08/04/2012

Nudno

Czasami nie mam sobie nic do zarzucenia. Wstaję rano i myślę sobie „jest okej”. Życie idzie w odpowiednim kierunku, własnym torem, własnym tempem i dobrze mi z tym.
A czasami po prostu nie mogę oprzeć się wrażeniu, że prowadzę najnudniejsze życie na tej planecie. Mam poczucie, że absolutnie nic się nie dzieje, a ja marnuję swój cenny czas na „sama-nie-wiem-czym”. Przed oczami mam same czarne scenariusze przyszłości i zamiast coś z tym zrobić, siedzę bezczynnie i pogrążam się w poczuciu beznadziejności.
Co za paskudne uczucie, bezczelnie wykradające energię do życia.


Utrzymujesz sobie, że niby nigdy się nie nudzisz, a potem patrzysz na swoje życie i nagle zdajesz sobie sprawę, że nie natknąłeś się na nic bardziej nudnego.
I te cholerne święta, z rodziną zadającą najbardziej niewygodne pytania na świecie. No to co z tym Twoim chłopakiem, jest tam kto? Mam ochotę zdzielić pięścią w twarz. No to co planujesz robić  po licencjacie, będziesz studiować w Krakowie? Mam ochotę roześmiać się w twarz. A najchętniej to stanąć przed nimi niczym 10th Doctor przed Sycorax i wykrzyczeć tym samym przesadzonym basem: I DON’T KNOW!
Czy to takie istotne, wiedzieć, co się będzie robiło za półtora roku? Czy to takie ważne mieć jakiegoś tam chłopaka, czy kogokolwiek, o kim można by pogadać, gdy nadciąga temat związków? Czy to naprawdę kwalifikuje się pod esencję życia?
Bo szczerze? Ja wciąż tej esencji szukam.