyt dużych pokładów energii. Odgrzewałam nam obiad, gdy M skakał po nowościach w TV. Jak zasiadłam z jedzeniem na kanapie, M miał dla mnie propozycję nie do odrzucenia: nowiusieńki film BBC z moim ukochanym Jamesem McAvoyem w roli głównej. Ania kupiona od razu!

Już gdzieś w połowie nabrałam przekonania, że będzie to jeden z filmów, które przywołam na koniec roku, w ramach corocznych, filmowych polecajek. Ale na jakieś 10 minut przed końcem, M stanowczo oświadczył: "umówmy się, że w prawdziwym życiu jak chcesz kogoś faktycznie otruć, to jest to zdecydowany indykator, żeby się czym prędzej rozejść".



W pierwszej chwili, w ferworze zaangażowania i przepełniona empatią dla problematycznej pary z ekranu, zaczęłam gorąco oponować. Ale M szybko ochłodził mój zapał. I wiedziałam już, że będzie z tego filmu o wiele więcej pisania, niż tylko kilka zdań polecenia.

Film sam w sobie jest świetny i obejrzeć polecam. Autentyczny, na czasie, bardzo dobrze napisany i fantastycznie zagrany. Traktuje o pandemii, związku i stracie. Porusza poważne i ciężkie (ale bardzo aktualne) tematy społeczne i polityczne, więc można się nieźle wkurwić i niepotrzebnie zdołować. Ale przy całym tym tragizmie dnia codziennego, jest też rozbrajająco zabawny. Przynajmniej dla mnie: momentami płakałam ze śmiechu. Ogólnie cud, miód i orzeszki, gdyby nie kwestia jawnej chęci otrucia partnera.

Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej rosło we mnie przekonanie, że to toksyna sprytnie ukryta pod ładnie skonstruowaną fabułą. Umówmy się: chęć zadania komuś autentycznego bólu to jest gigantyczne czerwone światło. Nie tylko dla związku (choć to raczej oczywiste: przemocowy związek to żaden związek!), ale dla samej osoby, która tę chęć zrobienia komuś rzeczywistej krzywdy przejawia. Takie zaburzenia się leczy, i to nierzadko na oddziałach psychiatrycznych. Zamkniętych.

Prawdą jest, że będąc z kimś w bardzo bliskiej relacji (jaką z założenia jest związek czy najbliższe więzi rodzinne), trudno jest uniknąć napięć i ciężkich emocji. Ludzie często i gęsto projektują swoje największe lęki, uprzedzenia i zinternalizowane, represjonowane emocje na najbliższych (i.e. partnera, dziecko, rodziców). To dość naturalne: bliskość drugiej osoby (szczególnie gdy jest to osoba w relację zaangażowana) sprawia że przeglądamy się w niej jak w lustrze i często dostrzegamy to, czego wcale oglądać ochoty nie mamy. A to prowokuje szkodliwe zachowania i silne (często podświadome) mechanizmy obronne. Ambiwalentne emocje w bliskich relacjach nie są więc niczym szczególnie szokującym. Możesz kogoś naprawdę bardzo kochać, a i tak będzie cię czasem doprowadzał do szewskiej pasji. Przecież setki książek, filmów i wierszy o miłości na pograniczu nienawiści powstało!

Tylko czy to sprawia, że te negatywne uczucia są w porządku? No nie. To że występują całkiem naturalnie, nie oznacza jeszcze, że powinniśmy im przyklaskiwać i brać za pewnik. To całkiem prosta droga do toksycznego związku. Trzeba pamiętać, że za swoje emocje, reakcje i zachowania zawsze ponosimy odpowiedzialność i naszym obowiązkiem jest stawiać im granice. A faktyczna chęć zadania komuś rzeczywistego bólu, przekłucia tej negatywnej emocji na plan działania, to granica, której przekroczenie równa się sięganiu po przemoc.

Tak więc o ile fabularnie historia bardzo mi się podobała i było w niej kilka naprawdę świetnych scen (zdecydowanie potrzebujemy więcej filmów w których mężczyźni płaczą i się tego nie wstydzą!), tak nie do końca pochwalam to, w jak drastyczny sposób przedstawiła te ambiwalentne uczucia. M słusznie zwrócił mi uwagę, że choć na ekranie sprawdza się to świetnie, to jest to jednak przyklaskiwanie toksycznym schematom: tak jakby nienawiść w związku była czymś naturalnym, czy wręcz pożądanym. Nie jest, a przynajmniej nigdy być nie powinna. Nienawiść – w każdej postaci i w każdym miejscu, a już w szczególności w bliskich relacjach – należy starać się wyplenić. To nie jest pożądane uczucie.

Jeśli już gdzieś razem, to przez, a nie do piekła.