17/11/2017

2017: Cambridge

Bilety do Londynu na początek września kupiłam w jednym celu: chciałam zaliczyć Buckingham Palace, korzystając z uprzejmości Pana Krzyśka (dziękuję!). Ponieważ Londyn nie wprawia mnie już w taką ekscytację jak kiedyś, drugi dzień postanowiłam wykorzystać na eksplorowanie jakiegoś nieznanego mi zakątka Anglii (jak już wiecie, lista moich miast do zwiedzania w UK jest długa). Przez chwilę myślałam o Brighton, ale ostatecznie zdecydowałam się na Cambridge.
Wyboru nie żałuję, choć ta wycieczka dobitnie mi uświadomiła, że czasy studenckie już za mną – Cambridge bez legitki jest piekielnie drogie. Zasadniczo zwiedzanie tych słynnych uczelni się kompletnie nie opłaca. Wolałam za te pieniądze iść na obiad. Albo kawę z ciastkiem. Na szczęście Cambridge poza murami uczelni też jest urocze.


Ale zanim wezmę was na spacer po Cambridge, kilka ujęć z mojego ukochanego Londynu. Wiadoma sprawa, metro moją atrakcją numer jeden, zawsze!


Niezmiernie cieszy mnie to, że mam kogo w Londynie odwiedzać i z kim iść na dobry obiad. Pogoda dopisała, wiec po zwiedzeniu Buckingham Palace (raz w życiu warto zobaczyć, szczególnie anglofilowi) zjadłam lunch w parku. W Itsu mają najlepsze pudełkowe sushi! Tak bardzo brakowało mi ich w Edynburgu…
Kwiatki nad huśtawką przy Covent Garden – sztuczne a piękne. Przegadałyśmy na niej z Margot chyba z pół godziny. To był piękny wieczór.
Cambridge przywitało mnie słońcem.
I od razu zauroczyło drobnymi szczegółami.
Our Lady and the English Martyrs church.


Wszyscy tam jeżdżą na rowerach! Bajka!
St Bene’t’s church – ponoć najstarszy w Cambridge.
Jakieś takie krzywe, a wciąż przeurocze.


Pembroke College.
Słynny Mathematical Bridge.
Popularna rozrywka w Cambridge – mnie na nią zabrakło czasu i pieniędzy.




Drzewo z którego rzekomo spadło najsłynniejsze jabłko. Aczkolwiek nie oryginalne, bo oryginalne podobno zeschło i uczelnia zasadziła nowe. Czy jakoś tak. Polecam wybrać się na free walking tour – trafił mi się naprawdę fajny przewodnik.




Chodząc po tych uliczkach naprawdę miałam ochotę znowu zostać studentką.
Pani rysowała the Round Church, którego nie udało mi się korzystnie sfotografować.


Peterhouse.


Lunch zjadłam w Aromi, które bardzo polecam, bo smacznie, a niedrogo. Kawę i ciastko natomiast, skonsumowałam w Afternoon Tease, które również polecam! Nie byłam jedyną osobą, która przyszłą tam pisać przy kawie ;)
Zaletą małych miast jest to, że dwa kroki od centrum można już poczuć wieś…
…taką prawdziwą, bo z plątającymi się samopas krowami.
Nie do końca orientuję się dlaczego, ale ponoć grzechem jest nie spróbować cynamonowych ślimaczków będąc w Cambridge. Ten był od Fitzbillies – pyszny!
Cambridge, szczególnie po przeglądnięciu zdjęć, bardzo mi się podobało. Trochę zawiodło mnie cenami wstępów dla zwykłych śmiertelników i ilością dźwigów / rusztowań (ale to chyba akurat nie powinno mnie szczególnie dziwić…). No i widokiem z wieży kościoła, bo był słaby. W ostatecznym rachunku jednak, zdecydowanie jedno z ładniejszych miasteczek w Anglii.  
Jeśli ktoś planuje wizytę, polecam zajrzeć TUTAJ po bardziej praktyczne wskazówki.