08/02/2012

2012: in between

     Słowa (nieproszone) same płyną. Nieskładne. 
     Mróz zależał, słońce świeci, śnieg skrzypi, a sól z chodnika niszczy buty.


     Melancholia przemieszana z niewytłumaczalną euforią. Rozładowywanie napięcia: kilka łez i histeryczny śmiech. Wszystko i nic, te małe paradoksy.
    Oglądam, łapczywie, w amoku. I w kinie znowu byłam, Dorocińskiego jako niezłomnego bohatera zobaczyłam i jakoś tak od tej pory tułacze się po głowie cichutkie „ale czy to warto?”


     Z głośników właśnie leniwie sączy się Hero Across The Sky.
     I feel the pain in everyone

     ...
    Wystarczyło wyjąć kask z szafy, żeby na nowo zakochać się w zimie. Tak bardzo chcę już sycić oczy tymi bajkowymi widokami, wykrzyknąć z alpejskiego szczytu, że tęskniłam - za tym białym szaleństwem, wieczornym zmęczeniem i niemiłosiernie czerwonym nosem.



 
      Już niedługo…;)