W
ramach przewietrzenia naszych przegrzanych mózgów, razem z Natalią wybrałam się na cmentarz Żydowski. Dawno mnie tam nie było. Wycieczka wypadła trochę po omacku, co zniwelowało moje znikome plany na jesienne kadry –
deszczowo szare niebo i późna godzina zdecydowanie mojemu ciemnemu obiektywowi
nie sprzyjają…
Obiecałam
sobie jednak, że jeszcze tej jesieni, na dniach, na Żydowski cmentarz powrócę,
w bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych i dam szansę mojemu
ciemnemu, ciężkiemu i nielubianemu oku się zrekompensować.
Ten
orzeźwiający umysł spacer przypomniał mi jednak o
moich „pseudo-żydowskich” kadrach z Agą, które powstały już ponad dwa lata
temu. I w przypływie dużego sentymentu postanowiłam je tutaj nieco odświeżyć, przy okazji wybudzając z głebokiego snu moją tęsknotę za 50mm…