Zimno mi i źle, dlatego dla ogrzania atmosfery dzielę się moim skromnym zbiorem ciepłych obrazków – bo choć zachody słońca to jedne z najbanalniejszych ujęć, to jednak jest w nich coś bezsprzecznie magicznego.
Nadmorskie zachody są chyba najbardziej oklepanymi ze wszystkich, a mimo to, każde z powyższych ujęć przywodzi mi na myśl jak najbardziej unikatowe i jedyne w swoim rodzaju wspomnienia. Pachnące latem.
A zachody z podwórka wcale nie są mniej istotne; wręcz przeciwnie. Doskonale pamiętam momenty – mniej i bardziej znaczące – w których powstawały poniższe zdjęcia: to samo słońce, a tak różne dni. I różna ja. Zabawbne: z dnia na dzień niby nic się nie zmienia, a jak popatrzysz za siebie to widzisz, że zmieniło się niemal wszystko.
Banalne czy nie, jedno jest pewne – zachody (oraz wschody) dostarczają najpiękniejszego naturalnego światła do ładnych plenerów ^^
I już od samego patrzenia robi mi się cieplej;)