18/12/2017

2017: Berwick upon Tweed

Berwick, małe miasteczko na granicy Anglii ze Szkocją, było ostatnim przystankiem na moim małym angielskim wypadzie. W teorii nie jest to miejsce szczególnie wyjątkowe, ale mi skradło serce. Być może zjawiłam się tam w odpowiednim dla siebie czasie, bo wszystko zdawało się współgrać z moim nastrojem: kapryśna pogoda, ogólna cisza, puste uliczki, szum morza, klify i przesympatyczni emeryci na spacerze z psami. Ot, urokliwy a niepopularny zakątek Anglii, idealny do samotnych, spacerowych rozmyślań, których bardzo mi było trzeba.
To co w Berwick wyjątkowe, to jego mosty nad rzeką: kolejowy Royal Border Bridge (widoczny najdalej), stary Berwick Bridge z początku XVII wieku (z którego zrobiłam to zdjęcie) i Royal Tweed Bridge (widoczny na pierwszym planie).


Wiadoma sprawa, ze wszystkich trzech mostów najbardziej urzekł mnie Royal Border Bridge, bo jest jak wyjęty prosto z Harry’ego Pottera. A ponieważ nie odhaczyłam jeszcze słynnego kadru z drogi do Hogwartu, ta namiastka magii cieszyła mnie jak dziecko.


Tak więc na moich zdjęciach z Berwick króluje głównie most kolejowy.


Zrobiłam sobie długi spacer śladami artysty, o którym (przyznaję bez bicia) wcześniej chyba nie słyszałam. Fanką jego prac nie zostałam, ale fascynację okolicą rozumiem.


Huśtawki są cudownym wynalazkiem, szczególnie, jeśli stoją przy plaży. Nie huśtałam się dobrych parę lat, więc jak zaczęłam to trudno mi było skończyć. Czysta radość.
Mówiłam już o tym wiele razy i powtórzę: nie wiem co takiego jest w morzu, ale jego bliskość pomaga mi w myśleniu. Spacer jego brzegiem ma jakąś niepowtarzalną, refleksyjną atmosferę, którą trudno odnaleźć gdziekolwiek indziej.






Zaprzyjaźniłam się z włochatym kolegą osiołkiem ;)




Old Berwick Bridge.








Moje ogólne, pozytywne odczucia względem Berwick przypieczętowało też miejsce, w którym zatrzymałam się na noc: odnowiony hostel YHA mieścił się bowiem w budynku, gdzie na jednym z pięter była galeria sztuki – a w niej bardzo fajna wystawa portretów Drawn from People. Life on paper. Z miłą chęcią zatrzymałabym się tam znowu.
Przed powrotem do Edynburga (a co za tym idzie, do Polski) wybrałam się na wschód słońca, którego, oczywiście, tak naprawdę nie było.


Ale spektakl porannych chmur nad zatoczką mnie zadowolił.


Obiecałam sobie, że kiedyś wrócę do jednego z tych przenośnych domków na krótkie wakacje – żeby móc się obudzić z widokiem na tą zatokę!


Niby już trochę po Wyspach jeździłam, a wciąż nieodmiennie zadziwia mnie jak bardzo potrafi zmienić się krajobraz w trakcie odpływu – jak zupełnie inne miejsce!




Berwick upon Tweed bez wahania zaliczyłam do moich ulubionych miejsc w Wielkiej Brytanii, a już na pewno w Anglii. Polecam.