28/08/2020

Strefa komfortu

Nigdy nie zapomnę tych pierwszych emocji związanych z nowym miejscem i nowym życiem: tej ekscytacji, nowych zapachów, smaków i kulturowych doświadczeń na każdym kolejnym rogu. Wydawało mi się, że zawsze już będę do tego tęsknić, do tych nowych doświadczeń, jak do łez szczęścia na koncertach; że to mnie będzie niezmiennie pchać do przodu, gonić z kontynentu na kontynent, z jednego kraju do drugiego. I cóż tu dużo mówić: życie znowu mnie uczy, że gówno prawda. Owszem, nowych doświadczeń wciąż łaknę (co jest chyba objawem chęci do życia), ale wiem już, że wcale nie trzeba po nie gonić na drugi koniec świata. Można wiele doświadczać w ogóle nie wychodząc w domu. I wciąż mieć z tego frajdę.

21/08/2020

Dwujęzyczność

Po wizycie w Polsce wróciłam do Edynburga i przed porannymi zakupami przeszłam się na krótki spacer. Słońce, prujące po błękicie białe chmury, mocny letni wiatr i maciupeńka tęcza tuż przy szczycie Artura – znowu mi napłynęły łzy do oczu, bo przez dwanaście dni zdążyłam się jednak stęsknić za tą najprostszą spacerową trasą. Jak dobrze być w domu!
Mieszkam w Wielkiej Brytanii (podliczając) ponad trzy lata. To stosunkowo niewiele, ale równocześnie wystarczająco dużo, by dobrze się w tych realiach rozsmakować. Długo sama przed sobą nie chciałam przyznać, jak wielkim spełnieniem marzeń była dla mnie ta przeprowadzka. W obawie przed bolesnym zawodem, skrupulatnie kryłam to za chęcią podróżowania po całym szerokim globie. Chciałam najpierw sprawdzić czy w ogóle mogę i potrafię, zanim przyznam, że to nie o podbijanie świata, a o satysfakcjonującą asymilację na Wyspach Brytyjskich mi zawsze chodziło.

14/08/2020

Jak mniej myśleć


Jeśliby liczyć, że zalążki mojej samoświadomości pojawiły się mniej więcej w czasie, gdy zaczęłam o sobie pisać, to co najmniej 16 lat zajęło mi zaakceptowanie tego, co tak naprawdę powinno być akceptowane bezwarunkowo i od zawsze. 16 lat tłumienia własnych emocji i ciągłego poczucia, że jestem do wymiany: bo ciągle byłam albo za bardzo albo za mało. Zrozumienie i zaakceptowanie, że jestem wystarczająca taka jaka jestem (tak dla siebie samej, jak i dla całego świata), kosztowało mnie wyprowadzkę za granicę, pełne usamodzielnienie się (a więc i zbudowanie swojego mikro-świata od zera), 32 spisane zeszyty (w formie pamiętnika) i niezliczone strony dokumentów worda. 
Norbert kilka miesięcy temu polecił mi przeczytać książkę "Jak mniej myśleć". Jadąc na krótkie wakacje do Polski, miałam nadzieję, że mi ją pożyczy, ale niestety zostawił ją w Londynie. Szczęście w nieszczęściu, bo ów książkę dostałam w prezencie na urodziny od Kuby kilka dni później (nie, nie umawiali się). Nie powiedziałabym, że ta książka odmieniła moje życie, bo je akurat odmieniłam sobie sama, ale to na pewno była ważna lektura.

07/08/2020

Pisemna blokada

Izolacja (i przymusowy urlop) jest moim zbawieniem jeśli idzie o zaległości. Wreszcie czytam długo odkładane tytuły, stopniowo odświeżam moją internetową galerię zdjęć, sortuję i edytuję zdjęcia z ostatnich trzech lat, znowu próbuję swoich marnych sił w fikcji, a i pomysłów na teksty i całe ich blogowe serie ciągle w folderze przybywa. Ale – co dla mnie chyba najważniejsze – wreszcie nadrobiłam pamiętnik. Co to za nieopisana ulga, wiem tylko ja. Wreszcie mam spokojniejszą głowę. Tyle tylko, że w tej spokojniejszej głowie, teraz, gdy nadrabianie pamiętnika zeszło z listy priorytetów (a bierzmy na poprawkę, że tkwiło tam od prawie dwóch lat nieprzerywanie!), zwolniło się miejsce na rozmyślanie o pisaniu tak w ogóle. I wróciły na tapetę stare problemy. Więc co z tym fantem robię?
Otwieram dokument worda i piszę.