13/03/2012

Bełkot



W gąszczu bardzo nielubianych przeze mnie obowiązków szkolnych staram się rozbudzać wiosennego ducha. Nikt nie pyta mnie co słychać, ale i tak Wam opowiem!;)

Po pierwsze: awww, wreszcie doczekałam się ‘Decoy Bride’ i już zdążyłam oglądnąć to dwukrotnie, bo szkockiego akcentu nigdy, nigdy za dużo! Obiektywnej rewelacji nie ma, bo to taki-tam, słodziuchny i uroczy obrazek zwiększający moje parcie na porządne kalosze, płaszcz przeciwdeszczowy i wycieczkę po Szkockich chaszczach. Plus najcudowniejszy pod słońcem David – pisarz dmuchający w dudy! Słodycz sama w sobie.
Po drugie: otworzyłam sezon rowerowy i jakoś tak czuję w powietrzu zapachy niezakwitniętych jeszcze kwiatków (pomijając dni takie jak dzisiejszy, gdy niebo płacze i czuć jedynie zapach deszczu). Tylko nie lubię zamykać drzwi od piwnicy, gdy chowam rower. Został mi jakiś taki fetysz z dzieciństwa wzmocniony tymi wszystkimi obrazkami, które lubię sobie czasem pooglądać i po zgaszeniu światła wydaje mi się, że gdzieś tam w ciemności czają się dziwaczne, krwiożercze potwory, które, jak nie zamknę ekspresowo drzwi, wyjdą na powierzchnię i nastąpi apokalipsa. Na szczęście jestem odpowiedzialnym super-bohaterem i zawsze zamykam drzwi na czas!
I w sumie to by było na tyle, bo o szkole pisać nie wypada – rzekomy wiosenny duch tego posta z pewnością ulotniłby się doszczętnie w obliczu szkolnego obrazu nędzy i rozpaczy…
Miłej szarówki za oknem. I nosy w górę: weekend ma być ładniejszy!