31/12/2019

2019: Piątka grudnia


1.   Słońca w zimie może nie ma w Szkocji zbyt wiele, bo jak już się pojawia to na krótko, ale światło jakie rzuca wtedy w moim pokoju jest warte długiego wylegiwania się w łóżku z książką i kawą. To jedna z tych małych rzeczy, za które uwielbiam zimę (i mój pokój, i moje popołudniowe zmiany w pracy). Grożono mi, że szybko znienawidzę zimę w Wielkiej Brytanii, ale póki co się nie zanosi. Wszechobecna ciemność jakoś szczególnie mnie nie przeraża, bo wiem że nastąpi po niej okres wszechobecnej jasności. Ot, rytm życia. Który ostatnio bardzo sobie cenię.

20/12/2019

2019: Glencoe

Początkiem maja, razem z dwojgiem moich znajomych z Polski (którzy mają mocną zajawkę na Szkocję, bo to był już chyba ich piąty raz) pojechaliśmy na siedmiodniową wycieczkę w moje wymarzone Highlandsy.


No i co tu dużo gadać, Szkocja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła (o moich zachwytach nad Skye można poczytać tutaj). I po długiej, męczącej selekcji (bo zdjęć przywiozłam ze sobą kilkaset) mam dla was setkę (blogowy rekord) kadrów.

13/12/2019

Najlepszy czas w życiu

Nie pamiętam od kogo usłyszałam to po raz pierwszy, ale przez jakiś czas dane mi było wierzyć, że najlepszy czas w życiu to liceum. No więc czekałam na to liceum jak na zbawienie. Tyle się przecież miało wydarzyć, tyle odmienić! A zmieniło się w gruncie rzeczy niewiele i zamiast z rozrzewnieniem, wspominam liceum raczej pod kątem cennych lekcji o tym, czego lepiej unikać. Potem ktoś wspomniał, że studia, studia to najlepszy czas w twoim życiu! Z perspektywy, owszem, był to świetny, ale dość burzliwy okres, który też bardziej wspominam z wdzięczności do życiowych lekcji niż jakiś niezapomnianych doświadczeń.
Gdyby ktoś mnie dziś zapytał o najlepszy czas w moim życiu, odpowiedziałabym, że to tu i teraz.

07/12/2019

2019: Piątka listopada


1.    Jeszcze kilka lat wstecz z pasją nienawidziłam listopada. Wydawał mi się najbardziej depresyjnym i nijakim miesiącem w całym roku. Odmienił to koncert Muse w Łodzi (w 2012) – od tamtej pory nie było listopada, w którym nie działoby się coś naprawdę fajnego. Ba, przez ostatnie dwa lata nie było miesiąca, w którym nie miałabym za co być sobie i życiu wdzięczna. Dziś już nie potrafię wskazać ulubionego miesiąca: każdy jeden ma w sobie coś, co bardzo lubię. Bo mój rok wreszcie podporządkowany został rytmowi, który wypływa gdzieś tam z głębi mnie samej, a nie wszystkiego i wszystkich wokół. O czym krótki post wyprodukowałam ostatnio tutaj.

23/11/2019

You are my Muse

Trochę z opóźnieniem, ale przedzieram się przez depresję po-koncertową. Przecież widziałaś to samo show 6 razy, jak ci się nie znudziło? Pytają nieświadomi nałogowych realiów znajomi – zdecydowanie wolę tych, którzy na moje plany zakupu nowego komputera śmieją mi się w twarz, bo przecież zanim cokolwiek odłożę, Muse pewnie znowu coś ogłosi, he he. Wiecie, moja nowa znajoma z Australii też wyjeżdżała do Europy z naiwnym założeniem, że jak ich przedawkuje to jej się znudzi i wypadną z krwiobiegu, a wracała w jeszcze gorszym stanie, bo przez przypadek została ćpunem pierwszego rzędu (ups, ale nie, nie jest mi przykro). To po prostu nie jest coś, czym można się znudzić. Myślicie, że jak ćpun weźmie heroinę 15 razy to po raz 16 już nie sięgnie, bo “mu wystarczy”?


