27/04/2013

27 Tarnowska Nagroda Filmowa

Pisałam (i mówiłam) to już nie raz, ale powtórzę tak czy siak: denerwują mnie ludzie, którzy twierdzą, że polskie kino jest nudne i niewarte poświęcenia cennego czasu. Bo o ile telewizji polskiej mam do zarzucenia wiele i z reguły jestem raczej filmowym i serialowym anglofilem, to kino polskie ostatnich lat lubię bardzo. A nauczyłam się je lubić właśnie dzięki Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej.
Gdyby nie TNF, dziś pewnie ciągle skąpiłabym pieniędzy na polskie projekcje filmowe, jak ognia unikając premier. Siedziałabym po drugiej stronie barykady, kręciła nosem na polskie tytuły, zawzięcie twierdząc, że wolę produkcje anglojęzyczne (co w sumie nie mija się dziś z prawdą, bo, z oczywistych względów, produkcje anglojęzyczne, szczególnie brytyjskie, darze wyjątkowym uczuciem). Szczęśliwie się jednak złożyło, że moja mama zaszczepiła we mnie miłość do kina i zostałam świadomym fanem polskiej kinematografii ostatnich lat.


W tym roku projekcji konkursowych było 18, z czego jedną ominęłam, a trzy z nich widziałam wcześniej. Widziałam też jedną projekcję specjalną. Nie będę komentowała wszystkiego, co widziałam. Skupię się na konkursowych tytułach, które osobiście uważam za warte polecenia. trzech kategoriach.

Historia Polski.
Sztandarowa kategoria polskiego kina, chciałoby się rzec. W tym roku, na prowadzeniu w moim rankingu jest oczywiście Pokłosie, które komentowałam już TUTAJ i które uważam za jeden z najważniejszych polskich filmów ostatnich lat, zaraz koło Róży. To tytuł, który po prostu trzeba zobaczyć – afera medialna, jaka wokół niego narosła jest na to najlepszym dowodem.
Warta zobaczenia jest również Syberiada Polska – na kolana być może nie powala, ale to przyjemnie zobrazowany kawałek naszej tragicznej historii. Piękne widoki, ładne zdjęcia i niezła gra aktorska sprawia, że wcale nie czuje się tych dwóch godzin. 
Obława, choć nieco się wlecze, poza Dorocińskim (oczywiście!), zachwyciła mnie poplątaną fabułą, która została przedstawiona w bardzo ciekawy sposób. To jeden z tych filmów, w których z początku nic nie ogarniasz, ale na sam koniec wszystko Ci się pięknie wyjaśnia. Cichy, muzycznie skromny, ale bardzo dobrze zagrany. Zresztą nie będę kłamać, z reguły lubię filmy opowiadające o czasach wojennych.

Polskie realia.
Co drugi Polak powie, że żyjemy w porąbanym kraju. Prawda. I kino coraz częściej nam o tym opowiada. W tym roku na podium stawiam Układ zamknięty, który wciągnął mnie od pierwszych minut. Porażająca fabuła (o skorumpowaniu i chciwości aparatów państwa) oparta na faktach i bardzo dobra gra aktorska w zasadzie załatwia całą sprawę – wyszłam z kina pod wielkim wrażeniem.
A że od pracowników skarbowych niedaleko jest już do policji, na drugim miejscu stawiam Drogówkę. Przede wszystkim, to film pana Smarzowskiego, co już samo w sobie mówi o nim wiele: bardzo dobry, choć bezpretensjonalnie brutalny obraz skorumpowanej, polskiej policji. Ciekawa forma. I choć jeszcze nie zdecydowałam, czy ta jego brutalność mi imponuje, czy raczej mnie odrzuca, to film jest zdecydowanie warty polecenia.
Wartym zobaczenia jest też Dzień Kobiet, który opowiada o wyzyskiwaniu pracowników w popularnej sieci sklepów spożywczych. Kapitalna rola Katarzyny Kwiatkowskiej. Dobre odzwierciedlenie szarej rzeczywistości. Wyjątkowo dobrze się go oglądało.
Miło zaskoczył mnie również Supermarket, który na filmowych portalach zbiera lanie za marne zakończenie, które mnie osobiście wydaje się w porządku. Fabuła (nieco przerażająca) trzymała w napięciu praktycznie do samego końca. Poza tym niezłe aktorstwo i absolutnie fenomenalna muzyka.

