14/06/2013

Pasja

Jakiś czas temu przeczytałam w Wysokich Obcasach (czekając na pizzę) bardzo krótki artykuł o tym, jak to psychoanalitycy stanowią dla większości ludzi życiowe drogowskazy. I chociaż to wciąż bardziej modne na zachodzie niż u nas, coraz częściej można dostrzec podobne tendencje. Na wzmiankę o tym, że teraz większość ludzi korzysta lub czuje potrzebę skorzystać z porad psychologów i psychoanalityków, uśmiechnęłam się pod nosem – bo choć sama uważam się za niezbyt zrównoważoną psychicznie to (odpukać?) wizyta u psychologa czy psychoanalityka wciąż jest mi bardzo odległą opcją w rozwiązywaniu problemów. Kiedyś sama nawet chciałam być psychologiem i babrać się w cudzych problemach – dzisiaj w pełni wystarcza mi bycie psychoanalitykiem samej sobie. Stąd też moja jednoznaczna zgoda z puentą artykułu – to smutne, że ludzie zatracają umiejętność samodzielnego rozumowania, rzucając się w wir czytania wszechobecnych poradników. To smutne, że tak łatwo jest dziś wpaść w depresję. To smutne, że tak niewiele ludzi jest z siebie zadowolonych.



Nie mam nic do poradników i nie zamierzam takich krytykować, bo żaden ze mnie znawca. Nie będę też kłamać, bo czasami sięgam po „poradniki” w wersji Internetowej. O The Change Blog już tutaj kiedyś wspomniałam – zdarza mi się tam zajrzeć raz na jakiś czas i przeczytać jeden z ich niedługich artykułów. Ostatnio moją uwagę przyciągnął artykuł pt. ‘Why Can’t You Live Without Passion’. Pasja (czy może raczej jej brak) jest bowiem czymś, co bardzo często nawiedza moje myśli (choćby tutaj).
Myślę sobie bowiem, że kluczem do tej zaraźliwej depresji i braku zadowolenia jest właśnie brak pasji. I to bynajmniej nie pasji w rozumieniu ulubionego zajęcia, ale pasji, jako podejścia do życia. Bo ludzie za bardzo skupiają się na odległych celach, zapominając, że tu i teraz też jest ważne. Pasja to docenianie drobiazgów: cieszenie się chwilą, proste przeżywanie. Pasja to życie pełną piersią, zarówno w pozytywnym, jak i w negatywnym wydaniu. To czerpanie garściami z uczuć, emocji, doświadczeń i wrażeń. To sposób na życie.

Choć może nie widać tego na pierwszy rzut oka, osobiście uważam się za osobę pełną pasji, i to nie tylko tej pozytywnej. Mam swoje obsesje i uzależnienia, które pasjonująco pielęgnuję. A ta pielęgnacja często kosztuje mnie sporą ilość komórek nerwowych. Pasjonująco przeżywam wszystko, na czym choć trochę mi zależy, i to najczęściej przesadnie. Potrafię się chorobliwie emocjonować byle pierdołą: z pasją hejtuję, z pasją podziwiam, z pasją bronię, z pasją oskarżam, z pasją nienawidzę i z pasją kocham. Nie zawsze to ze mnie wychodzi, ale wystarczająco często by każdy, kto mnie bliżej zna, przyznał mi rację.
Ja się z pasją nawet wkurwiam.
I za nic w świecie bym tej mojej pasji nie oddała. Nie interesuje mnie już święty spokój, bo to nie on, ale właśnie pasja sprawia, że moje życie tętni wrażeniami. To ona sprawia, że tak głośno i głupio się śmieję. To przez nią czasem beczę w poduszkę. Pasja jest powodem dla którego tu teraz piszę. To ona wyzwala we mnie jako-taką kreatywność. To ona jest moim motorem, moim motywatorem do poszukiwania nowych inspiracji. Pasja, o której mówię to paliwo życia, które wszystkim gorąco polecam. Nie dlatego, że nie boli i jest łatwiej – wręcz przeciwnie. Bo to pozwala czuć. Całym sobą.