No więc w drodze do pracy, wsłuchując się w jedną ze starych płyt, snując refleksje nad mijającym właśnie rokiem i moim życiem tak w ogóle (deszczowa pogoda tym refleksjom bardzo sprzyja), pomyślałam sobie, że większość moich życiowych zasad i drogowskazów (o których niejednokrotnie tu pisałam) można by cytować tekstami Muse.
Czemu by więc ich tu nie zebrać?

08/11/2019

Kiedy przestać?

Obejrzałam Beautiful Boy, jeden z (niewielu) filmów, który wywarł na mnie w tym roku mocne wrażenie. I o ile wdzięczna jestem, że nie mam w swoim najbliższym otoczeniu nikogo, kto boryka się z takim uzależnieniem, a świat, w którym nie potrafię cieszyć się słońcem na ławce bez udziału jakiejś używki, jest dla mnie światem zupełnie obcym, to zaczęłam się zastanawiać: jak daleko można pójść dla drugiego człowieka? Kiedy należy sobie odpuścić, powiedzieć stop, przestać? Gdzie leży granica? W którym momencie ratowanie kogoś zaczyna niszczyć ciebie?

02/11/2019

2019: Piątka października


1.    Inchcolm Island jest miejscem wyjątkowym. Mówiąc szczerze każda wyspa, szczególnie brytyjska, jest dla mnie miejscem wyjątkowym. Może nawet niepostrzeżenie zostałam wyspiarą? Tutejsze wyspy – małe i duże – zdają się mieć wszystko to, co kocham, bo łączą góry i morze, które w Polsce zawsze były dla mnie poniekąd przeciwieństwem – nigdy nie występowały razem. O samej wycieczce na Inchcolm Island (październikowa była moją drugą) będzie szerzej w serii Warto w Edim – a ta z kopyta ruszy początkiem nowego roku, obiecuję! 

29/10/2019

Samoświadomość

Jeden z moich Szkockich przyjaciół, gdzieś na początku naszej znajomości powiedział mi, że to niesamowite, że będąc tak młodym człowiekiem (sam jest starszy) mam tak wyczulony radar marnowania czasu i energii na to, co ze mną nie współgra. Inna sprawa, że poznał mnie akurat w tym momencie życia, gdy zaczęło mi się w głowie wiele układać i rzeczywiście zaczęłam otwarcie dbać o to, z kim i jak spędzam czas. Komplement (bo tak to sklasyfikowałam) potraktowałam bardzo poważnie, bo łał, w końcu znalazł się ktoś, kto zamiast mojej rzekomej wrogości czy niedostępności dostrzegł faktyczny zamysł: nie chcę marnować życia na to, co zamiast ciągnąć mnie na wyżyny, wciąga w permanentny dołek.
Proste, jasne i oczywiste, nie?

19/10/2019

2019: Piątka września


1.    W przypływie bliżej niesprecyzowanej inspiracji początkiem września kupiłam w Ikei swojego pierwszego, żywego, doniczkowego kwiatka. W miejsce tego, który w spadku po poprzedniej lokatorce, po roku mojej (niezamierzonej, ale jednak) tortury, na wiosnę w końcu wyzionął ducha. Może ten, jako że własny, przetrwa dłużej? Popatrzyłam na niego ostatnio i pomyślałam, że być może ten spontaniczny zakup był symbolicznym wyrazem mojej chęci zapuszczenia tu korzeni. No dobra, ale co z tym Brexitem, pytają. Nie przejmuję się nim na zapas (bo przecież i tak WCIĄŻ nic nie wiadomo na pewno…), ale pre-settle status sobie ogarnęłam, bo lepiej dmuchać na zimne (choć sądząc po tym co się odpierdala, są spore szanse że za jakiś czas może być on nic niewarty). Prawdziwie martwić się zamierzam dopiero wtedy, gdy ktoś faktycznie każe mi się stąd wynosić.

