31/12/2021

Seriale 2021

W tym roku seriali obejrzałam ponad 30 (w tym większość nowych i wielosezonowych), co odbyło się oczywiście kosztem filmów i innych czynności (takich jak czytanie), ale poświęconego czasu nie żałuję. Poniżej lista 10, których objerzenie polecam rozważyć, jeśli jeszcze ich nie widzieliście. Jak nietrudno było przewidzieć, wszystkie (poza Community The Good Place) łączy jeden wspólny mianownik: ludzki, psychologiczny dramat.

 

Breaking Bad

Przez ostatnie 5 lat każdy napotkany na mojej drodze kinoman kazał mi ten serial obejrzeć, więc w końcu obejrzałam. No i cóż, okazuje się, że miałam zupełnie inne wyobrażenia i w gruncie rzeczy zostałam pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się szybszego tempa i żywszej akcji, więc filozoficzny i emocjonalny aspekt początkowo zbił mnie z pantałyku. Nie sądziłam, że to tytułowe breaking bad wyjdzie poza nielegalne działania, a wyszło bardzo, bo weszło w łamanie duszy. I chyba właśnie to sprawia, że jest to serial tak mocny i wyjątkowy. Bardzo doceniam ten emocjonalny rollercoaster na który mnie ze sobą zabrał: poza MichealemGusem i Soulem (dokładnie w tej kolejności), których lubiłam od samego początku, o każdej postaci w tym serialu zmieniałam zdanie wielokrotnie, nienawidziłam i kochałam, kibicowałam i przeklinałam. Słuszny klasyk, polecam.

 

BoJack Horseman

Partner mi powiedział, że to jeden z jego ulubionych seriali, ale że raczej mi się nie spodoba, więc oczywiście po niego sięgnęłam. Owszem, nie porwał mnie od razu (w stosunku do serialowych kreskówek jestem dość nieufna), ale po kilku odcinkach przepadłam. Może nie wszystkie żarty bawiły mnie w tym samym stopniu co jego, ale bardzo doceniam to drugie, filozoficzne i o wiele mroczniejsze dno. Seriale, które w zabawny acz rozbrajająco brutalny sposób opowiadają o zdrowiu psychicznym bardzo do mnie przemawiają. Choć początkowo trochę mnie drażniła, z czasem bardzo polubiłam jego estetykę. I co ciekawe, jedna z moich ulubionych i zarazem najsmutniejszych postaci (Princess Caroline) miała najbardziej irytujący głos jaki w życiu słyszałam. To na pewno nie jest serial dla wszystkich, ale polecam dać mu szansę.

 

Undone

Kolejna kreskówka (choć ta jest o wiele mniej fantazyjna od BoJacka) o zaburzeniach mentalnych. Świetnie zobrazowana trauma, przeszłość przeplatająca się z przyszłością, jawa przemieszana ze snami – forma kreskówki daje tu dużo możliwości, które w filmie często bywają ryzykowne. Według mnie jest świetnie zrobiona, wykorzystuje swój potencjał. Tematycznie to mój konik, więc połknęłam na raz i pewnie jeszcze do niego wrócę zanim wyjdzie drugi sezon.

 

This way up

Oto godny następca mojego ukochanego Fleabag: fantastyczna, feministyczna komedia o samotności, zdrowiu psychicznym, traumie, toksycznych mechanizmach, niełatwych relacjach, komunikacji i szukaniu własnej drogi w tym życiowym i emocjonalnym chaosie. Ciepły i o bardzo pozytywnym wydźwięku, choć tematycznie na pewno nie najlżejszy. Podobnie jak Fleabag, uważam, że każdy powinien go zobaczyć – ja już zdążyłam do niego wrócić na przestrzeni tego roku, bo to jeden z moich tzw. „comfort watch”.

 

The Good Place

Jeśli szukacie czegoś lekkiego (osadzonego w przestrzeni fantastycznej – a przynajmniej ja tak to widzę, odkąd nie wierzę w niebo i piekło), przepełnionego gorzko-słodkimi prawdami, to jest to serial dla was. Początkowo nie byłam pewna co o nim myśleć i choć Chidi ucieleśnia wszystkie moje najgorsze koszmary i potwornie irytował mnie do samego końca, to w gruncie rzeczy naprawdę dobrze mi się to oglądało. Jest w tym serialu coś naiwnego, ale równocześnie ciepłego i prawdziwego. Nie wymaga szczególnych pokładów skupienia i energii, ale nie nudzi i nie męczy – na ekranie dzieje się dużo, zarówno emocjonalne, jak i fabularnie. To dobra – dająca do myślenia – zabawa dla całej rodziny.

