21/12/2018

2018: Alnwick

Do Alnwick Castle chciałam się wybrać w zeszłym roku przy okazji mojej małej objazdówki po Anglii. Niestety, zamek jest zamknięty poza sezonem i wycieczka do jednej z filmowych lokacji HP musiała poczekać. W ogrodach i zamku wylądowałam ostatecznie końcem lipca, razem z Laurą, która podziela mój potterowski entuzjazm.
I choć dupy nam bynajmniej nie urwało, a podróż kosztowała nas więcej niż sam wstęp, to w gruncie rzeczy bawiłyśmy się nie najgorzej.


Ogrody uznałabym za przepiękne, gdyby nie tłumy turystów.
Na szczęście można było znaleźć puste zakamarki.






Te przepiękne, magiczne drzwi były najlepszym punktem całej wycieczki. Bez dwóch zdań pobiły zamek, a i stanowiły najlepszy fragment ogrodu – może na równi z huśtawkami, których niestety nie uchwyciłam w żadnym kadrze.


Sam zamek wcale niebrzydki. Gdyby nie tłumy, może nawet uznałabym go za jeden z bardziej urodziwych. Prawda jest jednak taka, że Szkocja trochę mnie w tej kwestii rozpieściła (a wbrew pozorom wcale nie widziałam tych zamków tak wiele). W dodatku przy najbardziej rozpoznawalnym kawałku murów stały rusztowania… nie żeby mnie to dziwiło.




Widoczki na zieloną Anglię też ładne, choć do Szkocji się nie umywa.
Uśmiechnięta Laura!




Brama do ogrodów (nieczynna) bardzo przypominała bramę do Ogrodu Botanicznego w Edynburgu. Przy czym Ogród Botaniczny polecam bardziej, bo nic nie kosztuje.
Ogólnie nie była to wycieczka moich marzeń: zaliczone, z listy odhaczone, ale na szczególne polecenie nie zasługuje. Więc jeśli jako fan nie daliście rady tam zawitać: nic straconego. Są na wyspach znacznie lepsze miejsca z Potterem związane, znacznie bardziej warte waszego czasu i pieniędzy. Wierzcie.