13/09/2019

Plan bez planu

Dzwoni do mnie mama, opowiada o jakimś niedawnym spotkaniu rodzinnym. I ta rodzina o mnie wypytuje, ciocia i wujek chcą wiedzieć jaki mam plan na życie i moja biedna mama nie wie co ma im powiedzieć. Powiedz, zgodnie z prawdą, że nie mam planu, radzę jej grzecznie. Albo zmyśl coś, mnie tam wszystko jedno czy pomyślą o mnie jak o nieudaczniku czy kompletnym dziwaku.
No ale jaki jest twój plan kochanie?
Według babci, mam jeszcze jakieś 10 (nie więcej!) lat żeby spotkać odpowiedniego faceta i założyć rodzinę. Masz czas, dziecko, ale pomyśleć by już o tym można było – tak jakby to się od samego myślenia brało, no faktycznie! Według jednego kolegi z pracy nie powinnam pracować na recepcji dłużej niż dwa lata, bo to źle wygląda dla kariery, trzeba się przecież wspinać po drabince do góry! Czy wcześniej w ogóle zapytał o tę karierę i ewentualną chęć pięcia się do góry? Nie, bo z góry założył, że jak nie jestem kompletnym życiowym nieogarem, skończyłam jakieś studia, okazjonalnie używam mózgu i potrafię czasem wypowiedzieć się z sensem, to na pewno jakąś karierę zrobię. No bo przecież musi mi zależeć na dużych pieniądzach i dobrej pozycji, szczególnie jako imigrantowi. Komu dziś na tym nie zależy!?
Zrób karierę, zarób ten pierwszy milion, zostań człowiekiem sukcesu lub chociaż spełniającą się w domu matką! Zrób coś z tym swoim życiem, czas ci przez palce przecieka!

08/09/2019

2019: Piątka sierpnia


1.    To już mój trzeci sierpień pod szyldem Fringe’a (tj. artystycznego Armagedonu). Pierwszy był przeżyciem dość traumatycznym, drugi bardzo chaotycznym, ale trzeci już całkiem umiejętnie rozłożyłam na łopatki! Wreszcie wiem jak fringować, żeby nie zwariować! Albo zwariować, ale pozytywnie. Aktywny udział po części wymogła na mnie lokalizacja (gdy mieszkasz pod zamkiem, od festiwalu naprawdę nie ma ucieczki…), a po części zamiłowanie do szeroko pojętej sztuki, częściowo wyssane z mlekiem matki. Nauczono mnie chodzić do kina, teatru i na wystawy, więc Fringe sam w sobie zaiste jest dla mnie świętem. W tym roku zobaczyłam 22 występy, 4 wystawy i 1 wydarzenie BBC (debiut w brytyjskiej telewizji, he he), pracując przy tym na pełen etat i prowadząc nadzwyczaj bogate życie towarzyskie. I bawiłam się przednio, jak nigdy przedtem. Jeśli ktoś ma ochotę prześledzić, co widziałam i jak oceniłam, zapraszam na Instagrama. O Fringe’u będzie (kiedyś) oddzielny odcinek „Warto w Edynburgu” (ta seria naprawdę się tworzy – powoli, ale naprawdę!).

06/09/2019

Dojrzałam do samotności

Generalnie rzecz biorąc, wszyscy wiedzą, że lubię i potrafię być sama. Co jednak, jak też podkreślałam wiele razy, niewiele ma wspólnego z samotnością samą w sobie.
Kilka lat temu nie odważyłabym się zwierzać z tego, jak wygląda moje życie romantyczne, trzymając się bezpiecznego stwierdzenia, że zwyczajnie nie istnieje (co jakoś szczególnie z prawdą się nie mija, bo nie należę do kochliwych osób, a i najwyraźniej nie rozkochuję w sobie innych). Nie żebym teraz planowała przed wami spowiedź, bynajmniej. Po prostu potrzebuję sobie pewne ważne wnioski na zimno, oficjalnie odnotować.
Za stara już jestem na byle co. Za stara i zbyt samo-świadoma.


