31/10/2017

2017: kadry październikowe

Wydawało mi się, że niewiele mam wam do pokazania, ale po przebrnięciu przez tych kilka październikowych folderów, zmieniłam zdanie. To był bardzo intensywny miesiąc, głównie dlatego, że mój ostatni w Edynburgu (przynajmniej na jakiś czas).
Trochę się odchamiałam, trochę pisałam, dużo eksplorowałam (starałam się wykreślić z mojej edynburskiej listy jak najwięcej pozycji) i żegnałam się z pracą w hostelu, za którą już trochę tęsknię (rzecz jasna, przez spotkanych tam ludzi).


Odwiedziłam edynburskie ZOO.


I choć widoki rzeczywiście mają tam piękne…
…to wróciłam zawiedziona, bo poza tygrysem (i małpami) niewiele widziałam. Co zdecydowanie nie było warte moich prawie dwudziestu funtów…
Idąc za ciosem (bo początkiem września wreszcie zaliczyłam Buckingham Palace), wybrałam się do Holyrood Palace. I tej inwestycji (jak na ex-studenta filologii angielskiej) nie żałuję.
Holyrood Abbey – najfajniejsza część zwiedzania (moje ukochane ruiny).




W Usher Hall zaliczyłam Placki po raz trzeci (wszak jesień bez Placków to nie jesień), w Loudon’s zaliczyłam kolejne zajebiste śniadania, odkryłam ulubione miejsce od pisania przy kawie i stołowałam się z Magdą w fajnej knajpie.
Nawiedziłam też wreszcie (z Magdą) Pentland Hills.
Wypad urozmaiciła nam lornetka mojego landlorda – fajna zabawka!
Pentland Hills mają całoroczny wyciąg narciarski! Jakby mało było powodów dla których chcę w Edynburgu zamieszkać na stałe, to oto kolejny!




Pogoda typowo szkocka – ja już nawet to wieczne pizganie uwielbiam.
Poobserwowałyśmy przyrodę…
…nakarmiłyśmy konia jabłkiem…
…i odkryłyśmy kolejne miejsce w którym mogłabym mieszkać.
Jedną z fajniejszych (a nieoczywistych) atrakcji jakie udało mi się w tym miesiącu zaliczyć była wiztywa w Lauriston Castle. Bardzo polecam!


Ulubione muszelki, zebrane w okolicach mojej ulubionej wyspy.
Greyfriars, trzaśniętę przy okazji free Potter trail.
Odbyłam drugą część mojego tournée po wschodni wybrzeżu – post wkrótce.  


Odwiedziłam ruiny Craigmillar Castle.


Pogoda mnie, można by rzec, rozpieszczała.


Na koniec zaglądnęłam do muzeum sztuki współczesnej…


…gdzie zapewniają, że wszystko będzie dobrze.
Serduszko mi co prawda pęka, ale słowo się rzekło. A Edynburg przecież zawsze tu będzie, żebym mogła do niego wrócić. Bo wrócę na pewno (i żaden Brexit tego nie zmieni).