10/03/2011

Young British Artists

Temat pierwszych zajęć z British Art zupełnie mnie odpychał: modern art. Nigdy takowej nie rozumiałam, nigdy za takową nie przepadałam, więc siadając we wtorkowy wieczór do zadania, byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Jednak ku mojemu zdziwieniu pośród licznych nazwisk z YBA (Young British Artists, głównie działający w latach 90tych) znalazłam takie, które mnie zaintrygowały. Wprawdzie policzyć je można na palcach jednej ręki (poniżej wymieniam całe trzy-,-), bo jednak znaczna większość współczesnych artystów była mi zupełnie obojętna, żeby nie powiedzieć, że ich „arcydzieła” uważam za bezsensownie obrzydliwe lub kontrowersyjne kompozycje (i zasadniczo mój wykładowca to potwierdził – wykształceni artyści mogą wystawić w galerii wszystko: martwego rekina, martwą owcę, czaszkę z diamentów wartą kilka milionów, roznegliżowane łóżko, szczelinę w posadzce etc, a ludzie i tak będą się w tym doszukiwać wyższej sztuki), ale grunt, że znalazłam cokolwiek. Prace, które przykuły moje oko to oczywiście fotografie. 


Autorką powyższej fotografii jest Abigail Lane. Dzieło zatytułowała „You Know Who You Are” i szczerze mówiąc, to on sprawił, że spojrzałam na nią pod innym kątem. Owy dym może sugerować wiele: duszę i jej ulotność, łatwość formowania i deformowania naszej osobowości czy psychiki, łatwość z jaką wpływają na nas czynniki zewnętrzne (bo przecież dym łatwo rozwiać). Być może dym, który nie ma stałej konsystencji ani twarzy, daje nam do zrozumienia, że to my sami decydujemy jak wyglądamy, jak siebie samych widzimy, jacy jesteśmy i jacy będziemy. Być może dym, bez ściśle określonych kontur oznacza zagadkę, którą każdy z nas jest (nawet, a może przede wszystkim dla samych siebie).


Ta fotografia jest częścią serii „Women and Water”, której autorką jest Lala Meredith-Vula. Nagie kobiety, swobodnie poruszające się w wodzie symbolizują kobietę wyzwoloną od społecznych wpływów i tradycji, które są na nie nakładane szczególnie na zachodzie (artyści z YBA często podkreślali, że współczesna kobieta powinna być wyzwolona – jedni robili to subtelnie, a inni kontrowersyjnie, mnie osobiście bardziej pociągając Ci pierwsi). Sama koncepcja serii bardzo przypadła mi do gustu, nie wspominając już o samych zdjęciach. Lala urodziła się w Sarajewie, ale wychowała w Wielkiej Brytanii. Długo pracowała też jako reporter dla BBC, dlatego w jej dorobku można również znaleźć ciekawe zdjęcia dokumentalne. 


A to fotografia, którą zaniosłam na zajęcia. Wykonał ją Steven Pippin i jest ona częścią serii zdjęć z 1997 roku pt. „Laundromat Locomotion”, która z kolei jest swoistego rodzaju nawiązaniem do serii zdjęć z 1887 roku pt. „Animal Locomotion” (Eadwearda Muybridge’a), gdzie autor analizował ruchy zwierzęcia fotografując go. Steven stworzył podobną serię zdjęć, fotografując siebie podczas chodzenia, biegu i jazdy konnej. Zdjęcie wygląda na oryginalne dzięki nietypowemu ujęciu w kole, zadrapaniom i niedokładnej ostrości. Ta oryginalność była pierwszą rzeczą, jaka mnie zaintrygowała. Szperając więc dalej odkryłam, że owe efekty nie są przypadkowe. Zdjęcia z owej serii zostały zrobione aparatem skonstruowanym z… pralki. Steven jako miłośnik mechaniki i majsterkowania, zauważył, że praca pralki w wielu aspektach przypomina rozwój sposobów fotografowania, w związku z czym połączył jedno z drugim, konstruując aparat w pralce. Nie znam się na technice fotografowania aż tak dobrze,  dlatego zrobienie z pralki aparatu wydaje mi się tak niesamowicie abstrakcyjne, że nie mogłam się oprzeć opisaniu tej właśnie fotografii (;
Wydaje mi się, że podobnego typu fotografia - artystyczna / conceptual - to mój konik. Strasznie lubię prace z głębszym przekazem i mam nadzieję, że kiedyś sama będę takowe tworzyć.
Zaznaczę jeszcze, że żaden z powyższych artystów nie był omawiany na zajęciach, jako główny przedstawiciel YBA. Na tym polu królowały martwe zwierzęta, roznegliżowane łóżka, szkielety i szpary w podłodze, które zupełnie do mnie nie przemawiały.

A na koniec wrzucam jeszcze trzy inne prace, które uważam za dość ciekawe:

Wyjątkowe szachy od Jake’a i Dinosa Chapman.

Kolorowy portret Nigeryjczyka od Chrisa Ofili.


Kolorowe symbole od Fiony Rae.

Koniec końców, zważywszy na fakt, że już na pierwszych zajęciach nasz wykładowca napomknął coś o Muse (co daje mi dużą nadzieję na powrót do tematu przy okazji omawiania muzyki), uważam, że opcja „British Art” to najlepsze co w tym roku wybrałam. I chyba jedyny przedmiot, który mnie naprawdę ekscytuje.