 

Flowers

To jest mój faworyt tegorocznego zestawienia: kompletnie zmiótł mnie z nóg. Jak nietrudno przewidzieć, tematycznie znowu uderza w moje struny: obrazuje życie bardzo ekscentrycznej brytyjskiej rodziny, z poważnymi mentalnymi problemami. Tematem przewodnim jest trauma i depresja, na wespół z poczuciem (czy też poszukiwaniem) przynależności. Rozdzierające prawdy o wewnętrznych, mentalnych bataliach (i ich wpływie na naszych bliskich), ubrane są tu w humor, subtelną groteskę, mocne kolory i nieraz przerysowane zachowania. Uwielbiam takie zmiksowane obrazki. Polecam po stokroć, szczególnie, że to nie jest specjalnie znany serial, a w obsadzie jest chociażby świetna Olivia Coleman. Tematycznie ciężki, ale warto.

 

Community

Mówiąc szczerze, polecam wyłącznie trzy pierwsze sezony, bo o ile piąty i szósty od bidy można jeszcze zaakceptować, to czwarty był iście tragiczny. Podobnie jak w The Good Place, była w grupie bohaterów jedna postać – Pierce – która denerwowała mnie do samego końca, ale serial sam w sobie jest świetnym, a przy tym nie zawsze głupim, „odmózgowiaczem”. Choć wiele odwołań do popkultury i kinematografii mnie ominęło (nie jestem znawcą), to bardzo podobało mi się to, co twórcy próbowali zrobić z każdym kolejnym odcinkiem. Różnorodność formy i fabuły, a przy tym konsekwencja w prowadzeniu poszczególnych postaci, jest naprawdę warta pochwały (choć zaznaczmy że to tylko w trzech pierwszych sezonach). Jeśli szukacie czegoś lekkiego i przyjemnego do oglądania, to może być strzał w dziesiątkę.

 

Big Little Lies

Życie i dramaty ekstremalnie bogatych kobiet i ich rodzin gdzieś tam w Ameryce, są dość dalekie moim zainteresowaniom, ale ten serial wciągnął mnie od razu. Świetnie obrazuje subtelne mechanizmy manipulacji i wpływów w grupie przyjaciół, w niewielkim miasteczku i rodzinach. Jest też mocny wątek toksycznego związku i przemocy. Całość opowiedziana jest wyłącznie z perspektywy kobiet, więc dużo tam zarówno siostrzeństwa, jak i toksycznej rywalizacji czy też tej subtelnej a zarazem bezwzględnej zawiści. To serial, który z miejsca poleciłam mamie, a że sama mam trochę z mojej mamy, to i mnie się podobał.

 

Maid

Ten serial odchorowałam. Choć historia kończy się na pozytywną notę, oglądanie młodej, błyskotliwej kobiety z dzieckiem w potrzasku zaburzeń, dysfunkcyjnej rodziny i toksycznego związku z przemocowy alkoholikiem, której dodatkowo system rzuca kłody pod nogi, potrafi naprawdę nerwowo wyniszczyć. Mimo to polecam, bo otwiera oczy na to, jak trudno jest się wydostać z toksycznych środowisk. 

 

Succession

Mówią, że to najlepszy serial 2021 roku i jestem skłonna się z tym zgodzić, choć po pierwszym odcinku wcale nie byłam pewna czy chcę w to brnąć. Cieszę się, że jednak brnęłam, bo choć tematycznie serial jest co najmniej posępny, to jest też błyskotliwie napisany i przy całej swojej nieprzyjemności, potrafi mnie rozbawić do łez. Nikt w tym serialu nie jest dobrym człowiekiem i dupki wcale nie udają, że nie są dupkami, wręcz przeciwnie, wykorzystują to do granic możliwości! Moją ulubioną częścią tego serialu są dwie postacie: Tom i Greg. Ich relacja jest jak złoto, uwielbiam gdy pojawiają się na ekranie i nie lubię gdy znikają z niego na zbyt długo! Polecam!

 

Bonusowo polecam też głośne (przynajmniej w UK) i ważne It’s a Sin, które mimo dość przygnębiającej tematyki ma całkiem pozytywny wydźwięk. Choć odniosłam wrażenie, że zabrakło tam kilku odcinków (a podobno oryginał był rozpisany na 8 odcinków, nie 5) – na taką ilość barwnych postaci, nie pogardziłam rozbudowaniem historii poszczególnych bohaterów.

A jeśli chodzi o Squid Game, która z jakiegoś powodu była jednym z tegorocznych serialowych hitów, to zupełnie mnie nie porwało i nie bardzo rozumiem co wszystkich tak zachwyca. Istnieją o wiele lepsze i bardziej wartościowe, futurystyczne tytuły.