22/07/2019

2019: Elie

Rodzice z bratem odwiedzili mnie na święta Wielkanocne, a że nie był to ich pierwszy raz w Edynburgu, to zwiedzanie rozszerzyliśmy poza centrum Edynburga: jeden dzień spędzili (beze mnie) w North Berwick, jeden przeznaczyliśmy na rodzinną wędrówkę po Pentland Hills, a jeden przeznaczyliśmy na krótki road-trip po Fife.


Pogoda nam się nieprzeciętnie udała, a polecane przez moich lokalnych znajomych zakamarki nie zawiodły. Mówią tu czasem, że w Fife nic nie ma, ale to bzdura. Bo jest na przykład Elie: małe, urokliwe, nadmorskie miasteczko.




Które, jak prawie każda inna nadmorska miejscowość w Szkocji, wygląda zupełnie inaczej przy odpływie niż przypływie. Niby już do takiego stanu rzeczy przywykłam (koniec końców moje ukochane Cramond jest ściśle od odpływów zależne), ale wciąż mnie to fascynuje.


Podobnie jak tutejsze, wyjątkowo urokliwe, drzwi i okna. To takie lokalne drobnostki, do których mogę się teraz uśmiechać na co dzień, a o których kiedyś tylko marzyłam.







Plażę w Elie przeszliśmy całą wzdłuż i wszerz, aby dotrzeć do naszego punktu docelowego tej wycieczki: Elie Chain Walk.



W powietrzu czuć było lato.



Łańcuchy przyniosły sporo frajdy i piękne widoki!




Wreszcie pizgało ciepłym (a nie lodowatym) wiatrem, za którym bardzo, ale to bardzo się po długiej, ciemnej zimie stęskniłam!



Moi kochani wycieczkowicze, broniący się przed wiatrem.



Jeden z najbardziej urokliwych domków jakie widziałam. Bardziej przywodzi mi na myśl dom pracownika Ministerstwa Magii niż mugola.



Zawędrowaliśmy też pod ruiny 18wiecznej wieży, w której rzekomo odpoczywała po kąpielach piękna dama, córka lokalnego kupca.


W oddali majaczyła latarnia, pod którą już nie chciało nam się drałować.


Do Elie zdecydowanie mogłabym jeszcze wrócić. Świetna opcja na jednodniowy wypad z Edynburga, nawet bez auta (autobusy jak najbardziej dają radę).


Korzystając jednak z auta, zabrałam też rodziców do St Andrews, w którym sama zawitałam po raz pierwszy dwa lata temu – szersza relacja TUTAJ.


A w drodze do domu zahaczyliśmy o zachód słońca w równie (jeśli nie bardziej) urokliwym South Queensferry – jedno z moich ulubionych miejsc poza centrum Edynburga.