Zawsze miałam (i wciąż nieustannie mam) problem z ludźmi, którym śpieszno do wydawania osądu na każdej zasłyszanej sytuacji i osobie, czy to fikcyjnej czy prawdziwej (choć do tej prawdziwej śpieszą tym bardziej). O ile jeszcze robi się to w zaciszu własnego domu, to pół biedy, ale gdy wygłasza się te osądy publicznie i głośno, to już mnie mdli. Dla mnie to kompletne dno: zero refleksji, zero empatii, zero szacunku. Zero człowieczeństwa. Bardzo nieludzkim, bezmyślnym i zwyczajnie bezczelnym maluje mi się osądzanie sytuacji, w których samemu nigdy się nie było. Ludzi, których się nie rozumie.
Ja bym nigdy nie zabił. Ja bym nigdy nie wydał. Ja bym nigdy nie wziął. Ja bym nigdy przyjaciela nie zostawił. Ja bym zawsze oddał. Ja bym zawsze pomógł.
Ja nigdy. Ja zawsze.
Zawsze, to ty powinieneś się takiego pierdolenia wstydzić.