Skromnie bardzo, bo prawdziwych zdjęć (tj. takich z lustrzanki, a nie telefonu) ostatnimi czasy robię bardzo mało (various reasons). Tak czy siak: enjoy.
Dotrwałam do końca Miesiąca Fotografii i Photo Fringe’a.
Spędziłam quality time z moją fajną rodziną.
W tym roku wreszcie miałam okazję nacieszyć się różami, które kwitną tylko w okolicach moich i Dziadzia urodzin, standardowo rozpieszczałam trochę podniebienie i zaliczyłam krakowskie fajerwerki (kto wie czy nie ostatnie).
Dołączyłam do grona fanów Mirabelki…
...i z Natalią pożegnałam Zakrzówek.
Przez dwa tygodnie piłam z nieswojego kubka (i mieszkałam w nieswoim mieszkaniu w samym centrum miasta).
A potem był czas tylko dla przyjaciół!
Niektórzy z nich rozwinęli poważne uzależnienie od Pokemon Go...
Ale nie narzekam.
Brat mi przywiózł zajebistą pamiątkę.
I oficjalnie rozpoczęłam sezon grillowania.
Na sierpień za to mam mission (im)possible i super plan na zdarcie gardła.
A potem to się zobaczy.