Słowa (nieproszone) same płyną. Nieskładne.
Mróz zależał, słońce świeci, śnieg skrzypi, a sól z chodnika niszczy buty.
Melancholia przemieszana z niewytłumaczalną euforią. Rozładowywanie napięcia: kilka łez i histeryczny śmiech. Wszystko i nic, te małe paradoksy.
Oglądam, łapczywie, w amoku. I w kinie znowu byłam, Dorocińskiego jako niezłomnego bohatera zobaczyłam i jakoś tak od tej pory tułacze się po głowie cichutkie „ale czy to warto?”
Oglądam, łapczywie, w amoku. I w kinie znowu byłam, Dorocińskiego jako niezłomnego bohatera zobaczyłam i jakoś tak od tej pory tułacze się po głowie cichutkie „ale czy to warto?”
Z głośników właśnie leniwie sączy się Hero Across The Sky.
I feel the pain in everyone.
...
Wystarczyło wyjąć kask z szafy, żeby na nowo zakochać się w zimie. Tak bardzo chcę już sycić oczy tymi bajkowymi widokami, wykrzyknąć z alpejskiego szczytu, że tęskniłam - za tym białym szaleństwem, wieczornym zmęczeniem i niemiłosiernie czerwonym nosem.
I feel the pain in everyone.
...
Wystarczyło wyjąć kask z szafy, żeby na nowo zakochać się w zimie. Tak bardzo chcę już sycić oczy tymi bajkowymi widokami, wykrzyknąć z alpejskiego szczytu, że tęskniłam - za tym białym szaleństwem, wieczornym zmęczeniem i niemiłosiernie czerwonym nosem.
Już niedługo…;)