13/11/2015

Dlaczego warto pamiętać?

John Locke, jak na empiryka XVII wieku przystało, twierdził, że człowiek swoją tożsamość buduje wyłącznie na bazie własnych, świadomych wspomnień. Według jego rozumowania, jeśli nie pamiętasz danego wydarzenia, oznacza to, że nie mogłeś/ być jego czynnym uczestnikiem. Wiadomo, ta teoria została szybko zdyskredytowana i wszyscy dziś wiemy, że nieświadomość popełnienia danych czynów, nie zwalnia cię z poniesienia za nie odpowiedzialności (choć może znacznie złagodzić tego konsekwencje).
W tym naiwnym myśleniu Locke’a jest jednak coś, co bardzo mi się podoba i czemu zaprzeczyć nie sposób, tj. kluczowa rola pamięci i subiektywnych wspomnień w budowaniu własnej tożsamości. No a skoro to jedne z głównych tworzyw budulcowych nas samych, to chyba warto byłoby o nie dbać…?


Przeczytałam gdzieś niedawno, że człowiek wcale nie uczy się na własnych błędach. Nie zawsze przynajmniej, bo taka „edukacja” możliwa jest tylko wtedy gdy: a) człowiek sam sklasyfikuje sobie wydarzenie / zachowanie jako błąd, i b) będzie go w pełni świadomy, czyli będzie o nim pamiętać. I dziś, posiłkując się własnym przykładem, spieszę wam dowieść, że to święta prawda. Wskazana przez Locke’a całe cztery wieki temu pamięć, jest kluczem do dobrego, mentalnego samopoczucia. Pamięć, którą należy mądrze pielęgnować.
Osobiście, z racji moich piśmienniczych zapędów, pamięć pielęgnuję od lat nastu, w formie pamiętnika. Z tym że ta moja pielęgnacja, z biegiem czasu, przeszła jedną, bardzo poważną – i, jak śmiem teraz twierdzić, niesamowicie trafną – metamorfozę.
A zaczęło się, jak zwykle, od frustracji: nie wyrabiałam ze wszystkim co chciałam zapisać, a pisać chciałam bardzo: i po polsku, i po angielsku. Więc gdy frustracja dosięgnęła magicznego zenitu, narodziło się w mojej głowie niegłupie rozwiązanie: raz dziennie pisać będę po angielsku, raz w miesiącu po polsku. Układ idealny, bo czytając angielskie wypociny ćwiczę wyłapywanie błędów (których wciąż sadzę stanowczo zbyt wiele), równocześnie szkoląc proofreading, a streszczając po polsku to, co przeczytałam już po angielsku, nie tylko w jakimś stopniu ćwiczę tłumaczenie, ale też – a może przede wszystkim – maluję sobie większy obrazek siebie samej, który, notując z dnia na dzień, bardzo łatwo umyka.
To ten system sprawił, że od roku nie brakuje mi pomysłów na kolejne wpisy (a wręcz mam ich za dużo). I to on, pod koniec grudnia 2014, doprowadził mnie do słusznego wniosku, że za dużo miejsca w moim pisaniu (a co za tym idzie, również w życiu) poświęcam narzekaniu. Z czego, konsekwentnie, urodziło się moje najmądrzejsze i najważniejsze postanowienie na rok 2015: nauczyć się sobie szybciej wybaczać.
Logiczną konsekwencją tego postanowienia z kolei, jest to, że od stycznia zdecydowanie większą uwagę przywiązuję do treści moich pamiętnikowych wypocin. To już nie jest tylko i wyłącznie odsiewnia moich frustracji. Teraz ma tam być merytorycznie i z sensem. Krócej i na temat. Bo jak mam już sobie pluć w twarz, to lepiej zapakować to w fikcję i puścić w szerszą przestrzeń: lepiej poćwiczyć tym pióro niż zrobić sobie wodę z mózgu. Bo prywatnie samej sobie to ja powinnam wyłącznie pomagać. I to właśnie robię.
Nie twierdzę, że nagle przestałam pisać o złych rzeczach – ba, to by przeczyło mojej pamiętnikowej szczerości, na którą ciężko pracowałam przez ostatnie dziesięć lat, i prawdopodobnie by mnie udusiło. Ale jest różnica między pisaniem o złych rzeczach, a typowym użalaniem się nad sobą. I właśnie tej różnicy staram się nie tracić sprzed oczu. Nie przestając być ze sobą szczera, świadomie staram się modelować swoje spisywane wspomnienia tak, żebym za kilka, kilkanaście lat, mogła wrócić do czegoś naprawdę wartościowego, a nie tylko do żałosnego biadolenia, które pokazuje jak bardzo potrafię być wobec samej siebie okrutna. Przecież zdecydowanie fajniej będzie mi kiedyś otworzyć pamiętnik z 2015 i poczuć się dumną (a nie zażenowaną) z tego, co znajdę w środku.
Nie bez powodu mówią, że przeszłość kształtuje naszą przyszłość. Wszak jak zaczniesz prawidłowo dbać o przeszłość, automatycznie zacznie Ci bardziej zależeć na teraźniejszości. Bo ta bardzo szybko staje się przeszłością. Przeszłością, z której dobrze byłoby czerpać siłę do budowy lepszej przyszłości (jakkolwiek patetycznie to brzmi).
Tak więc radzę: pamiętajcie mądrze.