Tożsamość narodowa to dla mnie płynny koncept (jak w zasadzie każdy koncept): skonkretyzowane wyobrażenie siebie, swojej przynależności do danej grupy czy miejsca. Ile ludzi, tyle (narodowych czy nie) tożsamości.
Nie wiem czy można powiedzieć, że mam dwie tożsamości narodowe. Gdybym musiała się teraz określić, to powiedziałabym, że jestem narodowo bezdomna. Jak wielu emigrantów przede mną: nie czuję się w pełni ani Szkotką, ani Polką.
Nie jest to jednak dla mnie istotna kwestia i nigdy taką nie była. Choć z sentymentu kocham Polskę bardzo, to trudno byłoby nazwać mnie patriotką. Szczerze powiedziawszy, to ja od patriotyzmu mocno stronię. Za blisko mu do nacjonalizmu.
Choć od samego początku identyfikowałam się jako imigrantka w UK, to przez długi czas nie uważałam się za emigrantkę. Na pytanie jakie są moje plany, zawsze odpowiadałam, że nie mam planów, mimo że w mojej głowie już trzy lata temu zrodziło się przekonanie, że do Polski nie wrócę. Nie byłam pewna czy to moje miejsce i czy na pewno dam sobie tutaj radę, ale wiedziałam, że w Polsce nie ma tego wszystkiego, do czego rwie się moje serce. Dwa lata temu przyznałam się do tego przed światem i od tamtego czasu tylko się w tym przekonaniu utwierdzam: tak, to właśnie tędy biegnie moja droga.
Wyemigrowałam i jestem emigrantką.