16/08/2021

Trzeba siebie polubić

Jest w życiu jedno kluczowe zadanie, którego wykonanie (szczególnie gdy kroczy w towarzystwie samoświadomości i umiejętności regulowania własnych emocji) sprawia, że życie staje się niewyobrażalnie wręcz lżejsze: trzeba siebie polubić.

Co oczywiście łatwo powiedzieć, a trudno zrobić. Są ludzie, którzy siłują się z tym całe życie, i ludzie, którym nigdy osiągnąć się tego nie udaje. Zawalczyć o siebie jednak zawsze warto. I być może brzmi to potwornie kołczowato, ale nie potrafię przywołać bardziej uniwersalnego przepisu na polepszenie jakości swojego życia. To jest podstawa do wszystkiego co w życiu wartościowe, i w żadnym stopniu nie da się tego obejść.


[fotka spod zdolnych palców dangerouspea1]

Zupełnie mnie nie dziwi, że lubienie, szanowanie i dbanie o siebie często widziane jest jako objaw arogancji, egoizmu czy narcyzmu. To szczególnie chętnie czynione założenie w kulturach budowanych na religijnym cierpiętnictwie, gdzie człowiek ma być przede wszystkim na usługach Boga, ewentualnie innych, nigdy samego siebie. W takiej kulturze sama się wychowywałam i plenię te błędne przekonania do dziś, mimo że od przeszło 4 lat mieszkam w kraju mocno świeckim i otaczam się ludźmi, którzy tych przekonań nie podzielają. Bycie utytułowanym dupkiem, który uważa się za kogoś lepszego i patrzy na wszystkich z góry: to jest egoizm, narcyzm i arogancja. Samo-akceptacja nie ma z tym absolutnie nic wspólnego. Samo-akceptacja to jest co najwyżej przejaw zbalansowanej, zdrowej miłości. A żadna miłość, przynajmniej z założenia, nie jest ani samolubna, ani zła, ani arogancka.

Osobiście śmiem nawet twierdzić, że to właśnie umiarkowana miłość dośrodkowa jest zdrową podstawą dla każdej innej miłości w twoim życiu.

Weźmy to na chłopski rozum. Jesteś jedyną osobą na tym padole, z którą zmuszony/a jesteś egzystować dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Jedynym ziemskim bytem, od którego nie możesz zrobić sobie przerwy, wyjść, trzasnąć drzwiami, odciąć się, zablokować, zerwać, zapomnieć. Jasne, są tacy, co zawzięcie próbują, ale te próby zazwyczaj kończą się mocnym uzależnieniem, chroniczną depresją lub ciężkimi zaburzeniami psychicznymi (a nierzadko wszystkimi trzema na raz). Nie da się od siebie uciec bez uszczerbku na zdrowiu. Relacja z samym sobą to jedyny związek, który rzeczywiście jest na zawsze. Logiczne więc chyba, że chciałoby się by była to relacja zdrowa? Skoro kilka miesięcy w toksycznym związku potrafi człowieka zupełnie wyniszczyć, czy nawet złamać, to spróbuj sobie wyobrazić jakie szkody wyrządza całe życie spędzone z toksyną we własnej głowie. Dbanie o zdrową relację z samym sobą ma naprawdę o wiele większe znaczenie niż dbanie o jakąkolwiek inną relację, nawet tę partnerską. Z tego prostego powodu, że to relacja z samym sobą, chcąc nie chcąc, mocno rzutuje na wszystkie inne relacje w twoim życiu. To prosty, a często i gęsto ignorowany fakt.

Bycie sobie przyjacielem, a nie wrogiem: tego powinno się nas uczyć od małego.

Gdy człowiek siebie samego nie potrafi zaakceptować i pokochać, to miłość którą próbuje okazać innym jest z definicji defektywna. Bo gdy nie potrafisz okazać miłości samemu sobie, to nie potrafisz jej też prawdziwie okazać komuś innemu. Gdy sam siebie nie kochasz, to nie potrafisz przyjąć czyjejś miłości. A umiejętność przyjmowania (tak jak i dawania) miłości, to w zdrowym związku jeden z jej najszczerszych objawów. Jeśli bez końca stawiasz sobie warunki, to twoja miłość do innych też zawsze będzie w jakimś stopniu uwarunkowana. A uwarunkowane uczucie to zawsze pierwszy krok do nierówności i niezdrowych przesileń w relacji, która ma być przecież twoją ostoją.

Jak człowiek o siebie samego nie potrafi zadbać, to trudno mu prawdziwie (i zdrowo) zadbać o kogokolwiek innego. Żeby być dobrym wsparciem dla bliskich, trzeba najpierw umieć być wsparciem dla siebie samego. Żeby zrozumieć i okazać empatię innym, trzeba najpierw umieć zrozumieć i okazać ją samemu sobie. Tylko zaspokajając najpierw swoje potrzeby, możemy mówić o zdrowym zaspokajaniu potrzeb innych. Na niewiele zda nam się pomoc kogoś, kto sam ciągnie na pustym baku. Towarzystwo wycieńczonej psychicznie i wewnętrznie nieszczęśliwej jednostki to bardzo wątpliwa przyjemność. Zdrowe, silne i trwałe relacje można budować tylko między zdrowymi, silnymi i akceptującymi siebie ludźmi. Tylko i aż.

Polubienie siebie to podstawa i nikt nie przekona mnie inaczej.

A jeśli wyjątkowo ciężko idzie ci polubienie siebie jakim teraz jesteś, to chyba dobry moment by przypomnieć, że – w przeciwieństwie do wszystkiego innego i wszystkich innych wokół – tylko siebie samego i swoje podejście możesz w życiu rzeczywiście zmienić. Bynajmniej nie łatwo i nie bez wysiłku, ale jak najbardziej możesz.