18/06/2012

And I'm full of joy!

Wprawdzie do wakacji jeszcze kręta droga, ale… w gruncie rzeczy tu nie chodzi ani o wolne, ani o temperaturę, ani nawet o słońce. Bo ja, owszem, o pogodzie, ale ducha.
Wreszcie mam w sobie to, na co czekałam mniej więcej od listopada zeszłego roku. Siłę, energię, motywację i wiarę. I to zupełnie nowe, niezliczone ich pokłady, które zamierzam solidnie pielęgnować i skrupulatnie mnożyć, nowymi sposobami. 


Uwielbiam to przytłaczające uczucie lekkości. Gdy nie mam czasu na negatywne myśli i zamartwianie się bieżącymi sprawami. Gdy po brzegi wypełnia mnie radość, jakby moja dusza biegała boso po trawie, wyśpiewując ile sił w płucach Feeling Good, mocząc się w letnim deszczu i susząc przy niesamowitych kolorach tęczy… 
Uśmiech sam nieproszony ciśnie mi się na usta i znowu odczuwam tą wewnętrzną pewność, że nic mnie nie złamie.
Cudowne uczucie, które polecam absolutnie każdemu!