26/08/2019

2019: Piątka lipca


1. Wiem, że to powtórka z rozrywki, ale nic nie poradzę, że rzecz ma się tak samo jak miesiąc temu i gdy myślę o tym jak minął mi tegoroczny lipiec, słowa same cisną się na usta: nigdy nie czułam się nigdzie tak dobrze, jak czuję się tu i teraz. Magia mojej (wbrew pozorom bardzo zwyczajnej) codzienności zdaje się pobijać magię z czytanych kiedyś książek. Ba, gdyby ktoś mi dziś zaproponował rok w Hogwarcie, wcale nie krzyknęłabym bez zastanowienia „tak”, ale wręcz przeciwnie, niewiele bym się zastanawiała nad „nie, dziękuję”. Polubiłam moją drogę i chcę zobaczyć, przez co mnie dalej poprowadzi. Hogwart niech pozostanie za moim oknem, mieniący się w zachodzącym słońcu. Co więcej, pierwszy raz naprawdę nie chciało mi się jechać na zaplanowane wakacje. Bo nagle dotarło do mnie, że nie ma od czego i po co uciekać. Wręcz przeciwnie, po co zaburzać rytm mojej przyjemnie chłodnej, szkockiej codzienności jakimiś południowymi upałami?

09/08/2019

Od dupy strony

Zobrazujcie sobie taką sytuację: siedzi przy ognisku trzech facetów i dwie baby. Jeden z facetów dorzuca drewno do ogniska i odwraca się tyłkiem do drugiego i jednej z bab.
- Przepraszam, że tak tyłem do was – mówi.
- Oj tam, nienajgorsze widoki, prawda? – rzece żartem baba do tego drugiego, oczekując konkretnej reakcji, która nie nadchodzi, bo on odpowiada grobowym milczeniem.
Żart spalony na panewce, a atmosfera wokół ognia nagle zmienia konsystencję. Bo przecież nawet po pijaku facet facetowi powiedzieć na żarty nie może, że ma fajny tyłek. Okazuje się, że jest to żelazna reguła męskości, od której nie ma wyjątków.

22/07/2019

2019: Elie

Rodzice z bratem odwiedzili mnie na święta Wielkanocne, a że nie był to ich pierwszy raz w Edynburgu, to zwiedzanie rozszerzyliśmy poza centrum Edynburga: jeden dzień spędzili (beze mnie) w North Berwick, jeden przeznaczyliśmy na rodzinną wędrówkę po Pentland Hills, a jeden przeznaczyliśmy na krótki road-trip po Fife.


Pogoda nam się nieprzeciętnie udała, a polecane przez moich lokalnych znajomych zakamarki nie zawiodły. Mówią tu czasem, że w Fife nic nie ma, ale to bzdura. Bo jest na przykład Elie: małe, urokliwe, nadmorskie miasteczko.

11/07/2019

2019: Piątka czerwca


1. Na czerwiec czekałam niecierpliwie od listopada! I choć wtedy wydawał mi się odległy o całe lata świetlne, nawet nie wiem, kiedy te 7 miesięcy zleciało. Człowiek nie liczy czasu, gdy przyjemna codzienność pochłania go bez reszty, a mnie w tym roku wsysa po sam czubek głowy! Początkiem czerwca, z mojej Bucket Listy wreszcie wykreśliłam wizytę w Teignmouth, małej nadmorskiej miejscowości w Devon, w której Muse się zaczęło. Taka moja osobista pielgrzymka, między jednym a drugim koncertem, pełna wyciskających łzy szczęścia emocji (bo dzień wcześniej Matt przybił mi piątkę na koncercie, tak, tak, będę pamiętać ten moment do końca moich dni!) i sentymentu, bo to już przecież przeszło 10 lat, a ja kocham ich (i wszystko co z nimi powiązane) wciąż tylko bardziej i bardziej! I choć pojechałam tam tylko z jednego powodu, to wrócę dla wielu innych, bo Teignmouth jest absolutnie urocze, a Devon samo w sobie ma wiele do zaoferowania! Będzie foto-relacja.

