30/08/2012

Śmiechu warte

Ostatnimi czasy życie nie szczędzi mi powodów do histerycznego śmiechu.
Choć w gruncie rzeczy, bardziej niż życie, przyczynia się do tego głupota człowiecza – tak, człowiecza, bo czy można to ludzkim nazwać, to przekonana nie jestem.
Bawi mnie to całe wzburzenie w gronie fanów Muse. Bawią mnie te wszystkie zawistne wpisy, zawiedzione komentarze i rozpaczliwe wołanie o powrót do tego, co już kiedyś było. Śmiać mi się chce, że ludzie naprawdę są tak krótkowzroczni i nie zamierzają wkładać najmniejszego wysiłku w wytężenie swojego wzroku poza czubek własnego nosa. Bawi mnie ten paradoks, że gdy świat staje przed nami coraz większym otworem i zachęca do poszerzania horyzontów, ludzie jeszcze bardziej zamykają się w swoich schematach, panicznie unikając wychylania choćby palca poza swoją „strefę komfortu”.

Bawi mnie ta coraz powszechniejsza nieumiejętność trzeźwego oceniania sytuacji. Bawią mnie te przedszkolne gierki, niekończące się podchody i wielkie dramaty niewiele ponad dwudziestoletnich ludzi. Bawi mnie to wieczne niezdecydowanie, permanentna niedojrzałość i wszechogarniający strach przed ryzykiem. Bardziej od samych zmian statusu na facebooku bawią mnie zawiłe i iście dramatyczne drogi do nich prowadzące. Bawi mnie to, jak bardzo człowiek sam sobie życie komplikuje. I nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Bawią mnie te dziecinne zachowania dorosłych i na pozór poważnych ludzi, które do złudzenia przypominają kłótnie dwójki czterolatków o wiaderko w zatłoczonej piaskownicy. Bawi mnie to ich, rzucane między wierszami i mimochodem, rozpaczliwe wołanie o zmianę, do której wprowadzenia nie mają odwagi. Bawi mnie to uprzykrzanie życia innym tylko dlatego, że nie satysfakcjonuje ich własne.
Bawi mnie ten kompletny brak wiary w samego siebie, który potęguje nawarstwianie się nerwowej atmosfery. Śmiać mi się chce, że dorośli ludzie boją się postawić na swoim, zawalczyć o siebie, wyrazić swoje zdanie, pokazać na co ich stać. Bawi mnie, że ślepo wierzą w słowa innych i nawet nie próbują budować swojej wartości na wewnętrznej świadomości samego siebie. Bawi mnie brak dystansu do samego siebie i świata. Bawi mnie ten wszechobecny strach, który sama odczuwam. A jeszcze bardziej bawi mnie to przesadzone poczucie własnej wyższości, które nieustannie od nowa zabija entuzjazm otoczenia.
Bawi mnie to, że potrafię tyle dostrzec, a przy tym wciąż pozostaję najbardziej infantylną, naiwną i niedoświadczoną osobą na świecie.
Ubaw po pachy, innymi słowy.