30/10/2011

Herbaciany snobizm

Idealna jesień: pochmurna pogoda, ciemniejące niebo, gruba biała kołdra w granatowe plamy, muzyka sącząca się z głośników i gorąca herbata w białym kubku z nadrukiem tarniny (jako firmowy znak Tarnowa). Z kubka musi się dymić, musi grzać w ręce, musi ładnie pachnieć. Jesień i zima byłyby nie do zdzierżenia, gdyby nie ciepła herbata w moim ulubionym kubku, falami ciepła rozlewająca się po całym ciele.


Piję herbatę niezależnie od pory roku, ale ilość spożywanych jej litrów znacznie się zwiększa, gdy za oknem robi się chłodniej. O tak, herbata to najlepszy napój pod słońcem. Wszystko jest przyjemniejsze przy herbacie. Uczę się przy herbacie, piszę przy herbacie, oglądam przy herbacie, nudzę się przy herbacie, rozmawiam przy herbacie, płaczę przy herbacie, czytam przy herbacie, pakuję się przy herbacie, nawet sprzątam z kubkiem gdzieś pod ręką. Herbata uspokaja. Bez herbaty nie da się żyć. Herbaty się nie odmawia.

I herbata nie może być byle jaka. Herbata musi być smaczna. Nie może być z cukrem, bo to zabija jej prawdziwy smak. Nie może być ani za słaba, ani za mocna. Bo za słaba nie ma smaku, a za mocna jest zbyt cierpka. Zielona, czarna, biała, owocowa, klasyczna, Earl Grey, obojętne. Byleby ciepła i nieoszukana. Po prostu herbata.
Na bezludną wyspę wzięłabym czajnik i zapas herbat różnej maści;)

PS. Poza tym herbata uratowała życie dziesiątemu Doctorowi! Tea! That's all I needed, good cup of tea, a superheated infusion of free radicals and tannin. Just the thing to heal the synapses’ ;))