01/07/2013

2013: London, part four

INTRO      ||         PART I           ||         PART II          ||         PART III

Po fenomenalnej nocy (o której napiszę innym razem, ma się rozumieć) wstałam skoro świt i po zjedzeniu śniadania wyruszyłam w pożegnalną trasę po najpiękniejszym mieście na świecie. Gdyby nie to, że pół godziny spóźniło mi się metro, po Millenium Bridge zapewne spacerowałabym sama, nieśmiało obawiając się ataku śmierciożerców :-D
















Spod Millenium Bridge przespacerowałam się brzegiem Tamizy pod London Eye (gdzie rozciągała się potwornie długa kolejka…), żeby sfotografować to, co umknęło mi dzień wcześniej, w dzikim tłumie niemieckich os.














Spod Big Bena uciekłam prosto do Notting Hill, żeby dokończyć mój planowany spacer (z paskudnie deszczowego piątku) po Portobello Road. Słoneczko, lekki wiaterek i chyba najprzyjemniejsze południe w moim życiu!




















Trochę ciężko mi było wsiąść do metra ze świadomością, że kierunkiem docelowym jest już to cholerne lotnisko. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę był powrót do domu.


Na King’s Cross zafundowałam sobie deser (żeby opóźnić zbliżającą się wielkimi krokami depresję) i z bólem serca wsiadłam w ostatnie metro. 
Wierzcie na słowo: wciąż chronicznie tęsknię. I to jakby z każdym dniem coraz mocniej…