10/06/2019

2019: Piątka maja


1. Któregoś majowego dnia ociągałam się z wyjściem z pracy. Gdy w końcu, po długich a ciężkich, przekroczyłam próg drzwi, a nawet wyszłam zza pierwszego rogu, z nieba lunęło. Wiem, myślicie teraz pewnie „no przecież Szkocja!”. Otóż nie. W Szkocji burz i ulew jako takich brak. Pogoda jest zmienna, owszem, kropi i mży sobie często, a zwykły deszcz w akompaniamencie szkockiego wiatru potrafi zmoczyć ci wszystko i pod każdym kątem, ale żeby ulewa z grzmotami miała się przez miasto przewalać trzy razy dziennie, to zdecydowanie nie ten klimat. No ale czasem się zdarza i zdarzyło się akurat tamtego dnia. Zaprawiona w bojach i w myśl zasady „z cukru nie jestem, daleko nie mam”, ruszyłam żwawym marszem przez tę ulewę. Ludzie powpychani jak sardynki w progi drzwi patrzyli na mnie jak na wariatkę i może słusznie, bo w dół Cockburn Street schodziłam ze strumieniem przelewającym mi się powyżej kostek. Do pubu dotarłam mokrusieńka. Ale kto by się tym przejmował, skoro zaraz potem na niebie odbył się przepiękny, chmurny spektakl, a szare, kamienne budynki rozbłysnęły pomarańczą wieczornego słońca? Kocham to miasto.

27/05/2019

Kraina tęczy i jednorożców

Gdy w listopadzie 2016 wyjeżdżałam z Polski po raz pierwszy, trzęsąc się ze strachu jak przysłowiowa osika, gdzieś z tyłu głowy majaczył mi wielki (choć nieśmiały) plan na życie nomada. Chciałam spróbować życia, jakie z powodzeniem prowadzili moi ówcześni przyjaciele z hostelu, a które mocno mnie wtedy fascynowało. Choć brałam pod uwagę, że życie może szybko zweryfikować moje plany (których nie śmiałam wtedy głośno nawet nazwać planami), Londyn z założenia miał być tylko pierwszym przystankiem na mojej długiej drodze doświadczania życia w anglojęzycznych krajach. 
No i owszem, Londyn był pierwszym – bardzo mi wtedy potrzebnym – krokiem, choć jak się okazuje, niekoniecznie na tej samej drodze. Bo ta droga swoim zwyczajem ewoluowała.



15/05/2019

2019: Piątka kwietnia


1. Ze wstawaniem wcześnie rano łączy mnie dość skomplikowana relacja. W okresie zimowym graniczy to z niemożliwym: wstawanie na 7 do pracy mieni mi się jako największa zbrodnia przeciw ludzkości, bo kto to widział wychodzić spod ciepłej kołdry gdy na polu nie dość że zimno, to jeszcze ciemno jak w dupie. Sprawa nieco się poprawia w okresie letnim, bo zdecydowanie łatwiej jest wystawić stopę spod kołdry, gdy za oknem widno, ale zdecydowanie nie należę do porannych ptaszków. Jedyny wyjątek od tej reguły stanowią wschody słońca i wszelkiego rodzaju wyjazdy. Nic bowiem nie pobija porannego światła na zdjęciach, pustek w miejscach, które zazwyczaj toną w kolorowym strumieniu turystów, czy ekscytacji przed kolejną przygodą. W kwietniu, wykorzystując zmianę czasu (która na krótką chwilę przybliżyła mi wschody słońca – teraz już bardziej opłaca się zarwać noc niż kłaść się spać przed wschodem, zwłaszcza jeśli wliczymy w to dojazd do Cramond lub wdrapanie się na Artura), większość moich dni wolnych zaczęłam wcześnie i ani razu nie pożałowałam. Światło odwdzięczyło się z nawiązką. Bo wbrew powszechnej opinii, słońca nam w Edynburgu wcale nie brakuje.

