Ostatnimi czasy życie nie szczędzi mi powodów do histerycznego śmiechu.
Choć w gruncie rzeczy, bardziej niż życie, przyczynia się do tego głupota człowiecza – tak, człowiecza, bo czy można to ludzkim nazwać, to przekonana nie jestem.
Bawi mnie to całe wzburzenie w gronie fanów Muse. Bawią mnie te wszystkie zawistne wpisy, zawiedzione komentarze i rozpaczliwe wołanie o powrót do tego, co już kiedyś było. Śmiać mi się chce, że ludzie naprawdę są tak krótkowzroczni i nie zamierzają wkładać najmniejszego wysiłku w wytężenie swojego wzroku poza czubek własnego nosa. Bawi mnie ten paradoks, że gdy świat staje przed nami coraz większym otworem i zachęca do poszerzania horyzontów, ludzie jeszcze bardziej zamykają się w swoich schematach, panicznie unikając wychylania choćby palca poza swoją „strefę komfortu”.