Psychologiczne.
To oczywiście moja ulubiona kategoria. W tym roku Tarnowska Nagroda Filmowa sprezentowała mi film, który jeszcze w trakcie oglądania trafił do ścisłej czołówki moich ukochanych filmów. Podobnie było kilka lat temu z Ogrodem Luizy.
Dziewczyna z szafy mnie bezapelacyjnie i bezpowrotnie zachwyciła. Uwielbiam w tym filmie absolutnie wszystko, od pierwszej do ostatniej sceny. Sprawił, że popłakałam się ze śmiechu i uroniłam łzę wzruszenia. W moim odczuciu to arcydzieło, które zawarło w sobie wszystko to, do czego mam ogromną słabość: chorobę psychiczną, szaleństwo, humor, odrobinę powagi, odrobinę szarej rzeczywistości, dystans i relacje międzyludzkie, z rodzinnymi włącznie. Świetna muzyka, odpowiednie tempo, kapitalne aktorstwo (szczególnie zachwycona jestem grą aktorską Wojciecha Mecwaldowskiego).  
Wyjątkowo poruszył mnie też, nieco podobny tematycznie do Lęku WysokościMój rower. Piękna, zabawna, ale i wzruszająca historia o trudnych męskich charakterach, oddaleniu i zbliżeniu. Piękne zdjęcia, dobra gra aktorska (szczególnie pana Michała Urbaniaka, który aktorem nie jest) i utrzymana w odpowiednim tempie fabuła.
Kolejnym tytułem przemawiającym do mojego gustu była Miłość. I choć oczywistym czynnikiem przyczyniającym się do mojej pochlebnej opinii był Dorociński (obviously), to nie na nim mój zachwyt się kończy. Bardzo podobał mi się przedstawiony tam konflikt. W gruncie rzeczy był to chyba pierwszy film, w którym nieporadność i na pozór niezrozumiałe i nielogiczne zachowania bohaterów wydawały mi się wyjątkowo naturalne. Nie za bardzo wiem dlaczego, ale odnalazłam w tym filmie dużo życiowej autentyczności. Bardzo podobało mi się, że film był nieco oszczędny w słowa, ale za to bogaty w dobrą grę aktorską.
Każdemu poleciłabym też Jesteś Bogiem – bo choć o Paktofonice nie wiedziałam prawie nic, a hip hop jest wciąż wyjątkowo daleki moim gustom muzycznym, tojako film psychologiczny o niespełnionym i niedocenionym artyście, wyjątkowo mi się podobał. Dobrze zagrany, świetnie zrobiony i wciąga samą historią.
Ostatnim tytułem na mojej liście (który być może niekoniecznie zalicza się do tej kategorii, ale zdecydowanie nie powinien zostać pominięty) jest Imagine polskiego reżysera, ale międzynarodowej produkcji. Poza słabością do historii o szaleńcach mam też bowiem ewidentną słabość do historii o ludziach niewidomych. Ten film był jednym z najpiękniejszych, jakie widziałam. Taki ciepły, intensywny, autentyczny, klimatyczny i wzruszający, że na samo wspomnienie tonę w niemym zachwycie. Nie wspominając już, że głównym bohaterem był pięknie brzmiący i świetnie grający Brytyjczyk.

To oczywiście jest wyjątkowo subiektywny przewodnik po Polskich tytułach ostatniego roku, ale i tak gorąco polecam każdy wymieniony wyżej film. Dajcie szansę polskiej kinematografii. Może też dacie się przekonać, że Polacy naprawdę robią coraz lepsze kino. Owszem, nigdy nie brakuje wśród nowych tytułów kilku kompletnych gniotów (jak w każdym kraju…), ale jak na 18 proponowanych tytułów, 12 dobrych to naprawdę świetny wynik.

Poza powyższymi, wśród konkursowych tytułów znalazły się też Kanadyjskie Sukienki (których nie widziałam) NieulotnePiąta Pora RokuByć jak Kazimierz DeynaYuma oraz Wszystkie Kobiety Mateusza. Filmem, który widziałam poza konkursem był film przewodniczącego Jury Janusza Majewskiego: Mała Matura 1947

EDIT 28.04.2013: Główną nagrodę zgarnęło Imagine, nagroda publiczności powędrowała do Mojego Roweru, Jury Młodzieżowe słusznie uhonorowało Dziewczynę z Szafy, która załapała się też na nagrodę specjalną, a Dzień Kobiet dostał nagrodę za debiut. Bardzo satysfakcjonujące wyniki.