16/04/2019

Winny czy niewinny

Nie ma co kłamać, lubię mielić kontrowersyjne tematy. Ostatnio na topie jest (była?) dyskusja domniemanej pedofilii Michaela Jacksona, wywołana głośnym dokumentem Leaving Neverland. Do tej pory „król popu” był mi kompletnie obojętny. W fazę zainteresowania muzyką weszłam na krótko przed jego śmiercią, więc poza jego nietuzinkowym wyglądem i kilkoma hitami, które zna każdy, niewiele o nim wiedziałam. Obiła mi się o uszy jego głośna śmierć i to by było na tyle. O wspomnianym dokumencie dowiedziałam się z social mediów, wspomniałam w pracy, sama obejrzałam i zaczęły się dyskusje. Cywilizowane, bo nie mam w otoczeniu żadnego psychofana Jacksona (jedynym hardkorowym fanem czegokolwiek w pracy jestem aktualnie chyba tylko ja). Po kilku dniach tego mielenia uznałam, że te kontrowersje oferują wiele więcej tematów do dyskusji niż samo pytanie czy Jackson faktycznie był pedofilem (bo tego jednoznacznie dowieść nie sposób).

02/04/2019

2019: Piątka marca


1. W marcu minął rok odkąd mieszkam na prototypie ulicy Pokątnej. Dużo się przez te 12 miesięcy wydarzyło, najwięcej oczywiście w mojej głowie. Droga, którą w tym roku przebyłam, nie była łatwa, szczególnie na jej pierwszym, wyboistym odcinku, ale i na pewno mniej kręta niż ta przed nią. W nowy rok wkroczyłam pewniej niż w którykolwiek inny przed nim i póki co moje dobre przeczucia się sprawdzają. Od stycznia mocno staram się celebrować każdy dzień (na swój własny sposób). Nie jest to szczególnie trudne, bo lubię swoją pracę, mam z kim rozmawiać, z kim wyjść na miasto i za co dobrze żyć. No i mieszkam w miejscu, w którym zakochałam się bezgranicznie i na zabój. Czasem nawet to głupie spojrzenie za okno potrafi zdziałać cuda. Chciałabym, żeby ten stan trwał jak najdłużej, bo bardzo podoba mi się ten pewny krok, którym aktualnie (choć wciąż ślamazarnie) posuwam się do przodu. Gdzie mnie to zaprowadzi, nie wiem, ale tu i teraz jest dobrze.

26/03/2019

2019: Dundee

Dundee było na liście moich Szkockich miast do zwiedzenia w ramach dni wolnych od pracy – padło na ostatni weekend lutego. Całkiem słoneczny.


I podobało mi się na tyle, że pewnie tam jeszcze wrócę.

