22/03/2012

David Tennant

Ze zdziwieniem przyznaję, że choć filmów z Johnnym Deppem oglądnęłam dwa razy więcej i uwielbiam go już od ładnych paru lat, to David Tennant chyba go prześcignął w moim rankingu na ulubionego aktora. Choć chyba warto zaznaczyć, że w moim przypadku trudno mówić o takowym rankingu, bo jak się nad tym zastanowić… za dużo tych filmowych so-called „moich słoneczek” mam. W dodatku mnożą się one w zastraszającym tempie.
Słowem wstępu: David John Tennant (a tak naprawdę McDonald) urodził się 18 kwietnia 1971 roku w Bathgate w Szkocji i jest brytyjskim aktorem, mocno związanym zarówno z teatrem, jak i z BBC (TV + radio). Ma 185 centymetrów wzrostu, jest szczupły i wygląda tak:

Szerszej publiczności (czyli odbiorcom produkcji Hollywoodzkich i tych większego kalibru) znany jest z roli Berty’ego Croucha w Harrym Potterze i Czarze Ognia (2005 – sama go tam po raz pierwszy widziałam) lub z zeszłorocznego pseudo-horroru Fright Night (aka Postrach Nocy). Tymczasem brytyjskiej publiczności (czyli odbiorcom BBC) znany jest przede wszystkim z tytułowej roli w Doctorze Who (stąd moja obsesja wciąż przybierająca na sile), w której gościł przez trzy sezony i która zagwarantowała mu miano najlepszego Doctora ever. I choć David nie jest gwiazdą na miarę Johnnyego Deppa (dlatego też nie zamierzam Deppa zrzucać z mojego podium), to podbił moje serce znacznie szybciej. 

Dość oczywistym i szybko nasuwającym się powodem tego błyskawicznego zauroczenia jest moje zamiłowanie do UK. Ale oczywiście, przede wszystkim, jestem bezgranicznie zakochana w jego sposobie bycia, niesamowitej energii, mimice, poczuciu humoru, uśmiechu i talencie. Bardzo doceniam to, że nie lubi opowiadać o swoim życiu prywatnym, że maksymalnie koncertuje się na swojej pracy i widać, że wkłada w nią całe swoje serce. Niesamowicie podziwiam go za to jak potrafi szlochać przed kamerą. Nie subtelnie płakać, ale prawdziwie, głośno szlochać – niektórych to zapewne rozbawi, ale mnie zasadniczo pozostawia w niemym osłupieniu, bo wiem, że sama nigdy w życiu nie byłabym do czegoś podobnego zdolna. Poza tym po Davidzie od razu widać, że prawdziwie cieszy go to, co robi. Sposób w jaki opowiada o swojej pracy mówi sam za siebie.
Ale poza aktorstwem w czystej postaci, nieodwracalnie zakochałam się też w jego głosie. Uwielbiam jego akcent, zarówno ten telewizyjny, jak i ten prywatny (czyt. bardziej szkocki), podziwiam go za to, jak potrafi modelować swój głos. Uwielbiam, naprawdę uwielbiam go słuchać. Nie wiem, może obsesja na punkcie głosu/akcentu to tylko rzecz anglistów, ale uwierzcie: zakuwałabym fonetykę dniem i nocą, gdyby wszystko czytał mi David.
Wracając jednak do tradycyjnej formy aktorstwa: David jest, w moim odczuciu, niesamowicie utalentowanym aktorem. Nie wiem ile jest w tym czystego obiektywizmu, a ile subiektywnego uwielbienia, ale widziałam go w różnych rolach - zwariowanego, nieziemsko genialnego i trochę samotnego Time Lord’a (Doctor Who produkcji BBC); faceta, który po wypadku budzi się ze śpiączki z nieodwracalnie uszkodzonym mózgiem (Recovery: wstrząsający – przynajmniej dla mnie – dramat BBC); zakręconego miłośnika iluzji i „pogromcę” wampirów (Fright Night); nieporadnego, cielęco zakochanego i fajtłapowatego Szkota (LA without a map czy też Learners); wrażliwego, bystrego, nieco ironicznego i może lekko szurniętego młodzieńca (Hamlet produkcji BBC 2009 – nigdy nie przypuszczałam, że zakocham się w ekranizacji jakiegokolwiek dzieła Szekspira!); cwanego, zuchwałego, zabawnego kobieciarza-oszusta (mini-serial Casanova produkcji BBC 2005); zdeterminowanego, trzeźwo myślącego trenera Manchester United, który przejął wodze nad klubem zaraz po katastrofie samolotu i nie dopuścił do jego rozpadu (United produkcji BBC 2011); zagubionego, ale równocześnie wspaniałego samotnego ojca (mini-serial Single Father produkcji BBC 2010) oraz – wreszcie - zagubionego, nieco żałosnego (brak mi słowa po polsku, ale to bardziej takie misery + awkward rather than pathetic) i zabawnego pisarza (Decoy Bride) – i w każdej był bardzo przekonujący. Jak to zwykle bywa z ulubionymi aktorami: po jakimś czasie odkrywasz Jego specyficzne triki, na pamięć znasz jego mimikę i zasadniczo nie ma rzeczy, którą by Cię zaskoczył – i właśnie piękne jest przy Davidzie to, że pomimo mojej znajomości jego mimiki, głosu i zachowań, wciąż potrafi mnie zaskakiwać. Złoto!