06/03/2019

2019: Piątka lutego


1. Kilka lat wstecz nie znosiłam miętowej herbaty (mięty w potrawach wciąż nie lubię), bo kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z żołądkowymi problemami. Dziś nie ma dnia, w którym nie wypiłabym chociaż jednej, koniecznie z mojego kubka. Odkąd zresztą mieszkam w Szkocji, kompletnie przerzuciłam się z kolorowych herbat na ziołowe. Jasne, nie powiem nie żadnym klasykom, ale w pierwszej kolejności sięgam po te ziołowe. O dziwo też, w moim obecnym mieszkaniu znosiłam picie herbaty z nijakich kubków przez ponad pół roku zanim w końcu zakupiłam ten ze zdjęcia po drugiej stronie ulicy, w jednym z moich najulubieńszych sklepów w całym Edynburgu (i.e. Museum Context, będzie o nim trochę w kolejnym odcinku „Warto w Edynburgu”). Tu herbatę piłam przy pisaniu listu – aktualnie prowadzę korespondencję z dwoma polskimi znajomymi, do jednej piszę po polsku, do drugiej po angielsku. I tak jak uwielbiam listy pisać, tak jeszcze bardziej uwielbiam je dostawać – jest coś niezaprzeczalnie magicznego w ręcznie spisanych kartkach! Jeśli ktoś miałby ochotę ze mną popisać (szczególnie po angielsku), zapraszam do kontaktu. Z listami łączy się też książka widoczna na zdjęciu: „Guernsey Literary and Potato Peel Pie Society” jest napisana w formie listów i czyta się ją cudownie. Polecam gorąco, świetna lektura o powojennym świecie i ludzkiej życzliwości. Film już taki dobry nie był – sam w sobie niezły, ale jako adaptacja mnie zawiódł.

26/02/2019

Ciężkie jest życie blondynki (6)

W serii: * cz. 1 * cz. 2 * cz. 3 * cz. 4 * cz. 5 *
 
Bo:

Po pierwsze:
Gdy miałam jakieś siedem lat, a mój brat od niedawna biegał, dostałam w prezencie piłkę uszatkę, która docelowo miała być zabawką na działkę. Wiadomo jednak, że trzeba było ją przetestować, a że zima za oknem wykluczała wyjście na podwórko, to razem z moim dwuletnim bratem zrobiliśmy sobie wyścig po przedpokoju. Śmiechu, co nie miara! Tata z kuchni wołał: „Aniu, przestańcie, bo zaraz któreś sobie głowę rozwali”. Nie wiem czy zdążył zawołać po raz drugi, bo straciłam równowagę, poleciałam na Wojtka, a Wojtek na kant szafki i rzeczywiście tę głowę rozwalił. Nie pamiętam żeby tata kiedykolwiek był na mnie bardziej zły niż wtedy. Całkiem zresztą słusznie.
Analogicznie, prawie dwadzieścia lat później, spacerując po mostku w Stonehaven, Kuba upomniał mnie, żebym „nie bawiła się tak tym dekielkiem, bo w końcu go upuszczę do wody i tyle będzie”. Ledwo skończył mówić, a dźwięk dekielka odbijającego się od nadbrzeżnych kamieni poniósł się echem po na wpół pustej plaży. Całe  szczęście, że Kuba zdołał go dla mnie wyłowić, bohater!

19/02/2019

2019: Liverpool

Liverpool był sugestią Norberta (na którą, rzecz jasna, ochoczo przystałam), bo to na oko w połowie drogi i był na obu naszych bucket listach. A że dawno się nie widzieliśmy i oboje chcieliśmy się gdzieś wybrać, to padło na miasto Beatelsów (choć w osławionym muzeum Beatelsów ostatecznie nie wylądowaliśmy).
Wyboru bynajmniej nie pożałowaliśmy, bo pogoda udała nam się wyborna (przynajmniej przez pierwsze dwa dni) – w pierwszy dzień pizgało złem, ale nie gorzej niż w Szkocji – a sam Liverpool okazał się piękny!

03/02/2019

2019: Piątka stycznia

Nowy rok, nowa seria i jak najbardziej stara (ale o rok doświadczeń bogatsza) ja. Długo myślałam jakby tu bezboleśnie, ale i rozwojowo wrócić do regularnego blogowania. Miesięczne kadry mi się totalnie przejadły, zresztą nie robię już tak dużo zdjęć jak kiedyś. Jasne, chcę do tego wrócić, ale nie kosztem czegokolwiek innego, co aktualnie lubię i doceniam (a jak się okazuje, jest tego duuużo). Marzy mi się też nieco bardziej kreatywna forma tego powrotu. Na ten rok wymyśliłam więc sobie Piątkę, czyli pięć kadrów z każdego miesiąca, każdy otoczony jakimś bardziej treściwym komentarzem / myślą / historią, niż to jedno zdanie zwykle do tej pory pojawiające się w miesięcznych foto-relacjach. Zobaczymy czy ten format zda egzamin.
Oto część pierwsza.



27/01/2019

Wstyd mi...

Jakiś czas temu podjęłam świadomą decyzję o ogólnym unikaniu wiadomości – jestem zbyt impulsywna i emocjonalna, żeby dokładać sobie niepotrzebnych zmartwień. Życie mam zresztą tylko jedno i zamierzam je przeżyć na swoich zasadach, pompując energię wyłącznie we własny mikro-świat. Z premedytacją stępiłam w sobie potrzebę malowania większego obrazka. Mój mały wycinek mi wystarcza. Zazwyczaj.
Ale, jak kiedyś słusznie napisał Orwell, nazwanie siebie niepolitycznym, jest samo w sobie oświadczeniem politycznym. Bo chcąc czy nie, żyję w takich czasach, a nie innych, i jestem częścią systemu, który od kilku dobrych lat postępująco gnije od środka (a może nawet gnił sobie od zawsze, tylko wcześniej nie byłam tego świadoma).
I choć z tego punktu dyskusja mogłaby się potoczyć w przynajmniej dwóch politycznych nurtach, ja wracam do malowania tego większego obrazka właśnie.

20/01/2019

2018: Perth

Do Perth planowałam zawitać mniej więcej od wakacji. Okazja na jednodniowy wypad nadarzyła się w listopadzie, gdy Lee, moja serdeczna koleżanka z pracy (która właśnie z Perth pochodzi) zasugerowała żebym dołączyła do niej na Bonfire Night. Dwa razy powtarzać mi nie musiała. Zawsze jestem gotowa poznać nowy skrawek Szkocji!


Czas przed wyjazdem był bardzo nerwowy, bo od prawie miesiąca stawałam na głowie, żeby zdobyć bilety na charytatywny koncert Muse w londyńskim Albert Hall – szczęśliwie dzień przed wyjazdem zdarzył się cud i w pociąg wsiadałam pijaniutka czystym szczęściem!

17/01/2019

2018: Isle of Skye

Wycieczkę na Skye planowałam odkąd zamieszkałam w Szkocji po raz pierwszy. Długo nic z tych planów nie wychodziło, bo wiedziałam, że muszę tam zabrać sprawdzonych ludzi i auto. Czekanie się opłaciło, bo we wrześniu 2018 udało mi się zorganizować wycieczkę moich marzeń ze sprawdzoną ekipą w postaci Wojtka i Norberta.
Wszystko co o Skye mówią jest prawdą, więc przed wami relacja na ponad 80 kadrów.
Bez wątpienia była to najlepsza wycieczka roku, jak i jedna z najważniejszych tak w ogóle, bo pomogła mi przełamać przynajmniej jedną barierę. Wiedząc, że bez auta nie ma po co na Skye jechać, a wynajęcie go przez Norberta czy Wojtka będzie idiotycznie drogie, zapisałam się na lekcję jazdy i siadłam za kierownicą po prawej stronie. Okazało się, że prowadzenie auta po lewej stronie jezdni nie jest tak straszne, jak mi się początkowo wydawało.

08/01/2019

Seriale 2018

Polecając filmy obejrzane w 2018, obiecałam też polecić kilka seriali, więc oto i one. Szczęśliwa siódemka, w przewadze brytyjska (czego można było się po mnie spodziewać). Jeśli widzieliście: dajcie znać jak wasze wrażenia. Chętnie też przyjmę nowe rekomendacje!
Bez spojlerów, więc można czytać śmiało.